Carys jest samotną matką kilkumiesięcznej Sunny. Jedynym momentem, kiedy może sobie odpocząć, jest ten, gdy córka śpi. Niestety przez sąsiada, który mieszka za ścianą, nie jest jej to dane. Mężczyzna sprowadza sobie kobiety na noc do domu, a że ściany są cienkie, dziewczyna słyszy dosłownie wszystko, co spędza jej sen z powiek. Po jakimś czasie Carys nie wytrzymuje i gdy nadarza się ku temu okazja, zwraca uwagę sąsiadowi. Deacon nieco zmieszany całą tą sytuacją obiecuje, że będzie ciszej i jednocześnie proponuje pomoc dziewczynie. Kilka dni później role się odwracają, gdyż malutka Sunny trochę się pochorowała i Carys nie może znaleźć sposobu na uspokojenie jej. Gdy kobieta słyszy pukanie do drzwi, wie już, że musi ogromnie przeprosić za zaistniałą sytuację, jednak okazuje się, że Deacon wcale nie przyszedł się awanturować. Wręcz przeciwnie, zaproponował pomoc i wziął małą na ręce, po czym ku ich zdziwieniu, dziewczynka przestała płakać. Z każdym kolejnym dniem, seksowny sąsiad przychodził z kawą i pomagał Carys w różnych rzeczach, tym samym rozpoczynając cudowną przyjaźń, ale czy na przyjaźni się skończy?
Jest to historia o przyjaźni przeradzającej się w miłość, która wystawiana jest na wiele prób. Bohaterzy zmagają się ze swoimi demonami z przeszłości, stopniowo zbliżając się do siebie. Jedno ich spotkanie, które było dosyć niezręczne dla obu stron, zapoczątkowało coś wspaniałego. Powieść porusza dosyć delikatny temat, jakim jest wychowywanie dziecka z zespołem Downa. Jest to przedstawione z tego dobrego punktu, gdzie matka i bliskie jej osoby, tak naprawdę podchodzą do tego całkowicie normalnie. Niestety zdarzyły się sytuacje opisywane przez Carys, gdzie ludzie, zaglądając do wózka, od razu jej współczuli, co moim zdaniem było po prostu chamskie. Rozumiem, że choroba dziecka jakakolwiek by nie była, sprawia przykrość, ale jak podejdziemy do tego z innej strony, chociażby tej przedstawionej w książce, to tak naprawdę nie widać różnicy pomiędzy zdrowym czy chorym. Oczywiście w kwestii rozwoju brzdąca do swoich rówieśników jest spora przepaść, ale to nie znaczy, że to dziecko jest gorsze. Także bardzo spodobało mi się ujęcie tego tematu w sposób, jaki zrobiła to Autorka.
Od samego początku, na etapie poznawania bohaterów, towarzyszył mi ogrom przeróżnych emocji. Sytuacje w książce wywoływały uśmiech na mojej twarzy i sprawiały, że wybuchałam niekontrolowanym śmiechem. Były również momenty, gdzie się wzruszałam i łzy leciały mi jak grochy. Relacja bohaterów czasami bardzo mnie denerwowała, ponieważ nie potrafili przełamać swojej strefy komfortu, a gdy już coś zaczynało się dziać, zaczęli się od siebie odsuwać, bojąc się większego zaangażowania. Z każdym kolejnym rozdziałem ich historia poruszała mnie coraz bardziej, nie byłam w stanie oderwać się od książki. Przeżywałam z nimi wzloty i upadki, czerpiąc radość z tych dobrych momentów i cierpiąc z nimi w tych gorszych. Powieść pokazuje nam, że z każdym problemem jesteśmy w stanie sobie poradzić, gdy mamy przy sobie bliską osobę. Każdy topór wojenny można zakopać i nieważne ile lat minęło, czy co się w tym momencie stało. Nawet najgorsze demony przeszłości nie są w stanie złamać nas na tyle, byśmy nie potrafili ponownie ustać na nogach.
Książkę dostałam od Biura prasowego Helion, za co serdecznie dziękuję, gdyż ta historia bardzo mi się spodobała.