"Wenecki szkicownik" to czytelnicza podróż do miasta mostów i romantycznych gondoli ...
To historia pewnej rodzinnej tajemnicy ...
Caroline Grant – pracuje jako asystentka w czasopiśmie dla kobiet i próbuje pozbierać się po rozstaniu z mężem oraz tęsknotą za synkiem, który został u ojca w Nowym Jorku. Jej cioteczna babka, Juliet będąc już na łożu śmierci przekazuje jej szkatułkę zawierającą trzy klucze oraz daje wskazówkę, by udała się do Wenecji. Niestety nic więcej nie mówi i pozostawia Caroline z mnóstwem pytań. Kobieta decyduje się wyruszyć w podróż i wypełnić ostatnią wolę staruszki. Nie wie jednak jakie weneckie tajemnice odkryje i jak bardzo odmienią jej życie.
W "Weneckim szkicowniku" poznajemy losy dwóch kobiet w różnych liniach czasowych. Współczesne czasy należą do historii Caroline, natomiast historia Juliet ciągnie się od końca lat 20. aż do lat 40. XX wieku. Młoda Juliet przybywa do Wenecji po raz pierwszy w 1928 roku. Jest oczarowana miastem, sztuką i pewnym przystojnym Włochem o imieniu Leo. Tuż przed wybuchem II wojny światowej Juliet ponownie przyjeżdża do Wenecji już jako dorosła kobieta i nauczycielka z zawodu. Spotyka Leo - swoją pierwszą miłość, a uczucie między tymi dwojga przemienia się w coś poważniejszego i skomplikowanego. Gdy wybucha wojna Juliet zmuszona jest zostać w Wenecji, gdzie przeżyje tragiczne chwile a jej serce zostanie złamane. To, co ją w tym czasie spotkało jest częścią zagadki, którą musi odkryć Caroline.
Uwielbiam książki, w których pojawia się wątek sekretów z przeszłości. Ponadto w "Weneckim szkicowniku" fabuła dotyczy II wojny światowej i trochę też sztuki, co jest dla mnie dodatkowym atutem. Znajdziemy w niej i historię miłosną i dramatyczne wydarzenia oraz miły akcent w postaci szkicu pewnego, sławnego artysty.
Podobały mi się historie obydwu bohaterek oraz to, co je łączy. Juliet i Caroline to kobiety po przejściach, zdeterminowane, by walczyć o swoje szczęście i żyć pełnią życia pomimo przeszkód, jakie napotykają na swojej drodze. Ich historie od początku do końca zostały bardzo dobrze nakreślone. Gdy przeszłość w końcu splata się z teraźniejszością to bardzo emocjonalny i mocny punkt tej powieści, który zaskoczy niejednego czytelnika.
Muszę też wspomnieć o męskich postaciach, których niestety nie polubiłam tak bardzo jak wcześniej wspomniane bohaterki. Leo, Luca, Josh to dla mnie dość płaskie, mało interesujące osoby. Szczególnie Leo i Luca mieli jakieś dziwne odzywki (nie wiem, może to kwestia dialogów, które czasami wypadały sztucznie). Dość późno poznajemy ich motywacje, ich charakterystyka też nie jest jakoś specjalnie rozwinięta ale każdy z nich ma ważny udział w całej historii.
Książkę Rhys Bowen czyta się naprawdę dobrze, autorka przygotowała dla nas kilka niespodzianek i cieszę się, że wszystko rozwiązało się w tak nieoczekiwany sposób. Dla mnie "Wenecki szkicownik" jest poruszającą historią w głównej mierze ze względu na historię Juliet oraz powiązane z nią losy Caroline. To powieść, z którą można spędzić przyjemny czas, a nawet wzruszyć się.
Polecam!