Znany popularyzator matematyki przedstawia w tej książce sylwetki 25 genialnych matematyków, którzy posunęli tę naukę mocno do przodu. Oczywiście jego wybór jest mocno subiektywny. I tak spośród gigantów starożytności wybiera Achimedesa a pomija Euklidesa, dalej, jest Cardano, a nie ma Kartezjusza, lub mamy Fermata a brakuje Pascala. Mamy też portret Ady King, chyba tu górę wzięła polityczna poprawność autora, bo nie była wybitną matematyczką, jakoś odstaje od pozostałych. Z drugiej strony po Archimedesie Stewart prezentuje matematyka chińskiego, indyjskiego i arabskiego, bo jak twierdzi, we wczesnym średniowieczu w Europie mało co się działo. To bardzo ciekawe portrety, okazuje się na przykład, że w Indiach odkryto rachunek różniczkowy i całkowy całe wieki przed Newtonem i Leibnizem, nasz niepoprawny europocentryzm...
Widać, że zamiłowanie do matematyki przejawiło się u tych ludzi w najmłodszych latach, byli niewątpliwie geniuszami, a taki stan jest raczej bardzo rzadkim darem od Boga/natury/genów (niepotrzebne skreślić). A potem przez całe życie oddawali się ulubionej pasji, na przykład Euler wciąż pracował w dniu swojej śmierci.
Niestety, od pewnego momentu, powiedzmy od końca XIX wieku, przestałem rozumieć, na czym polegały osiągnięcia bohaterów książki, to co robili, stało się zdecydowanie zbyt skomplikowane. Wyjątkiem jest Georg Cantor, który stworzył teorię mnogości, pokazał, że liczb rzeczywistych jest więcej niż naturalnych, a kwadrat ma tyle samo elementów co odcinek, jego dokonania akurat rozumiem.
Trzeba tu dodać, że Cantor był geniuszem, który wyprzedził swoją epokę o kilkadziesiąt lat, nie był za życia zrozumiany, wręcz atakowano go, w ostatnich latach życia cierpiał na depresję. Takie niezrozumienie spotkało wielu bohaterów książki (Galois, Łobaczewski) ich idee zbyt były bowiem rewolucyjne i oryginalne, jak pisze Stewart: „Taki jest jednak los pionierów – przychodzi im mierzyć się z brakiem zrozumienia i wypaczaniem ich pomysłów. Oto idee, które powinny być doceniane za ich oryginalność, stale są potępiane jako nonsens, a ich pomysłodawcy nie zyskują uznania.”
Jest też trochę o tym jak wybitni matematycy atakowali problemy: posługiwali się intuicją, rysunkami, a dopiero potem brali się za formalizowanie swoich idei. Mamy też wiele ciekawostek o geniuszach: oto Newton uważany jest za człowieka o racjonalnym umyśle, ale, to nie tak, twierdzi Stewart, bo: „Nie bierzemy pod uwagę jego silnej wiary w Boga, badań Biblii, z uporem ignorujemy jego rozległe badania alchemiczne, raczej mistyczne próby przekształcenia jednej formy materii w inną.” Dalej, wybitny logik Kurt Gödel, gdy przyznawano mu amerykańskie obywatelstwo w 1948 r.: „Najwyraźniej znalazł w konstytucji amerykańskiej jakieś sprzeczności logiczne, które usiłował wyjaśnić sędziemu, ten jednak rozsądnie nie chwycił przynęty.”
To bardzo ciekawa książka, ale w dużej części dla mnie niezrozumiała, skomplikowane wywody matematyczne mnie pokonały.