Wstajesz, idziesz do pracy, kładziesz się, wstajesz i znowu do pracy. Nuda, nuda, nuda. Każdy dzień wygląda tak samo. Praca dom, dom praca. 5 dni w tygodniu. W marcu 2020 roku wszystko zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Zewsząd słychać było, że rośnie liczba zakażeń, trzeba nosić maseczki i należy ograniczać przemieszczanie, aż w końcu trzeba zostać w domu. Z rodziną na 30 metrach kwadratowych, z jednym komputerem zdalną pracą i nauczaniem online. Całkowity reset życia, planów i marzeń, dalej były już tylko smoki.
Najnowsza książka Pani Karoliny Korwin-Piotrowskiej to zbiór wywiadów nie tylko z ludźmi związanymi ze sztuką czy kulturą, ale także z ratownikiem medycznym czy wykładowczynią na Uniwersytecie Gdańskim. Każda z historii, to opowieść o tym, jak pandemia zmieniła ich życie oraz co będzie dalej. Jak wyobrażają sobie dalszą przyszłość. Czy lockdown sprawił, że inaczej patrzą na świat, czy może wręcz przeciwnie, w końcu zatrzymali się na chwile i zdali sobie sprawę, że ich losy to pęd ku nieuchronnej zagładzie? Autorka w rozmowach zahacza o wiele wątków. Sporo miejsca poświęciła tematom, o których ostatnio jest głośno w przestrzeni medialnej. Takich jak strajki kobiet, LGBT czy sytuacja Kościoła Katolickiego.
Dobór rozmówców nie był przypadkowy. Zaczynamy mocnym wywiadem z Jankiem, ratownikiem medycznym, który w bardzo rzeczowy, a jednocześnie mocny sposób punktuje słabości opieki medycznej, która nieuchronnie chyli się ku upadkowi. I ten rozdział jest zdecydowaniem najmocniejszym punktem książki. Czytając, następne rozdziały miałam poczucie tego samego. Kolejna osoba ze świata sztuki nie wniesie nic nowego do dyskursu. Czy to aktor, reżyser czy malarz, tak naprawdę każdy z nich stracił źródło dochodu. Po kilku wywiadach odniosłam wrażenie, że każda z opowieści to przeciąganie liny kto ma w życiu gorzej i kto bardziej stracił. Zabrakło mi tu szerszego spojrzenia na problem pandemii. Inaczej odnajduje się w nowej rzeczywistości samotna matka z kredytem, a inaczej reżyserka z kilkoma zerami na koncie.
Nie mniej warto sięgnąć po książkę, by samemu zobaczyć, że dalej są już tylko smoki.