Gretchen to dziecko z problemami, nieokiełznane, demoniczne. Gretchen to mała socjopatka. Wzbudza strach i to ją cieszy. Dziewczynka zostaje znaleziona z zakrwawionym nożem nad zwłokami swojej ciotki. Dowody ewidentnie wskazują na to, iż ją zamordowała. Dzięki wpływom bogatej rodziny dziewczynka unika kary. Tak twierdzi detektyw, który prowadził śledztwo. Pytanie, czy ośmiolatka jest w stanie komuś zrobić krzywdę? Czy Gretchen miała powód, aby zabić? Po latach dorosła już bohaterka będzie miała możliwości, aby wznowić śledztwo i poznać prawdę. Pracując jako konsultantka bostońskiej policji z dziedziny psychologii miała okazję „rozpracować” wiele „morderczych umysłów”. Czy jej własny zalicza się do tej kategorii? I najważniejsza kwestia: czy Gretchen starczy odwagi, aby zmierzyć się z wydarzeniami z dzieciństwa? Czy nadzieja na wybielenie jej osoby nie będzie złudna?
W „Czego nie widać” poznajemy specyficzną rodzinkę. Brianna Labuskes kreuje bohaterów, którzy maja wiele do ukrycia i maja możliwości, żeby tego dokonać. Pisarka kreuje także bohaterów, z którymi coś jest nie tak. Są piękni, eleganccy i przeraźliwie toksyczni. Zestawiając pieniądze oraz niepokojące, zaburzone psychicznie sylwetki pisarka mąci czytelnikom w głowach. Rysuje różne scenariusze rozwiązania sprawy przeskakując pomiędzy rzekomymi podejrzanymi i ich motywami. Czytając powieść zostajemy doprowadzeni nas do takiego momentu, że zaczynamy wątpić w nasze przypuszczenia, nasze oceny poszczególnych postaci. I to – w połączeniu z dobrym pomysłem – jest największą zaletą tej książki.
Powieść „Czego nie widać” bardzo mnie wciągnęła, ale niewiele brakowało żebym odłożyła ja na półkę „na wieczne nigdy”. Początkowo nie mogłam dostosować się do stylu autorki. Dla mnie był „za dziki”. Na „dzień dobry” dostajemy bardzo intensywną bohaterkę, jaką jest Gretchen. Jest ona przedstawiona jako socjopatka i Brianna Labuskes dokłada wszelkich starać, aby pokazać jej wybuchowy charakter oraz niezgodne z normami społecznymi zachowania, a w trakcie czytania co jakiś czas nachalnie przypomina, że nie mamy do czynienia z normalną osobą. Potem poznajemy kolejne postacie m.in. detektyw Marconi, która namawia Gretchen do ponownego otwarcia sprawy i detektywa Shaughnessy, który kiedyś ją prowadził. Skaczemy również w przeszłość, aby być świadkami dramatycznych scen. Prawdziwy rollercoaster wydarzeń. Tylko, że ja mam chorobę lokomocyjną. Czułam się przytłoczona, literacko przebodźcowana. Po pierwszych trzech rozdziałach wręcz rozbolała mnie głowa. Kiedy sprawa już ruszyła „z kopyta” zrobiło mi się lepiej. Bianna Labuskes przedstawiając kolejne fakty „otworzyła okno” i pozwoliła mojej głowie się przewietrzyć. Co prawda mam wrażenie, że niektóre dialogi, czynności śledczych były nieco nienaturalne, jednak autorka, dzięki nim, perfekcyjnie opisuje postacie oraz wydarzenia związane ze zbrodnią.
Kolejny thriller psychologiczny w moich łapkach. Tak, mam słabość do tego typu powieści. Czy Brianna Labuskes czymś mnie zaskoczyła? Pisarka świetnie manipuluje czytelnikiem nie pozwalając mu wskazać winnego. Myślę, że nawet ci najwytrwalsi w końcu będą musieli się poddać i dać jej poprowadzić się do finału. Suma summarum, książka bardzo mi się podobała, chociaż wydaje mi się, że mam inną definicje „mrocznej powieści”. Tu mamy mroczną sprawę, jednak w sposobie opowiedzenia tej historii mroku jest niewiele. „Czego nie widać” jest książką bardzo intensywną i dynamiczną. Nie ma w sobie tego spokoju, opanowania, które osaczają czytelnika. W moje gusta wpisała się tak na 70%, co nie oznacza, że u was wynik nie będzie większy.