Nie wiem jak Wy, ale ja na chwilę obecną przepadłam. Poszukuje pirackich statków i chce się zaciągnąć na pokład. Nieważne, że będę diablim balastem. Mogę nawet przebrać się za faceta jak Paco, jest mi wszystko jedno byleby zakosztować takiej morskiej przygody, zanim "pochłonie mnie podróż do luku Davy'ego Jonesa" 😅 A teraz tak na poważnie - macie tak czasem, że po przeczytaniu świetnej książki, powrót do szarej rzeczywistości jest przez parę dni naprawdę przygnębiający? Snujecie się po domu, chęci na zrobienie czegokolwiek są bliskie zeru, marzy Wam się powrót do świata książki, gdzie wszystko jest takie ekscytujące, barwne i wywołujące ciarki na plecach?? Do takiego stanu doprowadziła mnie właśnie najnowsza seria Pauliny Jurgi - Czarne Żagle! O matko, co to była za fascynująca i emocjonująca historia! Autorka z każdą kolejną książka przechodzi samą siebie, doprowadzając mnie do załamania nerwowego i depresji w świecie rzeczywistym 😅
Drugi tom tej świetnej trylogii to "Żądza", w której poznajemy bliżej kolejnego z Czarnych Braci, a mianowicie słynnego łamacza kobiecych serc - Cruza Noir'a. Cały czas w głowie mam pewne stwierdzenie Pauliny o tym bohaterze, które kiedyś mi napisała, ale nie będę tu tego cytować, żeby nie narzucać Wam z góry jego..."upodobań", choć jeśli czytaliście pierwszy tom, to zapewne sami macie zarys jego postaci oraz ulubionych czynności, którym się oddawał 😛 Jakżeż on lubił chędożyć te niewiasty to głowa mała 😅 a ileż trunków w siebie wlewał, to po prostu zakrawa na alkoholizm 😆 ale pomimo to, nie da się go nie lubić, serio. Jego "przygody" nieraz mnie rozśmieszały, jednocześnie wywołując rumieniec na twarzy. Oj tak, zdarza się, że przy tej książce jest naprawdę gorąco i to nie za sprawą piekącego na niebie słońca czy duchoty za oknem 😇😈 Ale dobra, przejdźmy może do konkretów...
Cruz Noir uwielbia swoje hulaszcze życie, aż czasami dziw, ze jest kapitanem Crescencii. Jeśli czytaliście pierwszy tom, to tutaj poznajemy wydarzenia, które miały miejsce dokładnie po jego zakończeniu. A może i trochę wstecz, bowiem tym razem mamy perspektywę Cruza i tego, co "nawyczyniała" jego swawolna dusza. Ale! Mamy tu też wzmiankę o tym jak Cruz poznał piękną Irlandkę, która w pewien sposób wykorzystała jego słabość do alkoholu i kobiet, i to rozpoczęło falę nieszczęść, które po dziś dzień męczą naszego głównego bohatera. Także obecnie sprawa wygląda tak - Cruz stracił brata, Paco chce jego śmierci, a losy mieszkańców wyspy stoją pod ogromnym znakiem zapytania. No i jest jeszcze Nya i Bractwo Wybrzeża, które za wszelką cenę chce dorwać wszystkich Czarnych Braci. Tutaj też poznajemy jej historię i to z czym musi się zmagać, będąc siostrą bezdusznego Ahena i córką Morskiego Diabła. Na celowniku tym razem jest Cruz. Czy uda im się zatopić statek i dorwać kolejnego z braci Noir? Mogłabym Wam napisać dużo więcej, jeśli chodzi o samą fabułę, ale myślę, że poznawanie jej samemu będzie zdecydowanie przyjemniejsze! 😍😈
Odkąd pamiętam romanse historyczne nigdy nie były czymś, po co sięgałam z przyjemnością. Wręcz omijałam je łukiem. Kiedyś skusiłam się i przeczytałam jeden i byłam nim tak zniesmaczona, że normalnie nie mogłam tego przeboleć długi czas. Jak usłyszałam, że moja ukochana autorka wydaje właśnie romans historyczny, nie wiedziałam co myśleć i co począć. Z jednej strony pióro autorki kocham nad życie, toteż wiedziałam, że cokolwiek nie stworzy, to i tak się w tym zatracę. Ale z drugiej... romans historyczny? I wiecie co? Nie żałuje! Zakochałam się w tej historii bez pamięci. Wszelakie słownictwo, zwroty, piraci, podróże morskie, nazwy części statku - jakież to było wspaniałe! A ile razy mnie śmiech ogarniał jak nazywano Cruza - morską dupą 😅 albo stwierdzenia typu - "na czarcią kuśkę" czy "na zrośnięta syrenią picz". Śmiałam się jak głupi do sera. To wszystko nadawało humoru całej historii i świetnie pasowało mi do głównego bohatera. Poza tym widać od razu, że autorka wykonała bardzo dobry research, bowiem wszystko jest tu idealnie wytłumaczone i wszystko idealnie ze sobą współgra. To po prostu pochłania się z czystą przyjemnością, co więcej część słownictwa zaczęłam używać w życiu codziennym 😆 czym rozśmieszam niejednego ponuraka.
Ale nie myślcie, że historia jest stricte humorystyczna, bowiem to są tylko fragmenty, które zdecydowanie rozładowują całe napięcie w książce. Autorka nieraz w tej historii namieszała, przez co nie dość, że miałam ochotę obgryzać paznokcie ze zdenerwowania, to momentami nie dowierzałam w to co czytam. Emocje przechodziły przeze mnie falami, od niezłego wkur**** po radość i śmiech. Niektóre wydarzenia pozbawiały mnie tchu, a przy niektórych chciało mi się płakać, bowiem emocje bohaterów udzielały się i mnie. No i nieraz miałam tak rozdarte serce, że jak odłożyłam książkę, to nie mogłam się otrząsnąć. Akcja nieraz przybiera naprawdę dynamiczne tempo, przez co każde zawrócenie tyłka przez dzieci, bądź coś innego, może skutkować niebywałym wkurzeniem (żeby nie napisać dobitniej). Aż boję się pomyśleć, co autorka wymyśli w kolejnym tomie i czym doprowadzi moje serce do zniszczenia, bo przecież ostatni tom to historia Severo, mojego ulubieńca 😈 Jeśli chodzi o historie Pauliny Jurgi, to nigdy nie wiadomo co wydarzy się na kolejnej stronie i to w jej powieściach uwielbiam - ta niepewność wydarzeń, jej "brutalność" względem czytelnika, który spodziewając się samych dobrych rzeczy, naraz trafia na coś takiego, co łamie mu serce...ehhh, no serio zatracam się w każdej jej książce i każdą żal jest kończyć...😓 "Żądza" to książka, która rozpala, momentami chłodzi, przyspiesza bicie serca i jednocześnie nieraz je łamie. Wachlarz emocji gwarantowany! Nie zastawiajcie się - czytajcie i chłońcie tą niesamowitą historię, jak i ja to zrobiłam 😍