Książkę ,,You've Reached Sam" Dustina Thao zaczęłam czytać pod koniec 2021 r., ale jej nie skończyłam, choć tematykę ma bardzo uniwersalna i z założenia powinna być angażująca. Autor w swojej powieści skupił się na żałobie, śmierci i dalszym funkcjonowaniu po stracie bliskiej osoby. Postanowiłam dać jej drugą szansę, tym razem w polskim przekładzie Magdaleny Motzan-Małkowskiej.
Książka opowiada historię Julie na początku wejścia w dorosłe życie. Wraz ze swoim chłopakiem Samem snuła plany dotyczące ich przyszłości. Niestety nie mieli szansy zrealizować ich wspólnie. Sam zginął w wypadku samochodowym, ale dostali ostatnią szansę, by w odpowiednim czasie się pożegnać.
Bohaterowie w tej książce są nijacy. Zwłaszcza zabrakło miejsca i czasu na rozwój postaci drugoplanowych. Brakuje motywacji, które stały za ich czynami, ale działają poszczególne relacje między bohaterami. Przynajmniej niektóre, niestety nie te najważniejsze.
Daleko jestem od oceniania głównej bohaterki. Julie targana jest silnymi emocjami, pod których wpływem podejmuje decyzje. Jak każdy próbuje poradzić sobie z żałobą i negatywnymi sytuacji w tym trudnym okresie. Spojrzenie na jej życie przed wypadkiem jest zbyt krótkie, by cokolwiek sprawiedliwego o niej napisać.
Nie do końca czuję, żeby Sam był pełnoprawną postacią. Jest zrozumiałe, że w pewnym momentach czytelnika ma poczucie, że bohater jest idealizowany po śmierci przez osoby z jego bliskiego otoczenia. Autor tak jednak tego nie zostawia i w pokazuje, że jak każdy miał wady i gorsze dni. Dla mnie Sam jest bardziej symbolem: młodej, pełnej planów, determinacji i marzeń osoby, która niestety zbyt wcześnie zmarła. Jest w nim niewinność i pozytywna energia.
Mika i Oliver to postaci, z którymi zdecydowanie sympatyzowałam. Żałuję, że nie poświęcono im więcej czasu, natomiast ich sposób radzenia sobie ze stratą, ciekawie przecinał się z żałobą Julie.
Co się tyczy relacji, to podobało mi się, w jaki sposób autor zbudował przyjaźń pomiędzy Oliverem i Julie. Warto także zwrócić uwagę na wątek rodzicielski, który często w literaturze młodzieżowej jest pomijany. W ,,Z tej strony Sam" nie ma go za wiele, ale jest pozytywnym akcentem.
W powieści jest narracja pierwszoosobowa z perspektywy Julie, która czasem przybierała formę strumienia świadomości. Występują także dwie osie fabularne.: teraźniejszość i przeszłość. Dustin Thao wprowadził wątek oniryczny, który ciekawie koresponduje z ciągiem fabularny.
Związek Sama i Julie jest centralnym elementem ,,Z tej strony Sam", do którego został wpleciony realizm magiczny w postaci telefonów do zaświatów. Thao zdecydował się najpierw pokazać ich głębokie uczucie, a dopiero potem, jak budowali relację między sobą. Problem z nim mam taki, że nie poczułam tego emocjonalnego związku, jaki chce pokazać autor poprzez główną bohaterkę. Tym samym moja recepcja tej książki była dużo słabsza. Nie okazała się tak emocjonalna. Wręcz przeciwnie do ostatniego rozdziału (przed epilogiem) nie korespondowałam z emocjami, o których pisał autor. Mam wrażenie, że moje poruszenie pod koniec nie wynikało z samej tej historii, a ogólnie tragedii tej sytuacji.
Sama powieść jest dość nierówna. Ma wiele powtórzeń, można w niej też znaleźć kilka pięknych opisów, obok powierzchownych, niechlujnych fragmentów, które przedstawiały jakąś sytuację, ponieważ akurat wymagała tego fabuła, ale nie były na tyle istotne, by je dopracować. Do tego wszystkiego dochodzi niezgrabnie i porzucony wątek kultury azjatyckiej, który koniec w końcu nie doczekał się żadnego wydźwięku.
Na papierze ,,Z tej strony Sam" to osobista historia Sama i Julie, ale w moim odczuciu to ogólna opowieść o stracie i żalu. To książka o tym, że czasem życie ma wobec inne plany, niż te które my sami snujemy. To także opowieść o tym, że czasem musimy pogodzić się z naszymi porażkami, by przekształcić je w coś lepszego.
,,Z tej strony Sam" to książka, która pomimo emocjonalnego bagażu wynikającego z samego konceptu fabuły nie poruszyła mnie ani nie zachwyciła. Przez chwilę nawet sama miałam do siebie żal, że nie odebrałam jej inaczej, ale pisząc, tę opinię uświadomiłam sobie, że czytałam powieści o podobnej tematyce, z którymi o wiele lepiej korespondowałam. O wiele bardziej mnie poruszyły i wytrącił z czytania.
Jednocześnie nie uważam, żeby ,,Z tej strony Sam" Dustina Thao była złą książką. Po prostu to ten typ literatury, których przede wszystkim stoi emocjami i relacjami między bohaterami, jeśli będą dla was wiarygodnie ta powieść może być dla was wyjątkową i piękną historią, przy której przydadzą się wam chusteczki. Jeśli będzie wręcz przeciwnie, okaże się kolejną dobrą młodzieżówką z dużym potencjałem, ale nie do końca wykorzystanym.