Z całą pewnością nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że czytadła Mastertona często jeszcze zanim ujrzą światło dzienne z miejsca stają się hitami wydawniczymi. Graham zdaje się tę regułę wykorzystywać i kolejne pisane przez niego powieści nie tylko nie mają ambicji aby stać się arcydziełami, ale są wręcz lekturami nastawionymi wyłącznie na pozytywny odbiór ze strony czytelników i trącącymi komercją. Czasem jednak spod jego pióra wyjdzie coś co przypomni nam, że mamy jednak do czynienia z mistrzem gatunku.
"Czternaście obliczy strachu" to zbiór opowiadań, których wspólnym mianownikiem jest jak pisze sam autor podróż do miejsc owianych tajemnicami cywilizacji. Wspomnienia zapomnianych bogów, demonów, tajemnicze miejsca. Autor zabiera nas w tajemniczą podróż do czternastu miejsc z których każde mogłoby stać się sceną dobrego horroru, tym razem dając nam jednak możliwość jedynie krótkiego w nich pobytu - poprzez formę literacką jaką się posłużył - opowiadanie.
Podróż przez trzy kontynenty, rożne wierzenia religijne, tajemnice, historie. Czyż może być cos lepszego dla miłośników horroru?
Wielokrotnie zarzucano mistrzowi master tonowi, ze w konstrukcji swoich powieści niezwykle często odwołuje się do utartego schematu - obsadzając w głównej roli samotnego faceta (Harry Erskine) i każąc mu stawiać czoła tajemniczym siłom nadprzyrodzonym. I rzeczywiście w wielu książkach Mastertona wydaje nam się, że zmienia się jedynie nazwisko bohatera i demon z którym przychodzi się mu mierzyć, a reszta to jedynie detale tworzące błyskotliwą, lekką fabułę. Zbiór o którym piszę jest jak gdyby zaprzeczeniem tej tezy. Forma opowiadania nie pozwala na oswojenie z bohaterem więc mistrz musiał sięgnąć po inne sposoby budowania napięcia i utożsamiania się czytelnika z bohaterem. Opowiadania zaskakują i fabułą i suspensem. Czyta się je jednym tchem i co chwila mamy wrażenie, ze autor nieco drwi nas bo w tym spójnym tematycznie zbiorze zwrot akcji jest często tak silny, że mniej domyślny czytelnik z łatwością poczuje się zagubiony i wypada za burtę myśli przewodniej tomiku. Paradoksalnie nie jest to jednak wada, a zaleta bo potęguje nastrój grozy i dezorientacji. Oczywiście jak to zwykle bywa w przypadku zbioru opowiadań znajdziecie tu tekstu rewelacyjne i takie które nieco śmieszą zamiast straszyć, ale kiedy rozmawiałem o tej książce z innymi, którzy ją czytali okazywało się, że do różnych osób najlepiej trafiały różne teksty. Mi osobiście najbardziej przypadło do gustu opowiadanie "Obiekt seksualny"
Wspomnieć należy również, że pomimo zmiany formy znajdziecie tu wszystko to co miłośnicy prozy Grahama Mastertona tak chwalą. Plastyczny język narracji, świetnie zarysowane, wyraziste postacie, mocne, krwawe sceny i wyuzdany seks. Wszystko to sprawia, że "Czternaście obliczy strachu" to dziełko, które z czystym sumieniem mogę polecić i tym, którzy mistrza już poznali wcześniej, jak i tym, którzy dopiero swoją przygodę z czytadłami Mastertona mają ochotę zaczynać. Na pewno nie będziecie rozczarowani.