Od debiutu powieściowego australijskiej pisarki, Kate Morton, oczekiwałam naprawdę dużo. Jak się niestety okazało - zbyt dużo. "Dom w Riverton" w jakiś sposób mnie rozczarował, choć to nie jest zła powieść. Powiem więcej - jest naprawdę dobra, ale sporo jej brakuje do niezwykłego, tajemniczego i w pewnym sensie mrocznego klimatu "Milczącego zamku". Zagłębiając się w lekturę "Domu w Riverton", byłam coraz bardziej pewna tego, że nie oferuje mi nic ponadto, co już znam z innych książek. Ot, powieść jakich wiele, choć podana w bardzo przyjemny i ciekawy sposób.
Narratorką powieści jest Grace, staruszka, która niegdyś pracowała jako służąca w angielskiej rezydencji Riverton. Latem 1924 r. w posiadłości tej doszło do tragedii. Pewien młody poeta w dość zagadkowych okolicznościach traci życie. Wszystko wskazuje na to, że popełnił samobójstwo. Świadkami tego wydarzenia są dwie siostry Hartford - Hannah i Emmeline, ale żadna z nich nie chce mówić o tym, co się wtedy stało. Okazuje się, że Grace również skrywa jakąś tajemnicę dotyczącą wydarzeń tego tragicznego dnia.
Przez wiele lat Grace starała się te wspomnienia ukryć w najgłębszych zakamarkach pamięci. Nawet jej się to udawało do czasu, gdy dostała list od pewnej młodej reżyserki, która postanowiła nakręcić film o związku poety z siostrami Hartford i jego samobójczej śmierci. Prosi więc Grace (jedyną żyjącą osobę, która znała Riverton od podszewki) o pomoc w dopracowywaniu wszelkich szczegółów. Jak się możemy domyślić, ponowna wizyta w rezydencji wywołuje w naszej bohaterce bardzo silne emocje. Zaczyna snuć opowieść o swojej młodości, początkach pracy i życiu wszystkich mieszkańców Riverton. Czy powie nam jednak prawdę o tym, co stało się w 1924 r.?
Narracja powieści przebiega w dwóch płaszczyznach - jedna dotyczy czasów współczesnych, druga przenosi nas w początek XX w. Spoiwem łączącym obie płaszczyzny jest postać Grace, i to właśnie z jej perspektywy poznajemy wszystkie wydarzenia. Charaktery postaci występujących w utworze są wyraziste i ciekawe. Zachowanie naszej bohaterki może czasami wywoływać irytację, lecz z pewnością jest osobą, którą obdarzymy ciepłymi uczuciami.
Największym atutem powieści jest pieczołowicie nakreślone tło historyczno-obyczajowe Anglii na przestrzeni całego XX w. Narratorka zabiera nas w swoistą podróż w czasie, w której poznajemy arystokratyczny system wartości, zasady panujące w tzw. wyższych sferach, ścisłą hierarchię społeczną, przeniesiemy się także w czasy Charlestona i kobiet wyzwalających się ze sztywnego gorsetu społecznych powinności. To tylko część z tego, co oferuje nam "Dom w Riverton".
Długie i szczegółowe opisy mogą nieco nużyć, lecz rekompensuje to łatwy i przyjemny w odbiorze język powieści. Poza tym warto dotrwać do zakończenia, które moim zdaniem, jest jednym z najmocniejszych punktów utworu. Choć książka ta nie spełniła moich oczekiwań, to jednak bardzo cieszę się, że mogłam ją przeczytać. Zachęcam Was do zapoznania się z "Domem w Riverton" już teraz, gdyż jest to lektura idealna na jesienno-zimowe wieczory.