Współpraca reklamowa @wydawnictwojaguar
Jesteście typem czytelnika, który mocno przeżywa wszystko to, co dzieje się w danej książce, czy raczej podchodzicie do fikcji literackiej ze zdrowym dystansem?
Ja jestem ogólnie bardzo emocjonalna. Wiele rzeczy mnie wzrusza i potrafię rozczulić się w mgnieniu oka, ale również tyle samo czasu zajmuje mi zdenerwowanie się i wyrzucenie swojej frustracji. Nie inaczej jest w przypadku książek. Im więcej emocji wywołuje we mnie dana publikacja, tym najczęściej bardziej mi się podoba. A jak było w przypadku drugiej części dylogii "Let me know" autorstwa Zuzanny Wólczyńskiej? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Akcja "Let me love you" rozgrywa się dwa lata po tym, jak Noah wyjechał z Kalifornii. Przez ten czas zarówno jego życie, jak i to, które wiedzie Bee, uległo znacznej zmianie. Oboje zamieszkali w zupełnie innych miastach, podjęli pracę oraz rozpoczęli studia. Mogłoby się wydawać, że żadne z nich nie rozpamiętuje ostatnich wspólnych wakacji, ale czy aby na pewno?
Jedno jest pewne. Odnowienie kontaktów będzie dla nich albo czymś, co ostatecznie ich zniszczy, albo impulsem, który połączy ich aż do śmierci. Czy związek na odległość w ogóle ma szansę przetrwać? Czy skrzętnie skrywane tajemnice dokonają spustoszenia w ich światach? Czy miłość okaże się wystarczająca, by pozostawić przeszłość za sobą? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że po przeczytaniu pierwszej części czułam ogromny niedosyt, dlatego miałam ogromną nadzieję, że autorka jednak zdecyduje się na napisanie kontynuacji losów Noaha i Bee. Ich historia chociaż piękna, była niewątpliwie bardzo skomplikowana, więc wcale nie dziwi mnie fakt, że w tej materii w drugiej części nic się nie zmieniło, a wręcz mam wrażenie, że w "Let me love you" los nie był dla nich ani trochę łaskawszy.
Chociaż od ostatniego spotkania głównych bohaterów minęły dwa lata, miałam trochę wrażenie, że ten czas nie pozwolił im dorosnąć. Jakiś rodzaj zmian dokonał się w ich organizmach. Zmienili się fizycznie oraz przewartościowali swoje priorytety, ale niektóre sceny z ich udziałem, a w szczególności część bezsensownych kłótni, utwierdziło mnie w przekonaniu, że mentalnie nadal są tymi samymi dzieciakami, których poznałam przy okazji czytania poprzedniego tomu. Zdecydowanie zabrakło mi takiej konkretnej szczerej rozmowy między nimi i to znacznie wcześniej niż ta, która odbyła się przed epilogiem.
Bardzo podobało mi się za to, że autorka w niektórych rozdziałach postanowiła wrócić do wcześniejszych wydarzeń, dzięki czemu pokazała jaką ogromną pracę musiał wykonać Noah, aby poradzić sobie z uzależnieniem.
Myślę, że na uwagę zasługuje również część humorystyczna. Wszystkie docinki, jakimi Noah i Bee wzajemnie się darzyli, za każdym razem rozbawiały mnie do łez.
Jeśli chodzi natomiast o samo zakończenie tej historii, to cóż... Myślę, że znajdzie się zarówno tyle samo przeciwników, co zwolenników takiego zwieńczenia losów Noaha i Bee. I przyznaje, że podczas czytania kilkukrotnie przeszło mi przez myśl, że wszystko zakończy się dokładnie w ten sposób, ale jednak nie jest to to, czego oczekiwałam i na co ostatecznie liczyłam. Chociaż oczywiście przeczytałam wyjaśnienia autorki i przyjęłam je do wiadomości.
Niemniej jednak pomimo iż nie wszystkie momenty tej książki przypadły mi do gustu, serdecznie zachęcam Was do zapoznania się z dylogią "Let me know", ponieważ historia Bee i Noaha, porusza wiele ważnych i trudnych tematów oraz problemy, z którymi mierzy się bardzo duży odsetek społeczeństwa, pokazując, iż jeżeli się chce i przede wszystkim, jeżeli ma się odpowiednie wsparcie, można sobie z nimi poradzić.