Agnieszka Błotnicka to była pracowniczka Radia Zet, autorka scenariuszy do takich produkcji jak Ulica Sezamkowa, Tata a Marcin powiedział, Marzenia do spełnienia czy Na Wspólnej. Pani Agnieszka jest również cenioną pisarką literatury dla dzieci i młodzieży, obdarzoną nagrodą IBBY za pozycję: "Kiedy zegar wybije dziesiątą". Jej książka "Koniec wiosny w Lanckoronie" nie zalicza się jednak do tytułów przeznaczonych dla młodszych czytelników, co można zauważyć już po jego opisie zamieszczonym, na swoją drogą ślicznej i przyciągającej wzrok, okładce.
" Zabawna i pełna ciepła opowieść o uczuciach, odważnych zmianach i urokach jedzenia."*
Magda jest kobietą o pełniejszych kształtach, jednak do tej pory nie było to dla niej problemem. Co się więc zmieniło, że zdecydowała się przejść na dietę?
Wszystko zaczęło się od pewnego wyjazdu do znajomych jej chłopaka- Filipa. To właśnie po powrocie stamtąd jej mężczyzna zaczął się dziwnie zachowywać, czego efektem był rozpad ich związku. Magda postanowiła więc odpocząć i zrozumieć jak do tego doszło, a przy okazji popracować nad swoją sylwetką, gdyż podejrzewała, że także i ona mogła mieć wpływ na ostatnie wydarzenia. Dosłownie z dnia na dzień spakowała więc walizkę i ruszyła przed siebie. Traf chciał, że wylądowała w Lanckoronie, pięknym górskim miasteczku. Poznała tam grono niezwykle przyjaznych osób, a także w końcu zaczęła rozmyślać nad swoim życiem.
Wrażenia i rekomendacje
Czytając książkę Pani Błotnickiej odnosi się wrażenie, jakby to był pamiętnik. Magda, która jest narratorką, z drobiazgowością opisuje nam swoje przemyślenia, wspomnienia a nawet przebieg jej dnia. Z jednej strony ma to swoje plusy, gdyż uzyskujemy wgląd w jej psychikę oraz charakter, z drugiej powoduje, że akcja niemiłosiernie się dłuży i nie posiada zbyt wiele dynamizmu, gdyż autentycznie brakuje w niej dialogów.
Sama główna bohaterka jest kobietą o rozchwianym charakterze. Magda to dobra pracowniczka, przyjaciółka i lojalna partnerka. Niestety jest ona jednocześnie osobą o niskim poczuciu własnej wartości, która nie potrafi się do końca zaangażować w związek i sama stwarza sobie problemy. Sposób w jaki relacjonuje nam swoje życie ukazuje, że jak każdy miewa wzloty i upadki. Nie można jej jednak uznać za człowieka wiecznie użalającego się nad sobą, gdyż często widać, że mimo wszystko stara się nabierać dystansu i obiektywnie analizować co robi źle. Jej rozmyślania na temat dotychczasowego życia, których podejmuje się w trakcie urlopu, pozwalają w końcu odkryć, dlaczego z Filipem nie wyszło, a także mam wrażenie, wpływają na zmianę jej charakteru- na lepsze.
Aby zrównoważyć nam braki głównej bohaterki występują w tej historii niesamowite opisy jedzenia i przyjemności, jakie nam ono dostarcza, czy też powinno dostarczać. Dla Magdy początkowo największym problemem jest fakt, że musi zrezygnować ze według niej samej, smacznej kuchni, na rzecz sałatek i jogurcików. Sam pomysł odchudzania wydaje się więc idiotyzmem i mocno ingeruje w spokój ducha tej kobiety. Z żalem powraca więc ona wielokrotnie do doznań smakowych, których dostarczają jej ulubione potrawy i plastycznie nam je opisuje, tak że sami robimy się strasznie głodni. Kilka listków sałaty zamiast konkretnej mięsnej potrawy, wieczny ruch zamiast chwili odpoczynku z książką- te oraz kilka innych zasad sprawia kobiecie wiele trudności, dlatego nic w tym dziwnego, że zdarza się jej naruszać zaplanowaną dietę. Wątek odchudzania zajmuje tutaj dość znaczące miejsce, ponieważ gdy tylko Magda nie myśli o swoim nie udanym związku z Filipem od razu zaczyna myśleć o jedzeniu lub odchudzaniu. Na krótką metę jest to nawet ciekawe, jednak na dłuższą, tak jak już wspomniałam wprowadza to niepotrzebne dłużyzny.
Koniec wiosny w Lanckoronie to lekka i przyjemna lektura. Opowiada nam ona o wewnętrznej podróży w poszukiwaniu istotnych dla życia odpowiedzi oraz o walka o lepsze samopoczucie i wygląd. Nie jest to książka wybitna, ale sadzę, że paniom się spodoba.
*cytat pochodzi z okładki książki