Głośne nazwisko ostatnich lat, człowiek symbol, napisał książkę o swoim krótkim życiu, którą zacząłem słuchać w dobrym wykonaniu Filipa Kosiora, ale że mi się audiobook dłużył, to przerzuciłem się dosyć szybko na e-booka.
Książka zaczyna się od dość szczegółowego opisu początków życia Snowdena, ale tę część można sobie odpuścić, bo żywot narratora do czasu zatrudnienia przez rząd Stanów Zjednoczonych był dosyć standardowy. Jedyna ciekawa rzecz: od początku był maniakiem komputerowym, wciągnął się w gry i programy, do tego stopnia, że mocno zaniedbał naukę w szkole.
Naprawdę ciekawa opowieść Snowdena staje się od roku 2009, gdy został zatrudniony przez NSA – National Security Agency, instytucję rządową zajmującą się bezpieczeństwem kraju, a tak naprawdę inwigilacją obywateli.
W trakcie swojej kilkuletniej pracy Snowden, kojarząc fakty i analizując dokumenty, odkrył, że NSA w tajemnicy gromadziła i przechowywała wszelkie informacje na temat jakiejkolwiek aktywności telefonicznej i internetowej wszystkich obywateli USA, innymi słowy prowadzono powszechną inwigilację. Co więcej, zmuszono gigantów internetowych: Google, Amazon, Facebooka i innych do ujawnienia danych i aktywności swoich klientów. W ten sposób zapewniono sobie możliwość „by w dowolnej chwili przeczesać dane dowolnej osoby, której pogrążenie mogło przynieść korzyść, w poszukiwaniu dowodów przestępstwa”. Poza tym można z wielką łatwością „zacząć śledzić dowolną osobę posiadającą telefon albo komputer. Dowiedzieć się, kim jest, czym się zajmuje, gdzie przebywa i w czyim towarzystwie, a także w najdrobniejszych detalach poznać jej przeszłość.” Czy trzeba dodawać, że ta praktyka rażąco łamie amerykańską konstytucję i podstawowe prawa obywatelskie?
Co ciekawe gdy organizacje ochrony praw obywatelskich próbowały przeciwstawić się działaniom NSA w normalnych sądach na jawnych posiedzeniach, to ich pozwy były odrzucane: nie było dowodów na inwigilację. Zaś aby znaleźć dowody, trzeba by złamać tajemnicę państwową, czyli złamać prawo. Paragraf 22! Nie dziwią więc gorzkie słowa autora: „Przedstawiciele wywiadu zrozumieli zasady rządzące naszym systemem lepiej od jego twórców i obrócili je na własną korzyść. Zhakowali Konstytucję.” W tym kontekście śmieszą mnie krytycy Snowdena twierdzący, że nie musiał wyjeżdżać z USA tylko na miejscu ujawnić skalę inwigilacji: wtedy spędziłby resztę życia w więzieniu.
Dosyć dramatyczne są losy autora po ujawnieniu tajemnic NSA: ucieczka do Hongkongu i wymuszony pobyt w Rosji, dobry materiał na film sensacyjny.
Po rewelacjach Snowdena niby coś się w USA poprawiło, ponoć nie ma powszechnej inwigilacji, ale nie mam złudzeń, skoro jest taka możliwość, na pewno się z niej korzysta i to nie tylko w stosunku do własnych obywateli, ale też całego świata. Bardzo zaawansowane są w tej dziedzinie Chiny, które w głębokim poważaniu mają ochronę prywatności i przestrzeganie praw obywatelskich. I u nas coś się dzieje, słyszę, że nasze służby zakupiły system Pegasus pozwalający bez ograniczeń śledzić aktywność smartfonową obywateli, niby jest on pod kontrolą sądową, ale nie bardzo wierzę...
Ważna, potrzebna, poruszająca książka będąca wielkim ostrzeżeniem, ale czy dzięki niej trend powszechnej inwigilacji zostanie zatrzymany, bardzo wątpię...