Jolanta Kosowska na znakomite wyczucie czasu. Jej najnowsza powieść opowiadająca o zmaganiach z naszym niewidzialnym wrogiem doskonale trafia w czas, moment, kiedy obecny wśród nas wirus, ponownie zaczyna się panoszyć w naszym otoczeniu.
Bohaterowie najnowszej powieści Jolanty Kosowskiej walczą z wirusem COVID-19, czują się odpowiedzialni za innych ludzi, swoją pracę traktują jak życiową misję. Nie liczy się ich szczęście, realizacja własnych życiowych marzeń i priorytetów zostaje odłożona w czasie, to nie jest czas na bycie szczęśliwym. To czas na pokonanie wroga, który atakuje ludzi zarówno starszych, jak i młodych, zdrowych i chorych. On nie ma jednego obiektu zainteresowań, każdy z nas jest na jego celowniku. Każdy może być jego ofiarą, niezależnie od płci, wieku czy narodowości.
Bohaterami powieści są Oliwia i Marcello oraz ich przyjaciele Berndt, Adrianna, Sara, Lucia i Antonio. Mężczyźni – prawdziwi bohaterowie, są lekarzami. Marcello wraca do Wrocławia, gdzie chce pomagać ludziom walczyć z wirusem. Pozostawia swoją dziewczynę pod opieką babci, dokonuje trudnego wyboru, ale uważa, że inaczej nie może postąpić. Pozostali mężczyźni też czują potrzebę służyć swoją wiedzą i doświadczeniem, kochają bliskich, ale wewnętrzna potrzeba służenia drugiej osobie jest silniejsza. Przed nimi trudny wybór, ale wydawać się może, że oczywisty. Czy ich rodziny odnajdą się w nowej rzeczywistości i sobie poradzą? Czy będą mieli skuteczne oręże do walki z groźnym wrogiem? Przekonajcie się sami, na pewno przed nimi nie lada wyzwanie, ale wierzę, że sobie z nim poradzą …
Cała fabuła dzieje się w kilku miejscach, od Wrocławia, poprzez Drezno, Wenecję aż po Bergamo, czyli zalążek wirusa w Europie. Przyjaciele są oddaleni od siebie i swoich bliskich, muszą w nowej rzeczywistości i realiach spróbować znaleźć dla siebie miejsce. Samotni, bez najbliższych, muszą być twardzi i odporni na choroby, a zwłaszcza na grasującego wkoło wirusa. Pomimo, że są młodzi to jednak wirus nie wszystkich oszczędza, atakuje znienacka i niepostrzeżenie. Marcelo zarazi się i przed nim i Oliwią trudne i ciężkie chwile, wzruszające i pełne obaw. Ale są też pełni nadziei i miłości, i trzeba wierzyć, że one są lekarstwem na całe zło i pozwolą przezwyciężyć każdą chorobę.
W piekle pandemii to historia bardzo nam bliska i prawdziwa, gdyż jestem pewna i przekonana, że takie sytuacje, jak opisane w lekturze, miały często miejsce. Nie są one wytworem wyobraźni autorki, ale efektem obserwacji otoczenia, bliskich i znajomych. Lekarze – będąc w samym centrum tego piekła – nie poddają się, walczą z wirusem, codziennie ratują setki ludzkich istnień, ale też ponoszą porażki. Wiadomo, że nie każdego uda im się uratować. Wtedy czuje się ból i gorycz porażki, pacjent odszedł, pomimo, że z wszystkich sił starali się utrzymać go przy życiu. Wszyscy lekarze są bohaterami, należy im się wielki szacunek i pokłon. To oni są na pierwszej linii frontu, to na nich pacjenci się wyżywają za wszelkie porażki i niepowodzenia, to oni zbierają wszystkie obelgi i złości. Ale się nie poddają, pracują po kilkanaście godzin dziennie, dla nich każde uratowane życie to dar od Pana, to nagroda za ciężką pracę i bezgraniczne poświęcenie.
„Mam dla kogo żyć, mam parę pomysłów, które chcę jeszcze zrealizować, parę celów, które chcę osiągnąć, i parę marzeń, które nie stały się jeszcze celami”.
Wielki realizm bije z tej powieści. Ta lektura nie jest łatwa, chociaż opowiedziana historia miłości bohaterów jest przyjemna i dająca wielką nadzieję. Zderzamy się z trudnym przeciwnikiem, którego nie wiemy jak można pokonać. Czy jednak musimy się przyzwyczaić z nim żyć? Czy on nie da nam spokoju? Nie wiem, myślę, że niewielu jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Ta lektura skłania do głębokich refleksji i przemyśleń, do zastanowienia się nad naszym dotychczasowym sposobem życia, ciągła pogonią za czymś nowym i lepszym. Czy warto? Jak obrazują ostatnie miesiące przyzwyczajenia można zmienić, można się zatrzymać i mieć chwilę dla siebie i dla bliskich. Nie warto gonić, to czas nam dany, który trzeba obowiązkowo dobrze i mądrze wykorzystać. To nie jest łatwe, ale warto spróbować.
„Moja matka powtarza często, że najgorsze przeżycia podzielone na dwoje stają się mniej straszne, decyzje podejmowane we dwójkę łatwiejsze, a radości przeżywane wspólnie pomnażają się ...”
Po lekturze tej powieści każdy powinien zweryfikować swój system wartości, i szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest w życiu najważniejsze? Jestem pewna, że historia opowiedziana przez autorkę sprawi, że odpowiedź nie będzie sprawiać ci problemu.
Zachęcam do sięgnięcia po tę powieść. Dla niedowiarków otworzy oczy i uzmysłowi, że z tym wirusem to tak naprawdę nie ma żartów. Jest, sieje niepokój i spustoszenie, i nie ma sposobu na jego pozbycie się.
Mocna i refleksyjna, na długo zostaje z nami, jej emocjami żyje się jeszcze długo po jej skończeniu. Te historię czyta się z niesłabnącym zafascynowaniem, które z każdą minutą przeżytą z bohaterami wzrasta niespokojnie.