Na debiut Jakuba Filipa de Wojtacha ostrzyłam sobie ząbki, odkąd zobaczyłam okładkę, na portalu nakapanie.pl. Czarny. Czerwony i szary. Tak dla kontrastu. Przyglądamy się i widzimy twarz męzczyzny: niebieskie oko, rozwarte usta, jakieś tam brwi, ucho… któż to może być? Co to za twór? Dowiemy się z treści tej pozycji.
Współczesna Polska. Tomek, lat około pięćdziesiąt, pracuje w firmie o niespotykanej branży. „Dionizos” zajmuje się usługami towarzyskimi. Głównym kryterium przyjmowania pracowników jest alkoholizm – cecha bardzo pożądana – kolejne to obycie w świecie, znajomość kultury i pewien potencjał własny. Wszystko po to, aby być dobrym kompanem do picia, dla klientów tejże firmy.
Nie chcesz pić samotnie alkoholu? Zadzwoń, zamów, zapłać – ktoś z „Dionizosa” na pewno się pojawi – oczywiście na terenie Wrocławia.
Tomek głównie chodzi, dużo chleje, rozczula się nad sobą, główkuje, kombinuje i wspomina. Myśli o żonie, która nie mogąc z nim wytrzymać przenosi się do swoich rodziców, o komorniku, o splajtowaniu… jednym zdaniem, o tym o czym ostatnio każdy duma, ze względu na jakże wspaniałą sytuację dzisiejszego rynku.
Trochę humoru, dawka ciętej riposty, parę słów o innych bohaterach i nadzieja, że coś w końcu przerwie tę rutynę, która powoli zaczyna irytować czytelnika. I tak o to na stronie 245 pojawia się dreszczyk emocji. Chwilowe przebudzenie, małą intrygą ostrzy apetyt na kolejne 235 stron, które sprawiają, iż co raz trudniej oderwać się od lektury. W zakończeniu autor zaskoczył mnie nagłym zwrotem akcji, pozostawiając pytanie bez odpowiedzi i sprawiając, że książka pozostaje w myśli na dłużej.
Podoba mi się styl autora, niewymuszony , lekki . Tak jakby de Wojtach prowadzi rozmowę z czytelnikiem. Czasem się z nami podroczy, czasem uśmieje, czasem nawet może pojawić się łezka smutku. Oprócz tego autor zwraca na siebie uwagę, dzięki kreowaniu bohaterów. Tworzenie postaci wychodzi mu naprawdę dobrze, w taki sposób, iż nie trudno z którymś się utożsamić, któregoś polubić, znienawidzić, każdy ma swoją głębię, swój mocno zarysowany charakter.
Kolejnym faktem na jaki warto zwrócić uwagę są realia powieści. Jej akcja toczy się tu i teraz – Polska, Wrocław, kryzys. Widzimy co się wyrabia w ojczyźnie, a pisarz obserwacje potrafi przenieść na papier i wykreować nam z tego idealny obraz dzisiejszej Rzeczypospolitej.
Mam tylko jedno zastrzeżenie: dużo lepiej czytałoby się książkę, gdyby autor przyśpieszył i zaostrzył akcję.
Sam pisarz książki nie czyni. Jej czytanie utrudniało wydanie, w którym jest multum literówek, praktycznie na każdej stronie można coś wyłapać. Jest to irytujące i zabiera pewną część przyjemności z czytania.
Litery dobrej wielkości, przydałby się szerszy margines. Kartki dobre, nieodbijające światła, idealne dla nocnego marka.
Sądzę, że jeśli autor jeszcze coś napisze to z chęcią to przeczytam.
Polecam osobom, które lubią czytać o realiach polskiego bytu. Wiekowo myślę, że książka spodobałaby się ludziom od dziewiętnastego roku życia wzwyż. Również jeśli ktoś lubi czytać o podstępach, wyłudzeniach, romansach i dziwnych kolejach losu, niech nie omieszka sięgnąć po tę pozycję.
Moja ocena: byłoby 4, ale z racji literówek, które budziły we mnie dużą irytację daję 3.