"Dużo przeszłaś moje biedactwo... Ale nie martw się, czasem życie stawia przed nami przeszkody, które sprawiają, że sięgamy dna, a potem się okazuje, że jednak mamy dość sił, żeby się od tego dna odbić i zbudować swoje szczęście od nowa..."
Mówi się, że los czy może jakaś siła wyższa nie lubi kiedy coś planujemy. Powiedz głośno o swoich planach a na pewno się nie sprawdzą. Macie tak czasami? Tak jakbyśmy od razu, po wypowiedzeniu swoich marzeń, oczekiwali kłód rzucanych pod nogi. Czasami stajemy w miejscu i ze strachu przed porażką nie ruszamy się. Tkwimy w jednym punkcie tracąc swoje plany i gorzkniejemy patrząc, jak inni nas mijają. Czasami jednak staramy się omijać rzucane nam pod nogi kłody. Przeskakujemy, potykamy się, upadamy ale próbujemy. Sami lub znajdujemy kogoś, kto wyciągnie do nas pomocną dłoń. A czasami zbieramy te kłody i budujemy coś, co wznosi nas na wyżyny i okazuje się, że nasze plany nijak się mają do zastanej rzeczywistości a miejsce, w którym się znaleźliśmy pokazuje, że możemy marzyć więcej i śmielej.
Beata pochodziła z maleńkiej wsi, której próżno byłoby szukać na mapie. Wychowywana w rodzinie wielodzietnej bardzo szybko szybko zrozumiała, że jeśli chce coś osiągnąć musi to zrobić sama, bo na rodziców nie ma co liczyć. Po skończonej podstawówce złożyła dokumenty do trzech liceów i jako zdolna uczennica do każdego została przyjęta. Wybrała to, które było najdalej od rodzinnej miejscowości. Po zdaniu matury Beata dostała się na wymarzone, choć bardzo ciężkie i wymagające studia na wydziale architektury. W biurze projektowym poznaje swojego przyszłego męża Witka. Ich miłość jest taka trochę zaborcza. Chcą być tylko ze sobą i dla siebie. Nikt i nic się nie liczy i nic więcej nie jest im do szczęścia potrzebne poza swoją obecnością. Każdy, kto ich widział lub odwiedzał czuł się jak intruz.
Wielką pasją Beaty i Witka są wyprawy na górskie szlaki. Podziwianie piękna przyrody, jej surowość, dzikość i niedostępność ale także magię i zachwyt. Kiedy zbliża się dziesiąta rocznica ślubu właśnie wyprawą Szlakiem Srebrnych Mgieł chcą ją uczcić.
"Wyprawa Szlakiem Srebrnych Mgieł miała być ich wspólnych dokonaniem. Właśnie tak zamierzali uczcić te dziesięć lat: tylko we dwoje, wśród wspaniałych krajobrazów i dzikiej przyrody, wędrując po górach, lasach i dolinach, podziwiając malownicze jeziora, strumienie, polany i kaniony. Wolni, szczęśliwi, wytrwali i dumni po pokonaniu kolejnych kilometrów. Ta podróż miała jeszcze bardziej zbliżyć ich do siebie, dołożyć kolejną nić do tych pozostałych setek, które splatały coraz mocnej ich życia. Nićmi tymi były małe i duże rytuały, poświęcenia, radości, wspólne zachwyty i rozkosze smutki i stresy, osiągnięcia i marzenia."
Niestety Witek ginie w wypadku samochodowym. Beata nie widzi już dla siebie sensu życia, bo jak żyć bez kogoś, kto był dla ciebie całym światem? Jak żyć kiedy traci się kogoś, kogo kocha się można nawet bardziej niż siebie samego? Kiedy po raz kolejny w snach widzi Szlak Srebrnych Mgieł postanawia pojechać na szlak i mieć nadzieję, że tam poczuje obecność męża.
Na miejscu okazuje się jednak, że zmieniły się przepisy i że aby móc wyruszyć na szlak będzie jej potrzebny przewodnik. Z pomocą Harrego Beata pokonuje swoje fizyczne słabości. Jej siła, upór i determinacja w walce o swoje wykształcenie przekłada się na całą wyprawę. Jednocześnie także jej kruchość i wrażliwość nie zamyka jej na piękno przyrody. Będąc na szlaku kobieta otwiera się na życie. Daje sobie przyzwolenie na szczęście i na nowy początek. Symbolicznie żegna się z mężem i daje sobie prawo i przyzwolenie na życie już bez niego.
Czytając pierwsze co mi przyszło do głowy to to, że jest to nudna książka. Może trochę naiwna i taka, z braku lepszego określenia, cukierkowa. Wydawała mi się mało realna a wręcz może nawet i bajkowa. Dopiero po czasie, po kilkunastu stronach doszło do mnie, że to ja źle ją odbieram. Wzięłam ją do ręki mając pewne oczekiwania, a kiedy nic, co przewidywałam się nie sprawdziło od razu ją skreśliłam. Odłożyłam książkę na półkę, zmieniłam nastawienie i sięgnęłam po nią ponownie.
Chłonęłam piękno szlaku bez swoich oczekiwań jednak z przemyśleniami. Próżno tu szukać pędzącej akcji. Nie ma tajemnicy ani zagadek a mimo to trudno się oderwać od książki. Autorka stworzyła szlak, którym każdy powinien przejść. Ten szlak pokaże wam jacy jesteście silni i wytrzymali. Pomimo przeszkód i problemów na szlaku odnajdziecie spokój. Zgubicie się w lesie by za chwilę móc się odnaleźć. Cisza pozwoli wam usłyszeć własne myśli. Coś niebywałego jak bardzo chciałabym tam być.
Nadzieja. To jest to co płynie z tej książki. Nadzieja na to, że wszystko dzieje się po coś. Nadzieja na to, że każda burza kiedyś się skończy a po niej wyjdzie słońce, bo życie to ciągła wędrówka. Czasami wkładamy mnóstwo wysiłku wspinając się pod górę, czasami lekko schodzimy w dół, czasami dłużej stoimy na szczycie i podziwiamy widoki.
Autorka tak plastycznie opisała Szlak Srebrnych Mgieł, że pomimo tego, iż nie przepadam za górami to jednak chciałabym go zobaczyć.