,,Czerwony kalendarz" Sylwii Markiewicz to debiut literacki opowiadający o losach kobiety, która postanowiła zmienić swoje życie, ponieważ nie czuła się szczęśliwa w małżeństwie i obecnej sytuacji. Amelia wraz z synem wyprowadza się od męża i przeprowadza się do miasta gdzie musi zacząć wszystko od nowa. Musi znaleźć pracę, mieszkanie i przedszkole. Na jej drodze staną różni ludzie, sama nie raz znajdzie się w niekomfortowej sytuacji a to wszystko po to, by znaleźć sens i szczęście swojego życia.
Wydaje mi się, że to będzie krótka opinia i piszę to z przykrością, ponieważ debiut literacki Sylwii Markiewicz jest pełen życiowych mądrości, z których można czerpać garściami, ale nie wciągnął mnie na żadnym etapie, ani nie zaangażował emocjonalnie, Wiem, brzmi to dziwnie przy fabule, o której jeszcze wspomnę, ale wszystko sprowadza się do konstrukcji całej powieści. Już na pierwszych stronach dowiadujemy się skąd wziął się pomysł na prowadzenie kalendarza w tej formie, więc dość szybko znika otoczka tajemniczości i to co skłoniło mnie do sięgnięcia po tę książkę. W ,,Czerwonym Kalendarzu autorka porusza bardzo wiele ważnych tematów: mobbing, oszustwa finansowe, samotność i trudną sytuację starszych osób. Spokojnie, nie zdradzam wszystkie poboczne wątków, resztę będziecie musieli odkryć sami. Niestety autorka nie poświęciła im za dużo czasu i nie mają one finalnie odpowiedniego wydźwięku. Przy wielu z nich chciałoby się zatrzymać i poznać bliżej bohaterów. Sama książka nie jest duża, ponieważ ma mniej niż 300 stron.
Czasem są takie dni, kiedy nam się nic nie układa. Na szczęście jutro wstaniemy i będzie nowy, lepszy dzień.
Miałam także problem z bohaterami, a dokładniej ze słabym zarysowaniem ich charakterów, choć w samej powieści przewija się wiele osobowości (o tym samym imieniu). Relacje pomiędzy poszczególnymi postaciami nie są zbyt dobrze ukazane i są przedstawione na szybko, więc trudno w nie uwierzyć, ponieważ nie mają żadnej podbudowy, o ich statusie dowiadujemy się z ekspozycji. W budowaniu relacji nie pomaga też szybkie tempo akcji i przeskakiwanie pomiędzy wątkami. Ogólnie w ,,Czerwonym kalendarzu" bohaterowie dzielą się na tych dobrych i złych.
Amelia jest dorosłą, wrażliwą i dobrą osobą, która dopiero szuka swojej siły i pewności siebie, a robi to poprzez zdystansowanie się od bezpiecznych miejsc. Jest to rozważna postać, która czasem popełnia głupstwa, ale zdaje sobie sprawę. Z łatwością przychodzi jej wiele rzeczy, które na ogół zajmują więcej czasu. Dodatkowo jest kreowana, na osobę, która planuję wszystko z wyprzedzeniem, jednak pewne jej działania temu przeczą. Za to ma najlepiej napisane dialogi.
Współlokatorki Amelii można by nawet uznać za bohatera zbiorowego. Poznajemy je dość powichrowanie. Wiemy, że są dobre, pomocne i czym się zajmują, ale nic, poza tym.
Jerzy to jedyna intrygująca postać w tej powieści, nie ma go też w całej książce za wiele. Jest on mężem głównej bohaterki. Jerzy jest opryskliwy i nie okazuje uczuć swojej rodzinie, ale za tym coś się kryje.
Niczyje życie nie jest doskonałe - jak widać są lata lepsze i gorsze. Tylko od nas zależy, jak sobie poradzimy z tymi drugimi.
Tempo akcji jest bardzo szybkie, co już niejednokrotnie podkreślałam powyżej. W ,,Czerwonym kalendarzu" narracja jest trzeci osobowa. W powieści przeważają opisy, więc warto zaznaczyć, że są one plastyczne i różnorodne. Właściwie warstwa stylistyczna i językowa są najlepszymi elementami tej powieści, więc można mieć nadzieję, że kolejne książki autorki będę tylko lepsze.
,,Czerwony kalendarz" Sylwii Markiewicz ma bardzo ładne i inspirujące przesłanie. Dodatkowo jest dobrze napisana, a bohaterowie na przestrzeni całej książki przechodzą przemianę, jednak dla mnie to za mało kiedy powieść nie wzbudzają we mnie żadnych emocji. Za to zakończenie jest spójne z całą fabułę i zaskakuje, więc jest to kolejny pozytywny aspekt tej książki. Mimo wszystko uważam, że warto samemu ją sprawdzić.