Porwana Pieśniarka recenzja

Hej Kochani! Przyznać się kiedy przeczytaliście ostatnio przez siebie kupioną książkę? Czy wami też zawładnęły booktoury i recenzenckie?

Ja przyznaje, nie pamiętam kiedy chwyciłam za coś swojego. Tak wpadłam w wir booktourów oraz książek recenzenckich, że przy okazji ostatniego maratonu u @gusiolec #gusiolecmaratonkolorów zapragnęłam przeczytać przez siebie kupioną książkę. I to w dodatku coś z fantastyki, gdyż tęsknię za tym gatunkiem najbardziej ❤️ Padło na Porwaną pieśniarkę Danielle L. Jensen. Pierwszy tom Trylogii Klątwy. I to był bardzo dobry wybór. Ostatnio czytałam Mroczne wybrzeża tej autorki i byłam zachwycona, więc nie miałam wątpliwości że i tym razem się nie zawiodę. Historia Cecile, która została porwana do tajemniczego miasta gdzie zamieszkują trolle, by wypełnić przepowiednie pochłonęła mnie bez reszty. Bardzo szybko wniknęłam w fabułę.  Polubiłam główną bohaterkę, która mimo swoich ludzkich słabości idzie do przodu i żadne przeciwności nie są w stanie jej powstrzymać. Tristan muszę przyznać trochę mnie denerwował. Nie tak wyobrażam sobie przyszłego króla. Książka jest świetna. Cieszę się że mam dalsze tomy na półce choć nie wiem kiedy się za nie zabiorę 😂