Kolejna seria z cyklu podróże w czasie, nic nowego dla śledzących właśnie tę tematykę. Od jakiegoś czasu jestem i ja w tym gronie. Jedne tytuły są lepsze drugie gorsze. Jak pamiętamy był wielki wypust wampirów, wilkołaków, zombie i tym podobnych. Teraz autorzy zabierają nas w podróże do przeszłości, czasem i przyszłości. W przypadku Czerwieni Rubinu byłam nieco już sceptycznie nastawiona, bo temat z lekka już i się "przejadł" no i co gorsza mam w posiadaniu wersję audiobook, na szczęście dzięki życzliwości Bujaczka mogłam przeczytać w wersji papierowej, za co jestem bardzo wdzięczna.
Wracając do książki, główną bohaterką jest nie kto inny jak nastolatka, mieszkająca w okazałej posiadłości należącej do rodziny jej matki od wielu pokoleń. Wcześniej przed śmiercią ojca wiedli szczęśliwe życie z dala od babci i ciotek. Nie żeby były one jakieś straszne. Po prostu rodzina Gwen cechuje się niezwykłymi darami, mianowicie jeden z potomków dziedziczy gen umożliwiający podróże w czasie. W tym wypadku padło na cioteczną siostrę Charlottę, która od najwcześniejszych lat była przygotowywana do tego wielkiego wydarzenia. Symptomami przepowiadającymi miały być mdłości, bóle głowy a nawet wymioty. Dziewczęta uczęszczały do tej samej szkoły i klasy , lecz bardzo się od siebie różniły. Charlotta zawsze opanowana, niewiele się odzywająca. Gwen typ niezdary, widząca duchy o wybujałej fantazji. Wspólne posiłki w domu były dla niej strasznie męczące, bo ciotka wraz z babką na okrągło wypytywały kuzynkę czy już nie wyczuwa zbliżającej się chwili przeniesienia w czasie. Zazwyczaj to pierwsze miało być krótkie i nie zagrażające życiu, ale należało zachować wszelkie ostrożności. Przede wszystkim nie przebywać w nieodpowiednim miejscu.
Ku zdziwieniu całej rodziny a najbardziej Gwen to ona została posiadaczką tego "daru", nieświadoma co się jej dzieje cofa się czasie, znajdując się na tej samej ulicy, gdzie wcześniej stała tylko w innych czasach. Najgorsza jest świadomość,że to ona zamiast Charlotty otrzymała gen. Zanim jednak przyzna się do podróży w czasie przeżyje jeszcze dwie takie wyprawy. Matka Gwen zawożąc córkę do ludzi, którzy zajmują się osobami posiadającymi gen czuje,że wszystko spowite jest dziwną i niekoniecznie bezpieczna tajemnicą. Co gorsza jej siostra dowiadując się,że to Gwen a nie jej córka jest obdarzona zdolnościami podróżowania w czasie zarzuca kłamstwo. Niestety ku jej ogromnej niechęci wszystko okazuje się prawdą. Od tej chwili nastolatka będzie musiała przejść przez wiele nieprzyjemnych, niekiedy niebezpiecznych przygotowań. Poznaje jednego z członków genu, chłopca nieco od niej starszego. Giedeon jest niechętnie nastawiony do takiej zmiany, o wiele bardziej przypadła mu do gustu opanowana Charlotta.
Gwendolyn zdaje sobie sprawę,że jej przygotowanie jest praktycznie zerowe, niewiele zna z historii rodziny, co gorsza matka przed wyjazdem przestrzegła ją by nikomu nie ufać, ponieważ może jej grozić wielkie niebezpieczeństwo z każdej strony. W dodatku Gideon na każdym kroku udowadnia brak jej wiedzy na najdrobniejsze fakty. Dziewczyna sama musi przed sobą przyznać,że jej znajomość historii ogólnej jest kiepska, na szczęście może liczyć na przyjaciółkę, optymistycznie nastawioną na wszystko co ją spotyka. Dzięki niej zyskuje informacje dotyczącą jednych z pierwszych ludzi podróżujących w czasie oraz się tym zajmujących. Kiedy dochodzi do jej pierwszej "wycieczki" sterowanej przez chronografy czuje wielką ekscytację, w końcu nie będzie sama i obiecano jej matce,że podczas pobytu w przeszłości nie stanie jej się żadna krzywda. Spotkanie z tajemniczym hrabim nie należy do najprzyjemniejszych, ale nie to jest ważne. Przed opuszczeniem jego posiadłości Gwen doświadcza czegoś bardzo przerażającego....
Oceniając bohaterów muszę się przyznać,że w żaden sposób nie związałam się z Gwen, ani jej nie polubiłam, chociaż specjalnej niechęci nie poczułam. Odebrałam ją jak kolejną dziewczynę zwykłą, wręcz ćamajdowatą obdarzoną nadnaturalnymi zdolnościami, nie miała w sobie nic za co można by poczuć do niej nić sympatii. Żeby chociaż potrafiła ripostować kiedy docinał jej Giedon, ale nie ona biedaczka stała i tylko patrzyła. Specjalnie inteligentna też nie była. Po prostu nijaka. Już bardziej Charlotta miała w sobie coś, jakąś tajemniczość, nawet jej zarozumiałość była lepsza. Natomiast o przyjaciółce można powiedzieć,że była genialna, potrafiła się odnaleźć w każdej sytuacji, była wesoła i często mnie rozbawiała. Na każdą nową wiadomość koleżanki znajdowała przydatne informacje, czego chyba nie bardzo potrafiła sama Gwen.
Na szczęście bohaterka nie ujmuje książce, jest w niej tyle akcji,że nawet tą nieporadność jakoś można przetrawić. Troszkę się martwiłam czy kolejna historia o podróży w czasie nie będzie nudna i mało zaskakująca na szczęście w tym przypadku muszę przyznać,że jest to najlepsza do tej pory przeczytana książka w tej tematyce. Owiana tajemnicą, która jest uchylana stopniowo dzięki czemu czyta się jednym tchem. Na końcu zaglądałam czy nie ma jeszcze ukrytej strony, niestety zastałam okładkę.
Czerwień rubinu jest naprawdę wciągająca i szczerze polecam każdemu czytelnikowi, ja zarwałam pół nocy na przeczytanie do samego końca. Żałowałam,że nie posiadam drugiej części bo chyba bym wcale nie poszła spać.