Niekiedy świat jest czymś innym niż się nam wydaje. Tak naprawdę codziennie wykonujemy określone przez nas samych czynności, poddajemy się standardowym obowiązkowym i również standardowym rozrywkom, a tymczasem koło nas mogą dziać się rzeczy niemożliwe. Gdy byłam dzieckiem, właśnie tego się obawiałam. Czytałam nałogowo powieści fantasy i tam przewijał się często motyw mówiący, że bohaterowie byli wyjątkowi, więc zauważali niesamowite rzeczy. A jeśli przy mnie dzieje się coś niezwykłego, a ja jestem zbyt ślepa, zbyt nieuważana i zbyt zapatrzona w siebie, by to zauważyć? Być może przygoda życia właśnie ucieka mi przed nosem. Tylko w moich wyobrażeniach było to zawsze coś pozytywnego. A co, jeśli tak naprawdę codziennie przy nas dzieją się złe rzeczy?
"Sny w Domu Wiedźmy" są moim przejawem zafascynowania formą gier paragrafowych. Cykl "Choose Cthulhu" stał mi się wyjątkowo bliski, a sama opcja, by podejmować własne decyzje w tym niesamowitym świecie opartym na twórczości Lovecrafta, wydaje mi się czymś satysfakcjonującym i dającym całą gamę możliwości. Wielokrotnie mierzyłam się ze źle podejmowanymi decyzjami moich bohaterów. Teraz za ich decyzję odpowiadam ja sama. Czy to nie jest niesamowite?
Tutaj podkreślę, że sama nie znam dzieł Lovecrafta, więc odnoszę się bezpośrednio do serii, nie opierając się na żadnych porównaniach z oryginałem. "Sny w Domu Wiedźmy" to już szósty tom, co mnie niezwykle cieszy. Choć książki z serii można czytać niezależnie od siebie. Akurat ta część jest nietypowa, ponieważ rozczarowała mnie, co ze smutkiem przyznaję.
Jednak wracając do początku, to sam pomysł na ten tom wyjątkowo mi się podobał, dlatego tym bardziej nie wiem, co w jego przypadku poszło nie tak. Uwielbiam ten niesamowity klimat, który niezależnie od autora, towarzyszy tym opowieściom i pozwala przenieść się do rzeczywistości należącej do naszego świata, ale tak naprawdę będącej czymś odmiennym od tego, co znamy z naszej rzeczywistości. Dzięki tej niepowtarzalnej atmosferze zazwyczaj umiałam odnaleźć się w tych opowieściach.
Styl autora okazał się mocno niedopracowany. Cały czas miałam wrażenie, że jest sztywny w odbiorze, co blokowało mi dobrą zabawę i przede wszystkim negatywnie zaskoczyło. Jestem przyzwyczajona, że bez problemu wciągam się w gry paragrafowe i łapią mnie one za serce. Tymczasem w przypadku tej przeszłam tylko jedną linię fabularną, która wręcz przemęczyłam i nie miałam ochoty, by ponownie zacząć nową przygodę.
Dużo zależało od mocno niespójnej fabuły. Mam wrażenie, że w dużej mierze zawiodło stworzenie samej gry, ponieważ kilka razy sprawdzałam, czy przypadkiem nie pomyliłam się w odczytywaniu numerów. Nagle znajdywałam się w innym miejscu lub kontekście i w ogóle nie rozumiałam, skąd tam się wzięłam. Stanowczo to była główna przyczyna mojego zirytowania podczas czytania. Wszystko mi się mieszało, a ja sama miałam wyraźny problem przywiązać się do głównego bohatera, co jest dość kłopotliwe, gdy jest się nim samemu.
Lecz nie popadając w krytykę, mam wrażenie, że dawno nie wspominałam, jak pięknie wydane są te książki. Powieść jest robiona w starym stylu i gdy bierze się ją do ręki, to ma się wrażenie, że ma się jakiś stary dziennik, który zapowiada fantastyczną przygodę. Tym bardziej że co jakiś czas można odnaleźć niesamowicie dopracowane ilustracje, które same w sobie przyciągają wzrok i intensywnie oddziałują na wyobraźnię. Zawsze mnie poruszają i wręcz hipnotyzują.
"Sny w Domu Wiedźmy" okazały się dla mnie dużym rozczarowaniem, a dotychczas przy tej serii nie spotkałam się z tak negatywnymi, własnymi emocjami. Niemniej bez wątpienia będę kontynuować serię, ponieważ czuję, że zaczynam mieć do niej wielki sentyment.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl