„Potakujący ruch głowy sprawił, że dzwoneczki zadźwięczały radośnie. Zaszurał stopami i zdecydowanie pociągnął ją za rękę. Tym razem poszła chętnie. Uśmiechała się, gdy klown prowadził ją w ciemność lasu”.
Pięcioletnia Hayley zostaje uprowadzona w otchłań lasu przez tajemniczego osobnika w stroju klauna. Jej ciało, pozbawione głowy i spalone, zostaje odnalezione dopiero po jakimś czasie. Nikt nie wie, co się tak naprawdę wydarzyło. Jest to jedna z tych nierozwiązanych spraw, która wierci dziurę w umysłach mieszkańców amerykańskiego miasteczka. Dwadzieścia lat później zaczynają ginąć w niewyjaśnionych okolicznościach osoby, które w jakiś sposób związane były z dziewczynką i sprawą jej zaginięcia. Przy ciałach ofiar zawsze zostawiany jest bukiet storczyków oraz karteczka z napisanymi dziecięcym pismem słowami: „Czarne, na pamiątkę”. Przypadek, a może coś więcej?
„Czarne na pamiątkę” to debiut powieściowy amerykańskiej pisarki Carlene Thompson. Autorka, póki co, jest raczej mało znana na polskim rynku i na razie nic nie wskazuje na to, aby miało się to zmienić. „Czarne na pamiątkę” zostało bowiem wydane u nas dwanaście lat temu w zalewie zagranicznych tytułów, wchodzących na raczkujący wówczas polski rynek wydawniczy. Od tamtego czasu o Carlene Thompson w kraju nad Wisłą jest cicho, jak makiem zasiał, a powieść autorki, przetłumaczoną na język polski, możemy znaleźć jedynie na półkach bibliotek, w antykwariatach, tudzież internetowych serwisach aukcyjnych. No i zawsze pozostaje czytanie w oryginale.
Motywem przewodnim książki jest nierozwikłana tajemnica zniknięcia pięcioletniej Hayley. Autorka stopniowo odkrywa przed czytelnikiem okoliczności tej zbrodni, by dopiero w finale zaszokować pełnym obrazem tego wydarzenia. Thompson przez większość część powieści wydaje się wodzić czytelnika za nos, podsuwając jedynie mało znaczące strzępki informacji i jedynie prześlizgując się po dramatycznych wydarzeniach z przeszłości. „Czarne na pamiątkę”, mimo obiecującej okładki, wcale nie jest historią o morderczym klaunie. To raczej taka książkowa wariacja na temat motywu rape and revenge w wersji soft, jeśli mielibyśmy się trzymać tych angielskich terminów. Nie znajdziemy tu również zbyt pikantnych opisów śmierci i morderstw. Całą akcję powieści napędza wszędobylski suspens i towarzyszące mu uczucie oczekiwania. W zasadzie, odwracając każdą stronę książki, nie wiadomo czego się do końca spodziewać. Utwór Carlene Thompson nie jest typową powieścią grozy. Amerykanka niejako wykorzystuje pewien sztafaż horroru literackiego, by dodatkowo wzmocnić przekaz treści swojej powieści, ale z pewnością wiele osób będzie mieć wątpliwości, co do przynależności gatunkowej książki „Czarne na pamiątkę”. Postacie zarysowane są raczej przeciętnie, jednak zważywszy na objętość tego utworu, trudno spodziewać się jakiejś psychologicznej głębi. Największym atutem powieści jest jednak ciekawa intryga i dość błyskotliwy finał. Cała historia jest poprawnie skreślona, ale czegoś mi tu brakowało. Być może tym czymś jest brak makabry w mocniejszym wydaniu, ponieważ powieść ta, jako całość, nie targnęła mną w jakiś szczególny sposób. Niemniej jednak, romans z lekturą pani Thompson, uważam za udany i dobrze rokujący na przyszłość.
Po lekturze utworu „Czarne na pamiątkę”, na pewno dam jeszcze szansę Carlene Thompson. Jeśli jej inne książki trzymają podobny poziom do tutaj omawianej, trzeba się im bliżej przyjrzeć. W końcu powieści z wczesnych lat 90-tych, takich wydawnictw, jak Rebis, czy Amber, to prawdziwe morze literackiej grozy i do tego wciąż nie do końca zbadane.