Czy sny to tylko nocne majaki, a może tkwi w nich klucz do bluźnierczych mocy? Tajemnica kusi niejednego, ale nie każdy da radę zmierzyć się z ceną prawdy.
„Sny w domu wiedźmy” to już szósty tom serii gier paragrafowych „Choose Cthulhu”. Założenia rozgrywki są bardzo proste. Czytelnik zapoznaje się z tekstem na pierwszej stronie, a następnie przechodzi do strony wskazanej w opisie. Czasem będzie musiał wybrać jedną z kilku opcji, innym razem rozwiązać zagadkę. Za każdym razem jednak zasada jest taka sam, dokonuje wyboru i przechodzi na wskazaną stronę. Proste, ale angażujące!
W tej części przyjdzie nam zmierzyć się z tajemnicą wiedźmy, która jak głosi legenda, uciekła przed sądem w Salem. Ponoć dokonała tego za sprawa umiejętności poruszania się poza czasem i przestrzenią. Tym razem wcielamy się w genialnego studenta, który za punkt honoru przyjął sobie wyjaśnienie tej tajemnicy i, być może, zyskanie nadprzyrodzonych mocy. Jednak czy cena tej wiedzy nie będzie zbyt wysoka?
Uwielbiam gry paragrafowe, dlatego do tej przygody przystąpiłam z bardzo pozytywnym nastawieniem. W porównaniu do wcześniejszych części opowieść rozgrywa się na mniejszym terenie. Będziemy się przemieszczać głównie między domem wiedźmy a uczelnią. Dodając do tego mroczny klimat snów otrzymujemy bardzo specyficzną atmosferę, tak gęstą, że aż można "ciąć ją nożem". Z jednej strony z każdym krokiem coraz bardziej zamykamy się w pułapce, z drugiej... wcale nie chcemy z niej wyjść. Przełom w badaniach może nastąpić w każdej chwili, ale wraz z upływem czasu rośnie też zagrożenie.
Za każdym razem, gdy ciekawość zachęca nas do sięgnięcia po zakazaną wiedzę, otrzymujemy punkt (lub punkty) kultyzmu. To nowa mechanika, która zmusza nas do dokonywania rozsądnych wyborów i nieustannego balansowania między tym, co interesujące, a tym, co bezpieczne. Co ciekawe, nigdy do końca nie możemy być pewni, czy już przekroczyliśmy granicę zła, ponieważ okazuje się to dopiero po pewnym czasie. Wtedy jest już rzecz jasna za późno, a konsekwencje bywają straszne.
Ciekawy jest również oniryczny klimat opowieści. Przez sporą część fabuły będziemy bowiem... śnić. Ale nie będą to radosne marzenia, bardziej majaki na skraju szaleństwa. To od nas zależy, czy im zawierzymy, czy będziemy szukać ratunku w racjonalnych odpowiedziach.
Muszę przyznać, że była to jedna z ciekawszych fabuł w całej serii. Tak samo, jak poprzednie części, książka została klimatycznie wydana. Stylizowana okładka oraz fajne grafiki pozwalają jeszcze lepiej wczuć się w opowieść. Jednak tak samo, jak wcześniej, i tym razem nie brakło drobniejszych potknięć fabularnych. W obranej przeze mnie ścieżce doszło do pewnego zgrzytu, mianowicie poznał mnie bohater, któremu nie zostałam przedstawiona. Chociaż nie wiedziałam, kim on jest, postacie zachowywały się, jakby były w dobrej komitywie. Wszystko to wyjaśniło się, gdy następnym razem podjęłam inne decyzje i wybrałam odmienne ścieżki fabularne.
Mimo to z dużą ciekawością śledziłam rozwój wydarzeń. Chociaż zakończenie, które udało mi się osiągnąć, ciężko nazwać szczęśliwym, było bez wątpienia intrygujące. Do samego finału zastanawiałam się, jak to się wszystko potoczy i z przyjemnością przetestowałam kilka innych rozwiązań.
Dlatego w moim odczuciu „Sny w domu wiedźmy” to jedna z ciekawszych odsłon serii. Serdecznie polecam ją nie tylko miłośnikom Lovecrafta.