"Gdy się o czymś nie mówi, gdy czegoś nie pielęgnuje, to po czasie znika. Spychamy to w najdalsze zakamarki i zapominamy, chociaż nasze serce pamięta. Ono pamięta uczucia, emocje, to, co w jakiś sposób zaczęło nas definiować. Wspomnienia mają to o siebie, że lubią wracać. W najmniej oczekiwanym momencie."
Nie wiem jak trafiła do mnie pierwsza część serii Listami Pisane. Teraz tak sobie myślę, że to było przeznaczenie a jak wiadomo z nim się nie walczy. Druga przyszła po śladach tej pierwszej i dobrze, bo kocham tę serię. Jestem zakochana w każdym słowie, każdej pojedynczej literce, w każdej postaci. No, może prawie każdej.
Ja już wiem jak się kończy druga część więc z kompilacją uczuć, lękiem, strachem, utęsknieniem i nadzieją czekam na trzecią część.
Pierwsza część "A ty będziesz dumna" wywoływała u mnie potoki łez. Od pierwszej strony autorka tak mocno złapała mnie za serce, że bałam się, że przepłaczę całą powieść. Razem z Kubą i Łukaszem smuciłam się i przechodziłam żałobę. Tęskniłam i opłakiwałam stratę. Ale życie toczy się dalej. Mówi się, że czas nie leczy ran tylko przyzwyczaja do bólu. Więc staramy się z tym bólem jakoś radzić. I żyć dalej, chociaż czasami nie wiemy jak.
W "NBND" Kuba mimo wszystko stara się żyć dalej. Bez Igi. Mówi się, że żałoby nie nosi się na zewnątrz tylko w sobie. Dlatego też Kuba szuka i stara się odnaleźć tę radość życia. Zaklina swoje "dzisiaj" mając w sercu i głowie wspomnienie mamy. Kamila pogodziła się z tym, że już nigdy nie pozna odpowiedzi na swoje pytania. Dlatego przestała je już zadawać i zdaje się, że jakoś sobie poradziła z tą nową rzeczywistością. Jednak kiedy podczas odwiedzin Kamila wczytuje się w życzenia urodzinowe, które przyszły już po śmierci Igi wie, że to kolejny fragment układanki, który może pomoże jej zrozumieć.
"Czas płynął dalej, a ja? Utknęłam w przeszłości i każdego dnia gorączkowo starałam się zrozumieć, co się wydarzyło. I zapominałam. Zapominałam o tym, że życie na mnie nie czekało. Nie czekało. A przeszłość, choćbym nie wiadomo ja bardzo tego chciała, nie była już w zasięgu mojej dłoni."
Tym razem do głosu dochodzi Weronika. Zapewne nie będę odosobniona w swoich uczuciach kiedy powiem, że jej po przeczytaniu pierwszej części jej nie polubiłam. Naprawdę starałam się zrozumieć motywy jej działania, sposób jej myślenia i to, czym się kierowała podczas swoich wyborów. Tyle złych wyborów. Tyle decyzji, które dla nikogo nie były dobre. Ale czy będąc na miejscu Weroniki postąpili byśmy inaczej, czy może tak samo? Jestem matką i naprawdę starałam się ją zrozumieć. W pierwszej części tak bardzo chciałam wejść w jej głowę i odkryć co tak naprawdę myśli. W drugiej dostałam to o co prosiłam lecz w dalszym ciągu nie potrafię zdobyć się na współczucie.
Pierwszy tom to żal, strata i żałoba. Drugi tom to zrozumienie i tęsknota. Może nie wylewałam już potoków łez jednak nie umiałam czytać z lekkim sercem. Cały czas miałam gardło ściśnięte. Ściskały go gniew ale i żal. Mimo że Weronika odkrywa przed nami siebie nie umiałam się zdobyć na to, żeby powiedzieć jej - tak, rozumiem twoje motywy. Tak bardzo mi żal, że ciebie to spotkało. Jakoś wszystko się ułoży. Na wszystko jest czas. Mówi się, że dla chcącego nic trudnego ale czy zawsze?
Długo szukałam odpowiednich słów, żebyście wiedzieli jak piękna jest ta seria. Starałam się ale to i tak próżny trud, nie umiem wam tego pokazać. Sami musicie ją poznać.
Uwielbiam patrzeć na Kubę i Łukasza. Sposób w jaki są dla siebie oparciem, w jaki sposób ze sobą rozmawiają, jak się spierają i przekomarzają. Kocham Dorotę, która nigdy nie zamyka drzwi swojego domu. Jest ciepła i empatyczna ale też silna dla swoich bliskich. Kocham Kamilę, którą od pierwszej strony chciałam przygarnąć i przytulić do serca. Tulić tak długo, że wiedziałaby, że jest wreszcie kochana, chciana i potrzebna. Kocham Igę, której nie dane mi było dobrze poznać, a którą razem z innymi opłakiwałam. Chociaż może właśnie ja ją poznałam przez tych, którzy pozostali. Przez ich wspomnienia i opowieści.
Po "ATBD" autorka postawiła sobie wysoką poprzeczkę. Bałam się drugiej części. Bałam się tego, że nie uda się jej przykuć mojej uwagi, i że nie zdoła mnie ponownie przywiązać do bohaterów. Okazało się, że nie tylko utrzymała poziom ale i wzniosła się na wyżyny.
I nie, nie godzę się na takie zakończenie.
"Czasem wystarczyło jedno słowo, spojrzenie, przypadkowy gest, by uruchomić lawinę obrazów, które spadały na ciebie w najmniej oczekiwanym momencie. Bo tak. Bo czemu nie?
Tak łatwo zapominało się o rzeczach błahych, pozoru nic nieznaczących. A gdy nagle zabrakło tej jednej ważnej osoby, to te zwykłe, najzwyklejsze wspomnienia stawały się tymi najcenniejszymi."