„Technologia powinna była uwolnić człowieka od ciężarów życia. Zamiast tego uczyniła go więźniem”.
„Zobaczyć jętki o świecie” to zbiór opowiadań Marcina Pełki. Jest to pozycja z zakresu sc-fi, która stawia przed czytelnikiem ważne pytania. Jak postęp technologiczny wpłynie na nasze życie? Jak wielkie zagrożenia niesie? Z jakimi sytuacjami będziemy musieli się zmierzyć? Co najważniejsze, czy człowiek jest moralnie gotowy na taki postęp technologiczny?
Raczej rzadko sięgam po literaturę sc-fi. Tym razem skuszona opisem to zrobiłam. Jak czytamy na tylnej części okładki, książka opowiada o detektywie Louisie Sterlingu, który dostaje nowe zlecenie. Jak się okazuje, jest to sprawa, która wiąże się z jego niedawno rozwiązanym zleceniem. Prawda okaże się jednak gorsza. Czy kobieta, którą śledził na zlecenie męża, popełniła samobójstwo? A może ktoś ją do tego zmusił?
Jak widzicie, mimo że to sc-fi to wciąż są tutaj elementy kryminału. No przynajmniej tak mi się wydawało, kiedy czytałam opis. Cóż mogę powiedzieć. Książka z tych niecodziennych, w starym stylu. Jako że jest to zbiór 10 opowiadań, opiszę tytułowe oraz te, które podobały mi się najbardziej.
Po pierwsze mamy główne opowiadanie „Zobaczyć jętki o świcie” i ono zajmuje około 50%. O nim jest też wspomniane na okładce. I mimo że jest najdłuższe, to wcale nie jest najlepsze. Działo się tu dosłownie wszystko. Wiecie tak jak w starych filmach akcji. Mamy typowych macho, złych zbirów, wybuchy, zabójstwa, postrzelenia, klony, supernowoczesną technologię, płatnych zabójców i pieniądze. Przy tym opowiadaniu nie da się nudzić, ale momentami jest wszystkiego za dużo. Co gorsze, ciągle było powtarzane zdanie „zobaczyć jętki o świcie” i miałam już go dosyć.
Jako drugie mamy opowiadanie zatytułowane „Herb” i moim zdaniem jest to najlepsza część. Ma ono 8 stron, jest napisane z pierwszej osoby i jest to monolog osoby, która pracuje jako „taksówkarz”. Jest świetne. Żartobliwe, sarkastyczne, pokazujące dokąd zmierzamy. Porusza wiele różnych kwestii. Do tego będę wracała niejednokrotnie.
Kolejnym opowiadaniem, które przypadło mi do gustu, jest „Czysty przypadek”. To podobało mi się prawie tak samo, jak „Herb”. Świetne kończące zdanie, opis szeregu różnych katastrof. Napisane z lekkim humorem. Czytało mi się je szybko i przyjemnie. Nawet się zaśmiałam. Bardzo niecodzienne.
Innym opowiadaniem, które przypadło mi do gustu jest „Powłoka zastępcza”. Tutaj autor serwuje nam wejście w osobowość człowieka. Możemy dostrzec to, że wszystkie nasze przeżycia, każda sekunda życia wpływa na to jacy jesteśmy, i że nawet 0,08% zmian to dużo.
Ostatnim opowiadaniem, które przypadło mi do gustu są „Przebierańcy”. Tu z kolei mamy opis obcych, którzy inwigilują naszą planetę, a ich głównym wnioskiem jest to, że ludzie… są bardzo skupieni na czynnościach prokreacyjnych. Świetny język i humor.
Reszta opowiadań była słabsza, trochę bez sensu, nawet lekko nudnawe. Jednak nie zmienia to faktu, że książka ogólnie mi się podobała. Chociaż byłoby fajniej, gdyby te opowiadania były dłuższe. Jednak wiemy, jak to jest z opowiadaniami.