O "Dziedzictwie krwi" słyszałam dużo dobrego przed premierą i nie ukrywam, że byłam ciekawa tej pozycji. Kiedy więc otrzymałam możliwość jej zrecenzowania, nie wahałam się ani chwili. Jednak w miarę czytania czułam pewne rozczarowanie i zaraz powiem wam, dlaczego.
Księżniczka Anastazja zostaje oskarżona o zabójstwo swojego ojca i cudem unika egzekucji. Ukrywając się wśród ludzi poprzysięga zemstę prawdziwemu zabójcy. Na jej drodze staje osoba, która może pomóc jej wytropić mordercę. Ramson, czyli jeden z najbardziej bezwzględnych zbiorów Cirylijskich ulic nawiązuje z nią Interes, który może okazać się korzystny dla obu stron. Wraz ze śledztwem księżniczka zaczyna odkrywać coraz mroczniejsze fragmenty przeszłości i zadawać pytanie "Kto jest naprawdę zły w tej historii?".
Moim głównym zarzutem do książki jest jej powtarzalność i przewidywalność, bo niestety praktycznie nic mnie w niej nie zaskoczyło. Motyw oszusta z mroczną przeszłością, księżniczki, która musi się ukrywać, konfliktów wewnątrz cesarstwa, ruchu oporu, czy nietolerancji ludzi obdarzonych mocą wielokrotnie już pojawiał się na kartach tego typu historii. Dodatkowo nie do końca przemówił do mnie styl autorki. Miałam wrażenie, że nawet sceny akcji są napisane w mało dynamiczny sposób.
Co muszę przyznać Amelie Wan Zhao to fakt, że postacie przez nią wykreowane są naprawdę barwne i interesujące. Zarówno Anastazję, jak i Ramsona polubiłam. Wątek miłosny także przypadł mi do gustu, bo zupełnie nie przyćmiewał fabuły i był tylko jej delikatnym tłem, postępował powoli. Historia ma duży potencjał i przekazuje uniwersalne prawdy, jak chociażby to, że świat nie jest ani dobry, ani zły. Istnieje w różnych odcieniach szarości i nie znaczy to, że coś jest z nim nie tak.
Jest jeszcze jeden wątek, nad którym szczególnie chcę się pochylić, a mianowicie moce, jakimi dysponuje część mieszkańców królestwa. Są to powinowactwa do różnych substancji, jak na przykład powietrza, ognia, czy nawet krwi. Autorka tłumaczy nam, że po każdym użyciu mocy jest to widoczne na ciele w postaci ściemniałych żył i wyjątkowego wyglądu oczu. I z tym wiąże się zarzut, jaki kieruję do książki. Wielokrotnie bohaterowie używali swojej mocy "w tajemnicy" i mimo że wszyscy na nich patrzyli nikt ich o to nie podejrzewał. Jest to niekonsekwencja ze strony autorki, bo przecież takie wykorzystanie swojego talentu powinno być dla wszystkich widoczne, o czym sama pisała kilka rozdziałów wcześniej.
Jeśli przymknąć oko na przewidywalność historii i pewne fabularne niekonsekwencje, może ona naprawdę przypaść komuś do gustu. Jest dość przyjemna w odbiorze i ma naprawdę dużo akcji. Przyznam jednak, że jako osoba, która fantastyki czyta naprawdę dużo poczułam się tą pozycją trochę rozczarowana. Mam nadzieję, że następne tomy okażą się bardziej oryginalne. Nie odradzam tej historii, ale jednocześnie nie uważam jej za must read dla każdego fana gatunku, bo niestety nie wnosi do niego nic nowego.
Dziękuję wydawnictwu za możliwość poznania tej historii.