Czy milczenie oznacza zgodę? Czy gdyby w Twoim domu dochodziło do przemocy, miałbyś/miałabyś odwagę powiedzieć: „STOP! Nie rób mi krzywdy!”? 💬
Niestety, wiele badań dowodzi, że w przemocowym domu osoba maltretowana, zastraszana, nie ma odwagi, aby się sprzeciwić. Dzieje się tak w szczególności w domach, gdzie na pozór dla otoczenia wszystko wygląda normalnie, a prawdziwa tragedia rozgrywa się dopiero za zamkniętymi drzwiami. Ofiara przemocy boi się powiedzieć „nie”, boi się poprosić o pomoc, a wszystko dlatego, że obawia się, iż nikt jej nie uwierzy. Podobnie było w przypadku Marty Łuczyńskiej – głównej bohaterki najnowszej powieści Eli Downarowicz.
„Marta” Eli Downarowicz to z całą pewnością najmocniejsza książka w dorobku autorki. Każdy, kto zna jej twórczość, wie, że pani Ela nie boi się poruszać trudnych tematów, co udowodniła w „Aleksandrze”, „Monice” czy „Eli”. Każda z tych historii opowiada o niełatwych losach kobiet, a nawet i mężczyzn. Jednak w przypadku „Marty” to, według mnie, zupełnie inny wymiar brutalności i dramaturgii życia osoby będącej ofiarą przemocy domowej – zarówno fizycznej, jak i psychicznej.
Historię Marty poznajemy z perspektywy dwóch ram czasowych – przeszłości, gdzie dowiadujemy się, przez co kobieta musiała przejść, oraz teraźniejszości, gdy Marta przebywa w więzieniu za rzekome usiłowanie zabójstwa swojego męża. Czytając o losach kobiety, płakałam i współczułam jej każdego złego słowa, każdego zadanego ciosu, a także odwrócenia się jednej z córek, ślepo zapatrzonej w ojca.
Postać Marty została genialnie wykreowana. Jej walka o godność, próby uwolnienia się od męża, targające nią emocje związane z córkami i mężczyzną, którego naprawdę kochała, sprawiły, że moje serce pękało na pół. Do tego dochodzi jeszcze postać pani prokurator, uprzedzonej do całej sprawy, bo przecież szanowany policjant nie mógłby być sprawcą domowej przemocy – to doprowadzało mnie dosłownie do szału. Tutaj tak naprawdę każdy z bohaterów został przedstawiony w taki sposób, aby wzbudzać jakieś emocje – od tych pozytywnych po najbardziej negatywne.
Eli Downarowicz w idealny sposób udało się ukazać, jak destrukcyjną moc ma przemoc domowa. Wszystkie emocje Marty były namacalne, a całość napisana została w sposób niezwykle realistyczny. Dzięki temu z łatwością wciągnęłam się w lekturę i, pomimo że nie była łatwa, nie chciałam się z nią rozstawać. Jak najszybciej chciałam się dowiedzieć, czy los uśmiechnie się do Marty. Co więcej, niejednokrotnie zostałam zmuszona do przemyśleń, czy aby na pewno nie uciekają mi jakieś znaki, które świadczyłyby o przemocy w domach moich bliskich. Bo nie ukrywajmy – czytając książkę, można było dostrzec kilka sygnałów, na które mogły zareagować przyjaciółki kobiety, jednak tego nie zrobiły, ślepo wierząc w zapewnienia Marty, że wszystko jest w porządku.
Pisząc o tej książce, nie można także pominąć wątków drugoplanowych, czyli historii współosadzonych Marty. Najbardziej ruszyła mnie historia kobiety, która zabiła partnera próbującego dobrać się do ich córki. To, co działo się w tym domu, było dla mnie chyba jeszcze gorsze niż przeżycia Marty… Szczerze mówiąc, chciałabym lepiej zagłębić się w tę historię i poznać wszystkie jej szczegóły. Kto wie, może podsunę tym zdaniem pomysł na jedną z kolejnych książek?
„Marta” to powieść, którą po prostu trzeba przeczytać. To historia, którą należy traktować jako przestrogę, ale także uczula na to, aby zwracać uwagę nawet na najmniejsze szczegóły, które mogą nas niepokoić w życiu bliskich czy nawet obcych nam osób. Jeżeli coś ewidentnie nam nie pasuje, nie bójmy się podejść i zapytać, czy aby na pewno wszystko jest dobrze. Kto wie, być może staniemy się osobą, która wyzwoli w ofierze chęć do walki o siebie i swoje życie? Jeżeli szukasz lektury pełnej emocji, „Marta” jest dla Ciebie. Serdecznie POLECAM!