Słodki jeżu w malinach…Naprawdę nie wiem co mi strzeliło do głowy, aby brać poradnik o rodzicielstwie do recenzji. Ale jednak, z uwagi na fakt, że raz – jestem mamą hiperaktywnego czterolatka, dwa – ostatnio nie dosypiam i trzy – żyję w chronicznym stresie pomyślałam, że to może coś dla mnie… No i jak myślicie?
Zacznę wyjątkowo od tytułu: „Jak nie krzyczeć na swoje dziecko. Wychowanie bez złych emocji”. Kiedy przyjrzałam się bliżej, trochę mnie to zaczęło gryźć. Emocje są częścią naszego życia, nawet te negatywne i choćbym dziecko zamknęła w pięknej bańce mydlanej, złych emocji mu nie oszczędzę. Wie o tym każdy, kto musiał mierzyć się z sytuacją kiedy akurat tego dnia, ukochana koszulka z Zygzakiem McQueen'em była w praniu… A tak się pięknie zapowiadało…
„Rodzicielstwo jest trudne, bo jest częścią życia, a życie jest trudne”.
Ale wracając do książki!
Co muszę oddać autorce to przystępny język, wklejone w tekst sytuacje z życia wzięte, które zna z autopsji niemal każdy rodzic (słynne nieposprzątane Lego na dywanie, przeżyłam, to wiem), a które rozładowują… i tu właśnie mam problem jak dokładnie to określić – moim zdaniem nudne wywody w książce. Momentami miałam wrażenie, że czytam bełkot, musiałam książkę odkładać na bok, wracać do niej po chwili, żeby znowu zastanawiać się: co tak właściwie czytam? Ale możliwe, że to przez moje zmęczenie, kto wie.
Książka jest pełna rad, ale czy dobrych?
I tak, i nie.
Po urodzeniu dziecka, przyznaję się bez bicia, cierpię na nieustanne niewyspanie. Najpierw wiadomo, karmienie, przewijanie, następnie etap ząbkowania, a teraz cóż, stres, praca, pobudki młodzieży za potrzebą…I teraz czytam sobie książkę, w której przede wszystkim radzą aby… się wysypiać! Eureka! Że też wcześniej na to nie wpadłam! Niesamowite odkrycie!
„Praktycznie rzecz biorąc, kiedy przez dłuższy czas niedosypiamy, zmieniamy się w najgorszą wersję samych siebie”. (Co ty Carla nie powiesz…)
Co zaś do dobrych rad, to autorka wskazuje na zgubny wpływ social mediów podczas wychowywania dziecka, ja świadomie już wcześniej zrezygnowałam z facebooka i konto mam, ale tylko dla grupy przedszkolnej i tylko te powiadomienia mnie interesują (a i tak przegapiłam cholerny Dzień Kropki, serio!). Resztę mam wyciszone.
„Dzieci zajmują więcej miejsca w naszych głowach niż nam się wydaje, jakby otwierały naraz wszystkie zakładki w komputerze i jeśli spróbujesz otworzyć jeszcze jedną, wszystko się zawiesi, a laptop zacznie dymić”.
Dla kogo jest ta książka?
Przede wszystkim Carla Naumburg kieruje ją dla matek, a szkoda, bo nie ukrywam – liczyłam, że ojcowie też będą mogli ten poradnik poczytać.
No to dla jakich dokładnie mam ten poradnik?
Dla zagubionych, przytłoczonych, dla tych, które jeszcze nie potrafią wyluzować. Ja już się nauczyłam funkcjonować w tym chaosie i niektóre rzeczy mnie nie ruszają. Mam dystans do pewnych spraw i osobiście uważam za czas spędzony przy tej pozycji za zmarnowany. ALE! Wiem, że są mamy, którym ta pozycja się przyda. Uświadomi im, że niepozmywane naczynia, czy bajki w telefonie o godzinę dłużej niż zwykle to żadna zbrodnia. Ta lektura może im pomóc w przypomnieniu sobie, że oprócz MAMĄ jest się zwykłym CZŁOWIEKIEM, ze zwykłymi ludzkimi potrzebami. Jeśli znacie taką osobę, myślę, że może ten poradnik jej pomoże.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu @nakanpie.pl - Dziękuję!
Jesteś rodzicem? To zapewne zdarza ci się krzyczeć na swoje dziecko. Z bezsilności, zdenerwowania, z miłości. „Jak nie krzyczeć na swoje dziecko” Carli Naumburg to pełen praktycznych rad i wskazówek p...
Jesteś rodzicem? To zapewne zdarza ci się krzyczeć na swoje dziecko. Z bezsilności, zdenerwowania, z miłości. „Jak nie krzyczeć na swoje dziecko” Carli Naumburg to pełen praktycznych rad i wskazówek p...
Dziwne, pomimo tego że sama nie mam dzieci to lubię sięgać po poradniki ich dotyczące. Tak na zaś. I ma to swoje plusy. Bo takie poradniki sprawdzają się na co dzień, w życiu. Z tym że trzeba pamięta...
Puszczają Wam czasem nerwy? To przecież wiadomo, że tak. Nie jesteśmy aż tak wspaniali, jak nam się wydaje. Książkę "Jak nie krzyczeć na swoje dziecko" czytałam nie z perspektywy rodzica, lecz przys...
Pozostałe recenzje @Almaranth
Zabawa w kotka i myszkę - kiepski dark romance
Opis książki zapowiadał intrygującą, mroczną historię pełną pasji, romansu, niebezpieczeństwa. Sięgnęłam, bo spodziewałam się fantastycznej historii, może czegoś w stylu...
Są różne książki o tematyce erotycznej – mniej lub bardziej udane. Jednak zwykle oprócz samych aktów, mają w sobie to „COŚ”. COŚ – czyli intrygujących bohaterów, chemię ...