Jude Deveraux jest autorką wielu romansów, głównie historycznych. Sama osobiście po raz pierwszy spotykam się z nią, albo jej bynajmniej nie kojarzę.
"Dzikie orchidee" to nie jest typowy romans. Utwór to genialne połączenie wielu gatunków literackich. Znajdziemy tu fantastykę, komedie i nawet sam horror (choć tego ostatniego to tylko elementy). Akcja zaś dzieje się w znanej nam rzeczywistości.
Czy straciliście kiedyś, kogoś kto był wam droższy nad życie?
To właśnie spotyka Forda Newcombe'a. I to nie raz. Najpierw umiera jego teściowa, którą obdarzył autentyczną synowska miłości. Wszystkie swoje uczucia i te negatywne i pozytywne związane z tym wydarzeniem, przelewa na papier i w końcu powstaje jego pierwsza upragniona książka, która przynosi mu sławę. Potem powstają kolejne oparte na przykrych przeżyciach z dzieciństwa. W między czasie niedługo po swojej żonie umiera teść bohatera. Zostaje mu już tylko ukochana żona Pat, która wspiera go we wszystkim. Ale los jest dla Forda okrutny. Po długiej chorobie odchodzi także i ona. Zostaje sam. Dopada go swoisty kryzys twórczy. Jeździ po kraju w poszukiwaniu natchnienia.
Będąc na przyjęciu, na którym wcale nie chciał być, słyszy ciekawie opowiedzianą historię (a może poradnik?) jak w łatwy sposób napisać książkę i dostać za nią nagrodę Pulitzer'a. Intryguje go kobieta która jest autorka tej opowieści...
Jackie miała wszystko w życiu poukładane. Miała wziąć ślub ze swoim długoletnim narzeczonym, rzucić pracę, zająć się domem i ewentualnymi dziećmi. Nie mogła przyjąć posady asystentki "wielkiego" pisarza Forda Newcomba. A może nawet nie chciała? Jednak znów do akcji wkracza przewrotny los i wszystko układa się inaczej niż myślała.
Ford w końcu znajduje idealny temat na swoją nową książkę. Może nawet kolejny bestseller? Bo w końcu kogo nie zaciekawi historia kobiety, która pokochała diabła i została za to zabita? Jest pełen energii, gotowy do powrotu na pisarską scenę... Ale to jeszcze nie koniec tej historii. To dopiero początek!
Czytając "Dzikie orchidee" ruszamy w podróż po przygodę, po rozwiązanie wielu tajemniczych zagadek przeszłości. Bohaterowie odkrywają nowych siebie. Uświadamiają sobie, że każda historia na nie tylko jedną wersje, ale dużo i każda jest ta prawdziwą.
Książka jest napisana zwykłym, lekkim językiem. Jest w całości zrozumiała dla każdego czytelnika. Czyta się ją szybko i naprawdę wciąga. Wielkim plusem utrzymanie wszystkiego w żartobliwym tonie (często śmiałam się w głos, czytając pewne fragmenty :D) jest Rozdziały przemiennie przypisane są Fordowi lub Jackie i to sprawia, że opowieść pokazana jest z dwóch perspektyw. Nie występuje tu jednak dublowanie scen co wprowadza pewna dynamikę akcji (nie czytamy ciągle o tym samym mimo iż wypowiadają się dwie osoby). Narracja jest tu pierwszoosobowa dzięki czemu poznajemy uczucia bohaterów, przezywamy wszystko razem z nimi.
Nie jest to książka nad wyraz ambitna, ale pokazuje nam wiele wartości, takich jak rodzina, miłość nie tylko ta romantyczna itp. Jednak wśród swojej kategorii zdecydowanie jest to jedna z tzw. perełek i sama zastanawiam się czy nie dołączyć jej do mojej biblioteczki (bo chwilowo tylko wypożyczyłam ją z biblioteki).
Wielu może zmylić okładka książki. Wskazuje ona na jakiś łzawy romans ewentualnie dramat. A tak naprawdę nie jest. Okładka jest naprawdę ładna, ale tu nie pasuje. Do wydania jako takiego więcej uwag nie mam. Literówek się nie dopatrzyłam :D.
Mi osobiście książka bardzo się podobała i jestem nią oczarowana. Miałam ją tylko zacząć przed snem, a nie spałam większość nocy tylko czytałam, aż skończyłam. Gorąco polecam innym którzy lubią historie z wątkiem fantastycznym, ale opowiedziane z dużą dawką humoru.