„Twarz anioła, serce węża”
Nastoletni Samuel, wychowywany tylko przez bardzo prawą i religijną matkę, wpada w problemy z mafią narkotykową. Chłopak sprawia, że ważna transakcja narkotykowa nie dochodzi do skutku. Co oznacza dla niego masę kłopotów i oddech na plecach poszukujących go przestępców. Chłopak ucieka z domu i szuka schronienia. W końcu znajduje azyl w małej miejscowości w Archipelagu Sztokholmskim. Tam dostaje pracę przy opiece nad nastoletnim chłopcem, Jonasem. Z chłopcem nie ma żadnego kontaktu, na nic nie reaguje, Samuel ma zapewnić mu codzienne towarzystwo. Opiekując się Jonasem Samuel zauważa, jak silna więź łączy chłopca z matką Rakelą. Jej miłość jest widoczna na każdym kroku, łączy ich silna nić porozumienia. I przebywając z dala od domu, Samuel zaczyna odczuwać brak matki, która co prawda była zbyt opiekuńcza, ale to zawsze jest matka. Odnosi wrażenie, że wiele zła jej wyrządził i krzywd, że wiele przez niego przeżyła i ma wielką nadzieję, że kiedyś jej wynagrodzi wyrządzone zło. Matka dowiadując się, że Samuel ma problemy stara się za wszelką cenę pomóc synowi, nawet wbrew swoich przekonaniom i zasadom. Przecież to robi dla syna, jedynej bliskiej osoby, która jej jeszcze została.
Inspektor policji Manfred Olsson prowadzi dochodzenie w sprawie śmierci dwóch nastolatków. Ciała znaleziono w wodzie, w makabrycznym stanie. Policja stoi na stanowisku, że te dwie zbrodnie są ze sobą powiązane, powiem więcej, trop prowadzi do partnera Rakeli, Olaffa. Ale im śledztwo zatacza coraz szersze kręgi, tym krąg podejrzanych się zdecydowanie zawęża. Kto i dlaczego tak naprawdę mordował chłopców? Czyżby boss narkotykowy Igor likwidował niewygodnych świadków? A może jakiś psychopata zadawał ofiarom cierpienie i czerpał z tego satysfakcję? Nie próbujcie zgadywać, jesteście bez szans. Ja już wiem, i nadal nie mogę dojść do siebie …
Uśpienie to mroczna i tajemnicza historia miłości matki do syna, w genialny sposób wkomponowana pomiędzy wątek kryminalny. Autorka wspaniale przestawia nam bezgraniczną i bezkompromisową siłę miłości rodzicielskiej, uczy nas wybaczania, ukazuje wielką moc wiary i nadziei. Nadzieja zawsze umiera ostatnia, relacje matki z synem są tego doskonałym przykładem. Ta powieść napawa optymizmem i ufnością w ludzi, pokazuje wielką moc, jaka tkwi w każdym człowieku, który nawet podążając złą drogą potrafi dostrzec światełku w tunelu i przejść wielką metamorfozę. Zmienić się, dorosnąć i zrozumieć swoje błędy. Już sam fakt świadomości, że postępowało się źle i nieprawidłowo wobec najbliższych jest nieocenioną wartością. Każda nawrócona owieczka jest na wagę złota.
„Nie masz pojęcia, jak to jest mieć dzieci, myślę. Nie wiesz, jak to strasznie boli, kiedy cierpią, jaka nadludzka siła wstępuje w matkę, kiedy potrzebują pomocy, albo jak przeraźliwie się boi, kiedy czuje, że coś im grozi”.
Nie znam wcześniejszej twórczości Camilli Grebe, ale już jestem jej wierną fanką. Ten skandynawski surowy styl, klimat wyobcowania i trudno definiowanej magii, wyraźne zarysowanie psychologicznych portretów bohaterów, zniewala i wzmaga w nas nieposkromiony apetyt na jeszcze więcej. Czy można czegoś więcej oczekiwać po dobrym thrillerze? Ja jestem w pełni usatysfakcjonowana, moje przeżycia przeszły najśmielsze oczekiwania.
Klimatyczna i przerażająca, skłaniająca do głębokich refleksji nad wartością i stanem relacji międzyludzkich. Powoli, nawet powiedziałabym, że flegmatycznie prowadzona akcja, jest wartością dodaną i dodaje smaczku powieści, pozwala na zmierzenie się stanem własnych uczuć i określić stopień uzależnienia od drugiego człowieka.
„Można tylko współczuć ludziom – stwierdza. Bo miłość zawsze łączy się z nieszczęściem. A mimo to nie można przed nią uciec”.
Nie wiem co ta powieść ma w sobie takiego, że od niej nie można się oderwać, dopóki nie dojdzie się do odkrycia prawdy. Prawdy, która jest przerażająca i smutna.
Uwielbiam powieści, w której cała historia jest przedstawiona z kilku perspektyw. W tym przypadku swoimi przemyśleniami i spojrzeniami dzielą się z nami Samuel, jego matka, policjant Manfred Olsson. Trzy różne osoby, trzy niezależne spojrzenia i relacje z pierwszej ręki. Każdy z nich oczywiście występuje w innej roli. I to dzięki takiej różnorodności czytelnik ma całościowe i niczym nie ograniczone spojrzenie na całą opowieść. A prowadzona w pierwszej osobie narracja wzbogaca nas w bezpośrednie przeżycia każdego z narratorów. Otrzymujemy o wiele więcej, osobiste relacje i wewnętrzne rozterki każdego z nich są niczym nie skrępowaną lawą, która wypływa z nas niczym nie ograniczonym strumieniem …
Szokująca, wybuchowa jak dynamit, przyciągająca jak magnes i rażąca jak bomba atomowa. Emocje niesamowite, po skończeniu odczuwałam niedosyt, chciałabym jeszcze więcej, było tak niecodziennie. Zalecam ostrożność w sięganiu po tę powieść, może być niebezpieczna. Dla czytelników o mocnych i stalowych nerwach. Dzieło na miarę mistrza!