Różowa okładka, na niej bawiące się dziewczynki. Czy będzie słodko, kolorowo i czeka nas lekka lektura? Sięgamy po książkę i trach, przygniata nas proza życia. I nawet pomimo tego, że współczujemy bohaterom, a czytanie ich historii po prostu chwilami boli, to brniemy dalej i jesteśmy urzeczeni. Wiarygodnie oddaną zwyczajnością, stylem, trafnością obserwacji i porównań. Tym, że wszystko można opowiedzieć tak pięknie, by czytelnik nie mógł się oderwać, a potem jeszcze długo o tej książce myślał. Witajcie W krainie czarów Sylwii Chutnik.
W krainie czarów jest zbiorem jedenastu opowiadań. Nie są to wesołe scenki z życia. Tytułowe opowiadanie to bardzo osobista historia, próba pogodzenia się ze stratą bliskiej osoby. To nie jest zmyślona historia, a Sylwia Chutnik pada tam prawie z nazwiska.
Anna z kolei to już literacka fikcja, ale wcale tego nie czujemy. Takie kobiety jak Anna Kowalec znamy, przemykają gdzieś obok, wiecznie zagonione, nie mające dla siebie czasu, myślące bardziej o innych niż o sobie. Żona, matka, córka, próbująca połączyć te role, wziąć na siebie wszystkie obowiązki jednocześnie utyskując i będąc przy tym nieszczęśliwą.
Inaczej do świata podchodzi, moja prawie imienniczka Pola. Ona czeka, trwa w oknie kamienicy i nie może pogodzić się z tym, że jej kariera jest skończona.
Bożena z Poznańskiej to historia prostytutki opowiedziana tak, żeby bolało. Na długo zapisuje się w pamięci i jest to najsmutniejsza opowieść w całym zbiorze.
Wszystko zależy od pani traktuje o tym, że nic nie zależy od nas i na niewiele rzeczy mamy wpływ. Często słyszymy, że jesteśmy panami swojego losu i gdy się przyłożymy, możemy osiągnąć wszystko. Sylwia Chutnik obala ten mit i uświadamia, że niektórzy z nas są skazani na porażkę.
Na koniec Sylwia Chutnik serwuje nam dwie historie rozgrywające się w piwnicy - Muranooo, opowieść o duchach z getta na Muranowie i rozpisaną w formie słuchowiska radiowego Piwnicę.
Wszystkie teksty ze zbioru wywarły na mnie wrażenie, bo Sylwia Chutnik doskonale opisuje polską rzeczywistość, problemy społeczne, syndrom sfrustrowanej Matki Polki, która musi zadbać o wszystkich, ale nie ma czasu dla siebie. Dla własnych potrzeb, marzeń, bo to ona musi być silna, bo wydaje jej się, że bez niej wszyscy zginą.
W krainie czarów to portret zwykłych ludzi. Nie wymuskanych, siedzących pod parasolami kawiarni, ale tych którzy próbują sobie udowodnić, że coś jeszcze znaczą, mają jakieś życie i plany.
Bohaterowie Chutnik ciągle na coś czekają, nie tracąc przy tym resztek nadziei. Wydaje im się, że są nieudani, niemodni i niepasujący. To są ludzie, którzy toczą bitwę za bitwą o lepszy los. Są zaprzeczeniem sukcesu, ale mimo niepowodzeń, nie poddają się, może dlatego, że kiedyś musi nadejść lepszy los, że nie może być przez całe życie pod górkę. Zmagają się z własnymi słabościami, pewne rzeczy im po prostu nie wychodzą, ale nie są bierni. Spotykamy ich w momentach dla nich przełomowych, w trudnej sytuacji i zastanawiamy się, czy jednak uda im się, jaki będzie ich kolejny krok. Tego nie wiemy, ale sami możemy dopowiedzieć sobie te historie.
W krainie czarów jest książką, nad którą warto porozmyślać. To proza dojrzała, wartościowa, nie unikająca bolesnych tematów i dużego ładunku emocjonalnego. Porusza i uwrażliwia na innych. Na tych, którym zwyczajnie zabrakło szczęścia i urodzili się z deficytem czarów.
Każde z tych opowiadań pozostawia po sobie ślad, daje do myślenia i nie pozostawia obojętnym wobec przedstawionych w książce historii, po których czuję się, jakbym poznała bohaterów Chutnik osobiście. Dzieliła z nimi ich nudne, nieciekawe życie czekając na lepszy los. Za to wy nie czekajcie, sięgnijcie po W krainie czarów już dziś, bo pewne książki koniecznie trzeba poznać, a tę z pewnością do nich zaliczę.