Mówi się, że jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Jednak w przypadku krajów z silnymi niegdyś wpływami ZSRR należałoby zmienić to powiedzenie: jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o teczki.
We wrześniu 1992 roku cała Polska żyła sprawą brutalnego zabójstwa byłego PRL-owskiego premiera, Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji Solskiej. Jednak jak można się spodziewać, nasza Policja zasadniczo różni się od swoich odpowiedników z kart powieści kryminalnych – w wyniku nieudolnego śledztwa nie udało się ustalić motywu ani sprawców. Sprawa ta powróciła na wokandę sądu w 2020 roku, co rodzi słuszne pytanie czy w końcu poznamy prawdę.
W reportażu można wyodrębnić trzy główne wątki, które przez cały tekst się ze sobą przeplatają. Po pierwsze jest to historia życia Piotra Jaroszewicza. Gdyby nie jego tragiczny koniec, można by rzec, że mamy tu do czynienia z burzliwą sagą rodzinną. Od zsyłki w głąb Związku Radzieckiego, perturbacji w życiu osobistym, przez błyskawiczną karierę wojskową, piastowanie wysokich stanowisk, aż po „jesień życia” w cieniu strachu. Czy historia ta mogłaby potoczyć się inaczej, gdyby Jaroszewicz nie postanowił spisać swoich wspomnień? Kto bardziej obawiał się ich publikacji: dawni komunistyczni działacze czy może nowi bohaterowie – członkowie „Solidarności”, którzy po transformacji stali się nową elitą?
Drugi wątek – śledztwo w sprawie zabójstwa. Autorka opisuje wszystkie poważniejsze tropy, jakimi podążała Policja. Nie nastawia się jednak na tanią sensację, obala tezy, które choć często wydawały się bardzo prawdopodobne, były nieprawdziwe. Punktuje też błędy w prowadzeniu śledztwa, które mogły mieć wpływ na jego wynik. Pozostaje pytanie czy były to celowe działania czy jedynie nieudolność i pośpiech, może niewiedza.
Wątek trzeci, dotyczący obecnego procesu gangu karateków. Poprzez ukazanie historii „kariery” przestępców z Radomia, Monika Góra krok po kroku obnaża farsę, jaka dzieje się niemal na naszych oczach. Kto bowiem uwierzy, że zabójstwo to miało motyw rabunkowy, jeśli z domu premiera nie zginęły cenne przedmioty, za to nie odnaleziono jego dzienników?
Do tego dodałabym jeszcze jednego bohatera zbiorowego – są to wszyscy ludzie, którzy „coś” znaczyli: byli u władzy, mieli kontakty, w mniej lub bardziej legalny sposób dorabiali się. Autorka stworzyła przerażający, ale i fascynujący obraz Polski przed i po transformacji. Pokazała mechanizmy rządzące państwem, konszachty z mafią, samowolę ludzi nie bojących się kary. Pada tu wiele znanych nazwisk, wielu szarych eminencji nie poznamy. Mnie osobiście zainteresowały też informacje dotyczące Lecha Wałęsy – ale to temat na oddzielną książkę…
Czy kiedykolwiek poznamy prawdę o zabójstwie Jaroszewiczów? Wydaje się, że nadal żyje za dużo ludzi, którym ta prawda byłaby nie w smak. Choć książka Moniki Góry nie odpowiada jednoznacznie na to pytanie, to doskonale systematyzuje wiedzę o tej sprawie. Szkoda jedynie, że pozycja ta ukazała się przed zakończeniem procesu, przez co jest jakby niepełna, brakuje w niej rozdziału.
Dla kogo jest ten reportaż? Nie od dziś wiadomo, że życie pisze najlepsze scenariusze, nawet jeśli są to horrory. Książka Moniki Góry jest więc świetną alternatywą dla wymyślnych i przekombinowanych kryminałów. Jest napisana w taki sposób, żeby zaciekawić czytelnika i utrzymać jego zainteresowanie do ostatnich stron. Każdy znajdzie tu coś dla siebie: miłośnik kryminałów drobiazgowo opisaną zbrodnię i śledztwo, czytelnik, który pamięta tamte czasy, będzie miał okazję przypomnieć sobie o głośnych niegdyś wydarzeniach, a każdy kto chce znać historię najnowszą Polski, będzie mógł poczytać, w jakiej atmosferze tworzył się nowy ład po 1989 roku.
Chciałabym jeszcze dodać, że na naszym rynku literackim gruntuje się pozycja Moniki Góry. Przyznam, że pewnie nie sięgnęłabym po historię Jaroszewicza, gdyby nie świetne „Miasteczko zbrodni”, poświęcone Iwonie Cygan. Teraz już wiem, że można w ciemno sięgać po każdy reportaż, który wyjdzie spod ręki tej autorki.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl