To moje pierwsze spotkanie z książką Petera Šabacha, lecz po przeczytaniu "Masłem do dołu" nie będzie z pewnością ostatnie. Tym bardziej, że mam u siebie książkę "Babcie" tego autora, ale jeszcze stoi na półce i czeka na swoją kolejkę. Sięgnięcie po tę książkę było spowodowane oczywiście wyglądem okładki, na szczęście zbytnio się nie zawiodłam. Co prawda już jakiś czas leżała na półce Legimi, ale ja czytam kilka książek jednocześnie i tak jakoś dłużej mi z tą zeszło.
Po co ludzie ciągle pytają nas, jak się mamy, skoro tak naprawdę mają to gdzieś?
Dwóch emerytowanych Czechów w praskiej gospodzie "Cisza" przy kuflu piwa rozprawiają o swoim i nie tylko swoim życiu. Tak zaczyna się czeski klimat tej książki, bo u nas nie ma takiego zwyczaju przesiadywania przyjaciół i znajomych przy piwku, nie ma takiej atmosfery, takiego klimatu.
Arnošt i Evžen to dwaj sześćdziesięciolatkowie, którzy są już na zasłużonej emeryturze, wiodą poukładane, może nieco nudne, ale przynajmniej spokojne życie. Ten pierwszy z zawodu jest bibliotekarzem i jego marzeniem jest otworzyć antykwariat. Ma całkiem spory zbiór książek, lecz mimo ułożenia ich na półkach, nie bardzo wie gdzie się która znajduje, gdy ktoś szuka jakiegoś konkretnego tytułu.
Przedzierałem się przez kolejne tomy, za każdym razem tylko rzucając okiem, tyle, ze rzucenie okiem na książkę bywa bardzo zdradliwe, bo niektóre książki są zupełnie jak mięsożerne kwiatki.
Evžen jest artystą malarzem, chociaż obecnie całe dnie spędza w "Ciszy" i debatuje nad czeskim rogalikiem, czyli "rohlikiem", który z niewiadomych przyczyn zawsze spada masłem do dołu, taki jest złośliwy. Winę za to ponosi wg Evžena talerz, więc próbuje opatentować swój pomysł aby temu zapobiec.
Arnošt poza tym, że chce mieć antykwariat z prawdziwego zdarzenia bardzo często odwiedza ojca w szpitalu. Ojciec nie zawsze go poznaje, a nawet nie reaguje na jego opowieści. Bardzo lubi za to odwiedzać swoją córkę Julię, a właściwie to wnuka Mišę, z którym stara się spędzać dużo czasu.
Jest to książka o wielopokoleniowej rodzinie, bardzo lekka i dość ciekawa, z nutą ironii i humoru. Opowiada nam, że nie zawsze emerytura i starość to już koniec życia, że można się jeszcze cieszyć i bawić życiem. Gdy ma się przyjaciół i swoje pasje i marzenia to właśnie teraz jest czas na ich realizację.
Tych dwóch prześmiesznych emerytów ma całkiem inne spojrzenie na świat, niby humorystyczne, lecz im wcale nie jest do śmiechu. Każdy ma jakieś swoje kłopoty trzymane w tajemnicy i sekrety, o których mówić nie chce.
Czasem jest to komedia, czasem dramat. Jak to mówi się "czeski film", to tutaj pasuje czeski humor.
Polecam na poprawę humoru.