Bert Hellinger jest bardzo kontrowersyjną postacią. Jego metoda „ustawiania rodzin” ma dużo zwolenników, ale też dużo przeciwników. Wystarczy wejść do Internetu, aby się o tym przekonać. Oczywiście jest dużo reklam grup, gdzie za odpowiednią opłatą można uczestniczyć w takich sesjach, ale jest też dużo wypowiedzi ze świata nauki przeciwnych jego metodzie. Sam mówiąc o ustawieniach rodzin – a także o nowych ustawieniach rodzin- nie używam określenia „metoda terapeutyczna”, lecz pomoc życiowa. Nie może używać określenia „metoda terapeutyczna” gdyż nie spełnia ona żadnych wymagań jej dotyczących. Natomiast jest to w tej chwili bardzo modny kierunek. Mnie po przeczytaniu ogarnęło przerażenie i będę omijać książki tego pana z daleka.
Najbardziej charakteryzuje go zadanie na stronie 125: „Dawanie przyrzeczenia nie stanowi dla mnie problemu – i tak robię potem to, co ja uważam za słuszne. W tym zakresie poruszam się poza granicami moralności.” Czy tylko w tym zakresie?
Tekst autobiografii jest podzielony jego przemyśleniami i uwagami ogólnym (złotymi myślami).Występuje jednak dużo sprzeczności. Z jednej strony pisze, że najpierw należy się wyciszyć, wsłuchać się w swoje wnętrze i poczekać na impuls zanim się podejmie decyzję. Z drugiej strony, kiedy według niego traci poprzez napisany na niego donos możliwość sakry biskupiej od razu odchodzi, zrywa wszystko z natychmiastowym skutkiem, nawet nie ustosunkowując się do treści zarzutu. Nie odchodzi jednak w próżnię, wie, że będzie kierownikiem Seminarium Duchownego. Z jednej strony pisze, że wyrzeczenie „może przynieść rozluźnienie i uwolnienie (…)gdy dążymy do jakiegoś celu , który jest dla nas ważny, wyrzekamy się wielu rzeczy stojących nam na przeszkodzie. Wyrzekanie jest wtedy ceną za to, co zyskujemy.” Parę stron dalej pisze, że wszystkie wyrzeczenia jego jako księdza były złe i nic nie dały. Widać zmienił się cel. Może jednak sam cel się nie zmienił, ale środki do niego prowadzące.
Ciekawa jest jego droga życiowa. Jako chłopiec chciał zostać księdzem, gdyż „pięknie by było (…) gdybym i ja mógł, jako ksiądz stanąć przed ołtarzem i mieć takie oddziaływanie na wiernych. Później doszła jeszcze jedna motywacja: „Zawód duchownego wiązał się w tamtych czasach z wysokim poważaniem. Jednak z czasem okazało się, że we współczesnym świecie wpływ na ludzi jak i prestiż dla duchownych maleją. Odnalazł więc gałąź, która się właśnie rozwijała, gdzie nie tylko mógł mieć wpływ na ludzi, prestiż, ale też niezłe dochody. Odchodzi więc ze stanu duchownego i kończy kolejne kursy różnych powstających psychoterapii. Jednak nie mając żadnego wykształcenia w tym kierunku i nie będąc terapeutą, stosowanie kolejnych terapii na ludziach musi zaniechać. Stwarza więc w oparciu o inne psychoterapie jak na przykład psychodramę własną metodę – ustawienia rodzin.
Według niego: „Przychodząc na świat, stajemy się częścią tej samej wspólnoty duszy, duchowego pola, które dzielimy ze wszystkimi członkami naszej rodziny i która nas z nimi w głęboki sposób wiąże. Równocześnie sami stajemy się też częścią losu innych.”
„Uświadomiłem sobie dwóch form sumienia: sumienie osobiste i sumienie grupy, klanu. Chodzi tutaj o duchowe pole.”(str. 148)
Okazuje się, że sumienie osobiste jest zupełnie relatywne, jak pisze: „Dlatego mamy inne sumienie w relacji z matką i inne w relacji z ojcem. Inne w rodzinie i inne w pracy. Inne w kościele, inne w knajpie.” Sumienie ma zaspakajać trzy potrzeby
- potrzebę przynależności
-potrzebę wyrównywania między dawaniem i braniem. Do wyrównania musi dojść nie tylko w zakresie dobra, ale także w zakresie zła.
- potrzeba porządku, które on określa. Przeszłe pokolenia są wyżej i musimy im służyć. Na przykład złem jest jak dziecko pomaga rodzicom, to się zemści. (str. 152)
Najważniejsze to jest ród, przeszłe pokolenia mają bezpośredni wpływ na nasze życie i postępowanie. Członek rodziny przejmuje w zastępstwie los osoby kiedykolwiek wcześniej wykluczonej z rodziny. Myśli jak ona, odczuwa jak ona, żyje w podobny sposób jak ona i choruje jak ona, a nawet w podobny sposób umiera. Żyje ona w służbie osoby wykluczonej i reprezentuje jej prawa.” Podał przykład: ” żonaty mężczyzna poznaje inną kobietę i mówi do żony: „Nic mnie już nie obchodzisz”. Kiedy na świat przychodzą dzieci z nowego związku, jedno z dzieci będzie reprezentowało pierwszą żonę, którą opuścił, i, być może, będzie ono zwalczało ojca z taką samą nienawiścią, jaką odczuwa żona. Albo odsunie się od niego a takim samym smutkiem, jaki stał się jej udziałem. Dziecko nie będzie jednak wiedziało, że uosabia i daje wyraz osobie wykluczonej.”(str.157) Tych przykładów jest bardzo dużo. Jednak można to zmienić dzięki odpowiednio opłaconej procedurze.
Istnieje coś takiego jak porządek miłości, który wymaga, by kobieta podążała za mężczyzną. To znaczy idzie za nim do jego rodziny, języka, kultury. Jeżeli jest na odwrót, mąż i dzieci podążają za matką to w tym związku dzieje się źle. Str 175
Jego spojrzenie na choroby, które nas dotykają jest też kontrowersyjne. „ Z moich obserwacji wynika, że prawie wszystkie choroby, także chroniczne, niebezpieczne czy też zagrażające życiu, jak rak, mają coś do czynienia z osobami, które zostały wykluczone. (…) Czas dzielący wystąpienia choroby od wykluczenia może wynosić przy tym kilka pokoleń.”
„Schizofrenia nie jest chorobą, lecz problemem systemowym. Znajdziemy ją tylko tam, gdzie doszło do morderstwa wewnątrz rodziny.’
Atropowe zapalenie skóry to gniew z powodu doznanej krzywdy, która nie dotyka krzywdziciela, ale zostaje przesunięty na dziecko w postaci choroby.
Rak u kobiet oznacza, że odwróciły się one od swych matek, a nadwaga u kobiet w przenośnym rozumieniu zjadają one odrzuconą przez siebie matkę. To tylko niektóre przykłady wpływu na nas przodków. „Ciekawe” są powiązanie samobójstw z dziejami poprzednich pokoleń.
Dużo jego poglądów wzbudzało mój sprzeciw. Jednak najbardziej zaszokowała mnie opinia o związkach kazirodczych. Oburzenie i pociąganie takie człowieka do odpowiedzialności karnej jest bardzo złe. Dziewczynka wykorzystywana powinna powiedzieć takiemu ojcu; „Bardzo cię kocham i robiłam dla ciebie wszystko.” Jednocześnie wskazuje, że w kazirodztwie winna jest też matka, bo za mało dawała mężowi. Kazirodztwo jest formą wyrównania. Rozumiem, że nienawiść najbardziej niszczy osobę nienawidzącą, ale czy to jest rozwiązanie?
Przyznaję się, że po jej przeczytaniu poczułam niesmak. Jednak nie oceniam poglądów autora, ale napisaną przez niego autobiografię. Ta natomiast dostarczyła mi pełnej informacji o jego życiu, jak i o metodzie ustawiania rodzin. Napisana jest prostym językiem, gdzie autor stara się nawet odnieść do swych przeciwników, gdyż występowały samobójstwa po jego seansach. Ciekawa pozycja, aby poznać życie i poglądy autora.
"Książkę otrzymałem/otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl"