Książka przeczytana ze Stosiku I z powodu wyzwania „Kiedyś przeczytam”. Wiem, że od niedawna jest na mojej półce, ale nie mam pojęcia ile dokładnie tam jest. Jo Nesbo to nazwisko, które słyszę co jakiś czas. Jego książki to głównie kryminały, które uwielbiam, więc pewne było, że w końcu po niego sięgnę. Szczerze powiedziawszy trochę się zawiodłam.
O Nesbo czytałam mnóstwo, wiele recenzji jego książek było zachęcających, mnóstwo było opinii typu :
„Nesbø tak poukładał tekstowe puzzle, że wyszła z tego historia, od której trudno się oderwać.”
Robert Ostaszewski, „Polityka”
Na okładce mojego kieszonkowego wydania widnieje naklejka „I tom bestsellerowego cyklu”.
Co myślicie, gdy czytacie takie opinie? Czego wymagacie od autora? Czegoś niesamowitego? Arcydzieła? No właśnie dlatego się zawiodłam.
Harry Holy to Norweg, policjant i alkoholik uzależniony od whisky, chwilowo abstynent, który zjawia się w niesamowicie odległej Australii aby pomóc w odnalezieniu mordercy Inger Holter, jednej z jego rodaczek. Harry jest dosyć ciekawym policjantem, wszystko próbuje robić sam, wszędzie wtyka ten swój nos, nie ufając australijskiej policji, po drodze zaprzyjaźnia się z pewnym aborygenem Andrew, który również zostaje jego partnerem. Razem z innymi znajomymi po fachu starają się znaleźć, jak się okazuje seryjnego mordercę, który nie popełnia żadnych błędów, a jego ofiary wbrew pozorom prócz jasnych włosów nic nie łączy. Wydaje się proste? Jednak u Nesbo nic nie jest takie jakie nam się wydaje.
Po przeczytaniu kilku rozdziałów, które swoją drogą noszą dosyć osobliwe tytuły, byłam pewna, że znam już zakończenie i mordercę. Myliłam się jednak. Nesbo zaskoczył mnie, przedstawiając co kilka stron nowych bohaterów i ich osobliwe zachowania, jednak żaden z bohaterów nie był zbędny, każdy miał do odegrania swoją rolę i każdy z nich posiadał wskazówkę do rozwiązania historii seryjnych morderstw z etnicznym tłem.
Gdy teraz czytam to co napisałam, sama się zastanawiam dlaczego nie byłam zafascynowana tą książką, brzmi w końcu jak kryminał doskonały. Niestety jednak naprawdę taki nie był. Skoro tyle słyszałam o Nesbo liczyłam, że znajdę coś co będzie mnie trzymać w napięciu od 1 do 341 str (moje wydanie kieszonkowe). Tymczasem z przykrością stwierdzam, że jest to po prostu bardzo dobry kryminał i nic więcej, po prostu nic. Nie mogę tej pozycji nic zarzucić i za nic jej pochwalić, to dosyć dziwne. Lubię bać się kryminałów, nie lubię przewidywać ich zakończenia, uwielbiam inteligentne historie i chwilę grozy. Wbrew pozorom spotkałam się z tym wszystkim jednak nie czułam, żadnych emocji. Co kilka rozdziałów robiłam sobie przerwę żeby odpocząć od tego co czytam, nie zastanawiałam się nad tym, to było po prostu czytanie, zero przygody, zero polotu. Dopiero od jakiejś 280 str się wciągnęłam i czytałam z zapartym tchem, jednak to już był prawie koniec historii!
Po jakąś książkę pana Nesbo na pewno jeszcze sięgnę, być może będzie to kolejna z serii przygód konstabla Holy. Zrobię to po to by móc poznać fenomen tego autora, debiuty nie zawsze są dobre. Co do tej pozycji, polecam ją, bo jest dobra, jednak nie spodziewajcie się arcydzieła, bo możecie się zawieźć.