Nie przemawia do mnie Dyrda jako pisarz grozy. Chociaż, nie powiem, bo "Domu na wyrębach" nie mogę nazwać kiepskim. Natomiast w "Czarnym Wygodnie" słabo odczuwalna jest potęga sił nadprzyrodzonych. Nie wywołuje napięcia, zaniepokojenia, brak mi aury tajemniczości. W samej treści brak iskry napędzającej do szybkiego podążania torem bohaterów. Zdarzało się często tak, że przewidywałam następujące wydarzenia, a sama historia nie była niczym specjalnym, co oddziaływałoby na moja wyobraźnię. Za szybko wszystko autor podaje na tacy. Chyba nie ma nic gorszego dla pisarza, niż wypowiadanie się o jego powieści, jako nijakiej treści, nie robiącej żadnego wrażenia na odbiorcy. A jak wiemy obojętność z łatwością zabiła niejeden dobry związek.
Jak horror mogę uważać za dobry skoro nie odczuwam podczas czytania natężenia grozy? Nawet wtedy, gdy przeplatany jest świat realny z nadprzyrodzonym trudno odczuć zagrożenie. Dominujący stawał się stan znudzenia, bo oto druga część powiela nieco formę pierwszej. Ponownie pojawiają się zapiski z dziennika, znów jest ta druga strona i przejście naszego bohatera. W pierwszej części towarzyszyło mi odczucie, jakby wszystko rozgrywało się w jednym planie, tu i teraz. Nie pomogło nawet czytanie dziennika, w którym treść miała przenieść nas w inny wymiar wydarzeń. W drugiej części ten aspekt nieco się zmienia, bo zdarzenia odbierałam jako głębiej osadzone w tym drugim świecie, nawet te, które dzieją się po naszej stronie.
Pomysł całkiem dobry, ale oddany zbyt płasko, poczynając od pierwszej części. A żeby zaciekawił w kolejnej musiałby przybrać nowy wymiar, a tu niestety znów zderzenie z podobnymi elementami. Daje się odczuć niedociągnięcia,szczególnie w końcówce "Słonecznej Doliny", która nagle przyspiesza, żeby dać nam coś na zachętę i na tę samą nutę konstruowane jest zakończenie "Starzyzny". Chyba tylko po to, by na siłę zainteresować kontynuacją. Druga część jest powtórką z rozrywki, niepotrzebnie rozwlekająca pewne wątki. Ciekawiej byłoby zostawić nawet kilka kwestii otwartych, bo w takim niedopowiedzeniu jest więcej charakteru, niż ciągnięciu wątków i formowaniu pewnej wizji przyszłości. Wydaje mi się, że "Starzyzna" powstała tylko po to, by wyjaśnić czytelnikowi tajemnice wioski oraz rozmnożyć duchy i upiory.
Ogólnie "Czarny Wygon" był dla mnie nużącą lekturą, z powtarzalnymi sekwencjami i wieloma domyślnymi akcjami, jakie zaprezentowano już w pierwszej części. Z pewnością trzeba czytać oba tomy "Czarnego Wygonu" jako całość. I to zaraz jedno po drugim, żeby dodatkowo nie tracić przy ponownym wejściu w fabułę, która w drugim tomie zaczyna się w miejscu porzucenia jej na końcu pierwszego. Co zdarzy się dalej? Nie wiem i nie chce wiedzieć, bo ta treść będzie znów ,jak odgrzewane kotlety. Dwie części dostatecznie mnie zmęczyły, żeby zostało we mnie jakiekolwiek zaciekawienie dalszym ciągiem. Dla mnie zdecydowanie lepszy "Dom na wyrębach", ale gdyby Autor zechciał i tam dalej kontynuować wątki ( zechciał:P), to z całą pewnością nie czytałabym tego, żeby nie zepsuć sobie ogólnego wrażenia po tym, co już znam.