Czy czasami zastanawiacie się, jak powstają Wasze ulubione książki? Bo ja niekiedy mam wizję, jak jakiś pisarz siedzi, zastanawia się nad fabułą, później skupiony pisze na komputerze, pełen pasji, później zdenerwowania i irytacji, czasami nie ma weny, a później... Zaczyna się proces wydawniczy, który w mojej wyobraźni wywołuje całą gamę najróżniejszych emocji. Radość, stres, podekscytowanie, irytację, znudzenie, zniecierpliwienie. I w końcu książka wychodzi na rynek. Czasami jak myślę o autorach, to mniej więcej przedstawione obrazki mam przed oczami. A czemu o tym dzisiaj? Ponieważ tym razem trafiła do mnie książka, która jest w pewnej mierze o tym!
"Heartstoppera" bardzo lubię i szanuję, choć też cały czas jestem zaskoczona ilością słodyczy, która tam jest. Niemniej jest to na tyle istotna historia, że nie mogę jej nie docenić. Pokazuje najróżniejsze problemy osób młodych (i nie tylko) oraz konstruktywne sposoby radzenia sobie z nimi. Właśnie za to tak bardzo darzę ten komiks szacunkiem. Tymczasem właśnie niedawno do moich rąk trafił "Heartstopper. Yearbook", czyli zbiór... W sumie to najróżniejszych rzeczy związanych ze światem "Heartstoppera" i samą autorką.
Co myślę o samym pomyśle na stworzenie tego rodzaju książki? Przepraszam, ale od początku byłam do tego nastawiona bardzo sceptycznie. Choć może warto zacząć od tego, że nigdy nie miałam dobrego nastawienia na tego typu dodatków. Dla mnie to jednak ciągnięcie sznurków po jeszcze większe zarobki i utrzymanie popularności. Być może tacy bardziej oddani fani patrzą na to inaczej (choć ja w odniesieniu do mojego ukochanego "Harry'ego Pottera" nie zmieniam zdania, że dodatki są niepotrzebne). Dla nich może być to właśnie powrót do dobrych przyjaciół, uzupełnienie pewnych spraw czy gra sentymentów. Jednak nie dla mnie.
Tak jak wspomniałam – ta książka to zbiór wszystkiego i niczego. Są informacje o procesie twórczym, procesie wydawniczym, a następnie serialowym. Karty postaci, które przybliżają każdą z nich o wiele bardziej. Możemy się dowiedzieć, co lubią, a czego nie, jakie mają cechy, które jeszcze niekoniecznie były ujawnione i jak w ogóle doszło do ich powstania. Dla mnie najbardziej wartościową częścią były różne urywki komiksów, które właśnie wiele uzupełniały. Tylko tutaj zataczamy błędne koło, ponieważ to tylko dosadnie potwierdza fakt, że bardziej ucieszyłabym się z kolejnego tomu. Jednak poza tym możemy znaleźć dość dokładne instrukcje, jak były rysowane postacie i jak sami możemy je narysować. Choć na rysowaniu trochę się znam i wiem, że trzeba coś tam umieć, by móc skorzystać właśnie z tych rad. Niemniej nadal pozostaje to dość ciekawym dodatkiem. Myślę, że też wiele osób mogłoby się zainteresować aspektami dotyczącymi wydania i samego tworzenia komiksów i książek. Czuć w tym podekscytowania autorki i to jak bardzo na przestrzeni lat rozwijała się pod względem umiejętności, ale też pewności siebie.
Nie można też przejść obojętnie przy samym wydaniu tej książki. Jest tak niesamowicie barwna, że aż cieszy oczy. Nie jest nadmiernie barwna... Słowo barokowa nasuwa mi się. Ale na tyle by dać poczucie optymizmu, wiary i właśnie to ciepło powrotów. Tym bardziej że widać skupienie się na najmniejszych szczegółach i dopracowanie wizualnie całokształtu, co jest kolejnym aspektem potwierdzającym szacunek do czytelników.
Było ciekawie zapoznać się z "Hearstopper. Yearbook", ale też nie będę ukrywać, że postrzegam to bardziej jako zabieg biznesowy. Ukłon w stronę fanów z nadzieją utrzymania popularności. Ale tak jak wspomniałam – postrzegam tak wszelkie dodatki do książek. Jeśli jesteście oddanymi fanami całości i autorki, to myślę, że możecie to odebrać całkowicie inaczej niż ja.