Wielu odpowie, że nie - bo i po co? Co się stało, to się nie odstanie, a rozliczenia tylko niepotrzebnie polaryzują opinię publiczną i szargają świętości. Jednak Zychowicz w ślad za Stanisławem Lecem swoim "Obłędem 44" odpowiada, że historia to zbiór faktów, które nie musiały zajść. Zgadzam się z tymi panami w całej rozciągłości. Należy analizować klęski i ich przyczyny - głównie po to żeby ich nie powielać. A przecież historia uczy, że lubi się powtarzać. Dziś najdobitniej pamiętają o tym Kurdowie zdradzeni przez USA. Jutro może przypomnimy sobie o tym my.
Wychodząc z tego założenia Zychowicz, przeprowadził bardzo gorzką i niezwykle pouczającą wiwisekcję polskiej polityki w latach 1939-1945. Co z niej wynika?
Po pierwsze kadra rządząca Polską (Sikorski, Mikołajczyk) nie uświadomiła sobie, tego co dla wielu było oczywistością. Jak powiedział już pod koniec 1943 r. (!) Jan Karski „Polska, w sensie politycznym, wojnę przegrała w Teheranie. Gdyby nasi politycy, zamiast żyć pobożnymi życzeniami, mieli odwagę spojrzeć prawdzie w oczy, usiedliby razem i zastanowili się, jak mamy tę wojnę przegrać (...) Powinniśmy zacząć myśleć o tym, jak oszczędzić krajowi strat i ofiar i jak go uzbroić i przygotować najlepiej do tego, co go czeka”. Pogląd ten nie był odosobniony. Podzielala go jedna z najważniejszych osób w państwie - Wódz Naczelny Polskich Sił Zbrojnych gen. Sosnkowski. Niestety głos tych osób, w tym równiez głównego dowódcy AK gen. Grota Roweckiego, został zakrzyczany przez zwoleników dogadania się z ZSRR za wszelką cenę.
Po drugie w takich warunkach nie należało walczyć ani z Niemcami ani z ZSRR, gdyż walka z góry przegrana spowodować mogła jedynie utratę substancji biologicznej narodu w tym przede wszystkim stratę elit. Czesi, którzy w czasie wojny siedzieli jak mysz pod miotłą stracili tylko 1 procent społeczeństwa i zachowali stolicę (Polska utraciła 22 procent ludności i Warszawę). Po wojnie oba kraje i tak znalazły się pod zwierzchnictwem Rosji radzieckiej, pomimo że polską krwią spłynęły wszystkie fronty. Wysiłek zbrojny należało skierować ku celom osiągalnym, czyli walką z agenturami NKWD oraz Ukraińcami na Wołyniu (co bulwersujące dowództwo Ak odmówiło skierowania wołyńskiego okręgu AK, tj. 6.500 żołnierzy do obrony ludności polskiej z uwagi na zaangażowanie tych oddziałów w walkę z Niemcami).
Po trzecie nie należało przeprowadzać akcji Burza, tj. ujawnienia się wojska podziemnego wobec wroga jakim było ZSRR. Denuncjacja żołnierzy AK wobec NKWD pociągnęła za sobą katastrofalne skutki - śmierć tysięcy osób. Co istotne decyzja ta nie była jednomyślna i nie można jej uważać za dziejową oczywistość. Ujawniając się, złamano bowiem wcześniejsze rozkazy, tj. Meldunek 54 i Instrukcję Październikową, które wyłączały jakąkolwiek współpracę z ZSRR.
Po czwarte błędem była decyzja o wybuchu Powstania Warszawskiego. Polskie podziemie nie dysponowało bronią (co 7 żołnierz miał cokolwiek ), nie mogła liczyć na pomoc Aliantów (samoloty z pomocą dla powstańców musiałyby przelecieć całe Niemcy, narażając się na ostrzał), walczyło z jednym wrogiem, gdy na wschodnim brzegu Wisły czekał kolejny, co do którego zamierzeń nie można było mieć wątpliwości (m.in. wycięcie w pień okręgu wołyńskiego i wileńskiego AK przez NKWD), a naraziło przy tym na niemal pewną śmierć rzesze powstańców i cywili.
Po piąte polskie dowództwo było najprawdopodobniej zinfiltrowane przez agentów NKWD. Bo jak inaczej wytłumaczyć dlaczego gen. Tatar odpowiadający za łączność rządu w Londynie z krajem nie przekazywał Komendzie Głównej AK depesz Naczelnego Wodza gen. Sosnkowskiego zabraniających wzniecenia powstania, a przy tym był widywany z agentami NKWD i kontaktował się z telegraficznie z ośrodkami znajdującymi się na terytorium ZSRR.
Zaprawdę powiadam Wam - Zychowicz wykonał porządną robotę, objaśniając błędy polskiej polityki w czasie wojny. Oparł się przy tym o bogaty materiał źródłowy, do którego zresztą chętnie sięgnę (szczególnie do wydanego przez Rosję w czasie odwilży "Polskie podziemie na terenach Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi w latach 1939-1941" zawierające odtajnioną część dokumentacji NKWD).
Zastrzeżenie mam jedno. "Obłęd 44" jest napisany zbyt sensacyjnym, a momentami nawet nieco agresywnym językiem. Umniejsza to oddziaływanie argumentów. Gdyby Zychowicz pohamował nerwy, mógłby zostać drugim Jasienicą. Niestety zabrakło niezbędnego wyważenia i smaku. Racje bronią się same. Nie potrzeba do tego epitetów i wynurzeń.
Tak czy owak. Koniecznie trzeba przeczytać!