Sięgnąłem po tę książkę, bo fascynuje mnie postać autora, człowieka, który najbardziej chyba przyczynił się do pokojowego upadku komunizmu w naszej części świata. Gdyby nie on, naprawdę nie wiadomo jak by się wszystko potoczyło, moglibyśmy np. przeżyć drugi rozpad Jugosławii. Pomyślałem sobie, że ta książka pokaże mi jego umysłowość i sposób myślenia.
Autor spisuje wspomnienia swojego życia po bożemu, zaczynając od przodków, potem rodzice, dzieciństwo, kariera w Komsomole i partii, nudne to, prawdę mówiąc, bardzo, i napisane drętwym, partyjnym językiem, jakby pisał w czasach komunistycznych. Teraz taki styl jest przestarzały i mocno odstręcza.
Wyłania się z tych wspomnień obraz partyjnego aparatczyka, który cierpliwie pnie się po szczeblach kariery, uczestniczy w intrygach personalnych i usiłuje polepszyć system komunistyczny, ale kosmetycznie, bez większych zmian w owym systemie. Przez dziesięciolecia pracuje w rolnictwie, które ciągle sprawia wielkie problemy, ale dogmat o kolektywizacji jest nie do ruszenia. Np. jedzie Gorbaczow w 1983 r. do Kanady, i zadaje sobie pytanie dlaczego ichnie rolnictwo ma się tak dobrze, w przeciwieństwie do radzieckiego, i nie chce zrozumieć, że system kołchozowy z definicji nie może być efektywny.
Na początku lat 80. Gorbaczow trafia do Moskwy jako protegowany Andropowa i staje się członkiem wierchuszki. Opisuje bizantyjskie intrygi na szczytach władzy, spory co do treści wystąpień na plenach komitetu centralnego itd., mój Boże, ci ludzie się tym przejmowali, a u nas już wtedy wiadomo było, że cały ten system jest przegniły od góry do dołu, i tylko żeśmy się zastanawiali kiedy to wszystko runie.
Mamy też w książce historię pierestrojki, w interpretacji Gorbaczowa była to próba reformy komunizmu i uczynienia go bardziej efektywnym, na szczęście nie rozumiał, że taka głęboka reforma systemu doprowadzi do zupełnego upadku ustroju. Ciekawe, że do końca, do 1991 r., bronił nierealnej idei ZSRR jako konfederacji republik związkowych. W tym czasie jego arcywrogiem był Jelcyn, dla którego ma tylko połajanki i inwektywy.
Niestety nie wspomina Gorbaczow o Polsce, a przecież jego osoba jako przywódcy ZSRR wywoływała u nas w drugiej połowie lat 80. olbrzymie nadzieje na zmiany, cieszył się wielką popularnością, artysta Rosiewicz śpiewał o nim piosenkę `Michaił'. A z ostatnio ujawnionych przez Antoniego Dudka dokumentów wynika, że w 1988 r. to właśnie Sowieci naciskali na Jaruzelskiego, aby rozpoczął reformy i rozmowy z opozycją, bo nasza władza wcale się do tego nie kwapiła.
W sumie dostajemy obraz człowieka pełnego sprzeczności, który wbrew sobie doprowadził do pokojowego upadku komunizmu w ZSRR i Europie Wschodniej, ale któremu trudno zaakceptować swoje zasługi, bo zdarzyło się to wbrew jego woli, bo w głębi duszy wciąż jest komunistą dla którego autorytetami są Lenin i Andropow.
Jak już pisałem, styl książki jest ciężki, aparatczykowski, rozwlekły i nudny. Jakby pisał wystąpienie na kolejne plenum komitetu centralnego. Wiele fragmentów czytałem z trudem, hamując ziewanie. No cóż, Gorbaczow jest modelowym przykładem homo sovieticus: człowieka, dla którego komunistyczna nowomowa jest jedynym językiem rozumienia i opisywania świata. Jedyne tchnące życiem i autentyczne strony to opisy jego relacji z żoną Raisą, było to bardzo udane małżeństwo i Gorbaczow bardzo przeżył jej śmierć w 1999 r.
Polecam tylko amatorom przedmiotu, kto chciałby się czegoś dowiedzieć o historii ZSRR, winien raczej sięgnąć do książek historycznych.