„Oczywiście nie wiedziałem, że wkrótce się zakocham. Żadna z myśli, które teraz przywołuję, nie pojawiła się w mojej świadomości. Pamiętam tylko to, co widzę: wydartego światu Jarlego Kleppa, który nagle zaczyna tracić nad wszystkim kontrolę, ale sam jeszcze o tym nie wie.” s. 25
Dojrzewanie – buntowniczy okres naszego życia. Czas sprzeciwiania się wszystkiemu i wszystkim, pierwsze miłości, rozczarowania i pryszcze na nosie. Burzliwy okres, przez który każdy z nas musiał przejść bardziej lub mniej łagodnie. Podobnie jak bohater powieści „Człowiek, który pokochał Yngvego” Jarl Klepp pewnie czasami wspominamy błędy i radości tamtego okresu. Jarl urodził się w Norwegii w 1972 roku. Jest więc prawie moim rówieśnikiem. Może dlatego okres jego młodzieńczego życia był mi tak bliski. Podobnie jak on słuchałam Duran Duran, czytałam podobne książki i obserwowałam zmiany na wschodzie Europy.
Bohater powieści poznajemy w jego wspomnieniach z tego młodzieńczego okresu. Ma wtedy 17 lat, kochającą go dziewczynę, przyjaciół, plany, fascynacje i ambicje. Rodzice jego rozwiedli się. Jarl mieszka więc tylko z matką. Zachowuje się jak typowy nastolatek. Jest arogancki, wydaje mu się, że pozjadał wszystkie rozumy. Uważa, że ponad 80% jego rówieśników to „niedorozwinięci, konserwatywni, niedoinformowani debile”. Do tej grupy zalicza chrześcijan i ludzi nie mających żadnej wiedzy na temat ochrony środowiska. Mimo, że nie ma talentu muzycznego, razem z kolegami zakład kapelę. Uwielbia robić to, czego nie robią inni. Zawsze wszystko neguje. Cały świat musi się kręcić wokół jego osoby. Do czasu…
W szkole pojawia się nowy uczeń – Yngve. Jest to chłopak, którego Jarl nigdy by nie zaakceptował. Spokojny, z głową w chmurach, słuchający innej muzyki, zakochany w starożytnym Egipcie i grający w tenisa. Już po pierwszym spotkaniu bohater uświadamia sobie, że nie może przestać myśleć o nowym. Ciągle widzi przed oczami jego twarz. Nie do zniesienia jest dla niego myśl, że nie zobaczy go w weekend. Postanawia pójść na łyżwy, mimo iż nie jeździł o bardzo dawna, a w drodze powrotnej odwiedzić kolegę w jego domu. Jego adres nie trudno było zdobyć, wystarczyło zadzwonić na informację telefoniczną. Po tej wizycie Jarl uświadamia sobie, że jest zakochany w Yngve. Miłość zaburza cały świat bohatera. Nie potrafi on zrozumieć swojego homoseksualnego uczucia. Nie może o tym z nikim porozmawiać. Matka na pewno go nie zrozumie. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że chłopak mógł zakochać się w osobie tej samej płci. Walka z targającymi go emocjami powoduje u niego agresję. Agresja ta zostaje skierowana na najbliższe mu osoby. Jarl zaczyna krzywdzić najpierw swoją dziewczynę np. uprawiając z nią seks przestaje być czuły, a wręcz wykorzystuje siłę wobec Katrine. Potem odbija się to na jego przyjaciołach. Jednak najbardziej zaczyna cierpieć jego nowa miłość – Yngve. Jarl bardzo chce być taki jak jego nowy kolega, zaczyna uprawiać tenis, wraca do słuchania dawno zapomnianej muzyki. Oboje na pewno ten burzliwy okres swojego życia zapamiętają na zawsze. Okres o którym nie bardzo będą chcieli rozmawiać, wspominać i z przyjemnością usunęli by go ze swojej pamięci. Dlaczego? Musicie to przeczytać sami.
Autor w swojej powieści wspaniale charakteryzuje okres dojrzewania. Wręcz książkowy opis, jakby z podręcznika psychologii. Bunt, próbowanie tego co zakazane (seks, narkotyki, alkohol), szaleńcze imprezy do rana, słuchanie alternatywnej muzyki i odpowiedni do tego ubiór, a przede wszystkim patrzenie tylko na siebie. „To ja mam rację”, „Ty nic nie wiesz”, „Jestem już dorosły” takie teksty usłyszycie od dorastającej młodzieży. Pomijam oczywiście dodane do tego niecenzuralne słowa, naburmuszoną minę i pięści gotowe by dać nam w twarz. Taki obraz nastolatka przedstawia nam autor. Nastolatka, który nie pozwoli sobie pomóc, bo rodziców, nauczycieli czy psychologów uważa za idiotów.
Książka wywołała we mnie mieszane uczucia. Na pewno autor trafnie przedstawił środowisko nastolatków, ich zachowania, język pełen wulgaryzmów. Młodzież została zaszufladkowana do dwóch grup: tych aroganckich, wulgarnych i pewnych siebie osób oraz drugiej grupy – katolików, chcących coś osiągnąć w życiu – scharakteryzowanych jako lalusiów. To drugie nie bardzo mi się podobało.
Na co dzień mam do czynienia z młodzieżą, spotykam się z arogancją i brakiem szacunku dla dorosłych. Może dlatego książki nie zaliczyłabym do miłych lektur, ale niektórzy za pewne chętnie po nią sięgną. Czy warto? Ocenę pozostawię Wam.