Czasem trzeba uwierzyć…
„Szczęście pachnie bzem” Aleksandra Tyl
wyd. Prozami
rok: 2012
str. 344
Ocena: 5,5/6
Gdy rok temu przeczytałam Aleję Bzów autorstwa Aleksandry Tyl byłam pod wielkim wrażeniem. Pamiętam jak zachwalałam koleżankom tę książkę i zachęcałam je do sięgnięcia po nią. Aleja wryła mi się w pamięć i nie chciała mnie opuścić. Gdy nadszedł czas podsumowania roku 2011 zaliczyłam ją do najlepszych książek 2011 roku. I zaczęła odliczać czas do maja, kiedy to miała ukazać się kolejna część przygód Izabeli, której świat w Alei Bzów zawirował i stanął na głowie.
Izabeli Waniewskiej niewiele brakuje do pełni szczęścia. Znalazła świetną pracę, już za kilka tygodni zostanie redaktor naczelną nowotworzonego pisma o kulturze przez duże K. W tym czasie oczywiście wydawca płaci jej pensję, nie całą, ale połowa to i tak całkiem sporo. Iza może więc żyć spokojnie, odwiedzać tatę (oraz jego nową rodzinę), babcię, Skotniki i pałac mieszczący się przy Alei Bzów. Do woli może spotykać się z przyjaciółkami, a każdą wolną chwilę ma sposobność spędzać w ramionach Wiktora Morawskiego. Jeśli ma tylko ochotę może zapraszać do siebie matkę z mężem i przyrodnią siostrę. Jej najlepsza przyjaciółka, sąsiadka Monika już wkrótce wyjeżdża z Oliwką do Stanów Zjednoczonych gdzie ta przejdzie operację, na którą z taką zawziętością Iza zbierała środki w poprzedniej części jej przygód. Do tego dzwoni deweloper i informuje, że jej blok został już wybudowany i może odebrać mieszkanie. Czy może więc być lepiej? No oczywiście Wiktor mógłby się w końcu oświadczyć (choć po kilku miesiącach znajomości trudno tego wymagać), a nie tylko proponować, by wspólnie zamieszkali. Tak więc jedyną troską Izabeli jest obawa, że operacja Oliwii się nie uda. Pewnie dziewczyna nie myślałaby o tym za wiele, gdyby Monika nie chodziła taka nabuzowana i sama nie byłaby tym tak podenerwowana. Trudno się jej jednak dziwić, w końcu od wyników pracy lekarzy zależy życie, a więc i przyszłość jej dziecka. Na szczęście te drobne problemy nie powodują, że Iza jest nieszczęśliwa. Lubi swoje życie i wierzy, że wszystko będzie dobrze. To jednak zmienia się, gdy pewnego dnia w pałacu pojawia się ONA, była narzeczona Wiktora, znana aktorka Klara Romanowska, która na posesji Morawskiego czuje się jak u siebie. Do tego przybyłej kobiecie trudno zrozumieć, jak to możliwe, że Wiktor związał się z kimś takim jak Iza, więc stwierdza, że ten związek to pewnie jedynie chwilowa fascynacja, która szybko minie. Oczywiście Izabela puszcza słowa aktorki mimo uszu, jednak jak wiadomo, kropla drąży skałę. Tak samo słowa Klary wciskają się w pamięć dziewczyny niczym drzazga i przypominają o sobie co jakiś czas. Nie jest to jednak najgorsza rzecz, która ma miejsce w życiu Izabeli. Bo nagle, niespodziewanie, wszystko zaczyna się walić. I jak w dominie, wali się każdy element, który wpływał na szczęście głównej bohaterki powieści. Czy Iza da sobie z tym radę? Czy pokona przeciwności losu? Czy da się omamić i zapomni, gdzie leży prawda i jak do niej dojść? Czy to możliwe, by jedno wydarzenie, a później jeden artykuł mogły spowodować całkowitą odmianę w życiu Izabeli? Jak silna może być przyjaźń? Jak wiele można zrobić z miłości do rodziny, przyjaciół, bliskich? Komu w dzisiejszym świecie można zaufać? By się tego dowiedzieć koniecznie musicie sięgnąć po książkę Szczęście pachnie bzem.
Chyba nie trudno się domyślić, że książka przypadła mi do gustu i to bardzo. Pomimo tego, że jest to typowa powieść obyczajowa z wątkiem romantycznym, a więc niezupełnie wpasowuje się w kanon lektur, które już od dłuższego czasu mnie fascynują, to i tak mi się podobała. Autorka pisze z taką pasją, tak przekonująco, że nawet bardzo głupie zachowania Izabeli, nie rażą. Zresztą, jaka zakochana kobieta nie robi czasem czegoś zupełnie wbrew logice? Kto, opanowany zazdrością, jest w stanie logicznie myśleć i podejmować głęboko przemyślane decyzje? Wydaje mi się, że takich osób jest niewiele i zdecydowanie Iza się do nich nie zalicza. Najpierw załamują ją wiadomości przekazane przez zupełnie obcych ludzi, później docierają do niej okrutne plotki. To wszystko, w połączeniu z przemęczeniem i małą ilością czasu, związaną z wykonywaną pracą, powoduje, że Izabela decyduje się na dość głupie działania. Z góry wiadomo, że nie przyniesie to nic dobrego, no i nie przynosi. Czy istnieje szansa na naprawienie błędów? Czy szczęście może jeszcze zagościć w życiu dziewczyny? Ja Wam tego nie powiem, musicie przekonać się sami, a nie ma na to lepszej metody, niż przeczytać tę książkę.
Przy powieści Szczęście pachnie bzem przeżyłam wiele. Wraz z bohaterką zakochiwałam się, śmiałam i dobrze bawiłam z przyjaciółkami. Wraz z nią cierpiałam, płakałam i bałam się o przyszłość. Gdy ona się załamywała i ja podupadałam na duchu. Niewiele książek tak na mnie wpływa, co tylko świadczy o tym, jak dobrze autorka napisała tę książkę. Czuć od niej prawdę. Dzięki niej przekonujemy się, że nie da się osiągnąć pełni szczęścia i nawet nie powinno się do tego dążyć. Z drugiej strony autorka udowadnia nam, że bajkowe zakończenia mają również miejsce w prawdziwym życiu. Choć trudno w to uwierzyć, każdy żyje w swojej bajce i tylko od człowieka zależy, czy uwierzy, że tak jest faktycznie. Bo jeśli się nie wierzy, to jak można zobaczyć, że jest dobrze?
Szczęście pachnie bzem to bardzo pouczająca powieść. Ukazano w niej potęgę przyjaźni i to, jak wiele w jej imieniu można zrobić. Pokazano potęgę miłości i to, jak wiele można wybaczyć, gdy się kogoś naprawdę kocha. Zdecydowanie warto przeczytać tę książkę. Gorąco ją polecam i już dziś wiem, że znajdzie się ona w moim rankingu najlepszych powieści roku 2012.