"Zręczna Maki nie potrzebowała dużo czasu, żeby kilkoma ruchami rąk zmienić mnie w wyrośniętą dziewczynę, której nikt nie dałby dwunastu lat. Gruba warstwa makijażu, krzykliwe ciuchy...To wystarczyło, żebym w jednej chwili poczuła się prawdziwą yanki."
Kiedy wybrałam się do biblioteki, aby wybrać coś ciekawego do czytania nie spodziewałam się, że natknę się na Księżyc Yakuzy. W ogóle nie myślałam, że nawet ona tam jest, gdyż biblioteka w moim mieście poza tytułami Harukiego Murakami nie posiada zbyt wiele książek z literatury japońskiej.
Shoko Tendo pracowała nad autobiografią przez dwa lata. Opowiada w niej jak to jej życie się potoczyło przez to, że jej ojciec stał na czele japońskiej mafii - yakuzy. Większość jej życia toczyła się w Sakai. Będą jedną z córek szefa yakuzy nie było jej łatwo w życiu. W szkole dzieci dokuczały jej z tego powodu, w wieku dwunastu lat stała się yanki, co sprawiło, że zaczęła imprezować, wąchać rozpuszczalnik i ostatecznie ładuje w poprawczaku. Jakiś czas później gdy interesu ojca zaczęły upadać i wpadł on w długi Shoko odkryła narkotyki. W wieku dziewiętnastu lat zaprzestała je brać, ale za to trafiła na mężczyznę, który jej nie bił, a wręcz pastwił się nad nią. I w tym momencie swojego życia zrobiła sobie tatuaż, który widnieje na okładce książki.
Przyznam, że czego innego spodziewałam się po tej autobiografii. Myślałam, że będzie ona przybliży to jak wygląda japońska mafia. Myślałam, że dowiem się jak wyglądają ich interesy, jak wybiera się nowych członków, jakie są kary itd. Tego czego się dowiedziałam zupełnie odbiegało od mojej wyobraźni.
Ta autobiografia bardziej przedstawia to jak życie toczy się po tym jak głowa rodziny przestaje być szefem yakuzy. Całe jej życie toczyło się wokół długów, z których próbowała wyciągnąć siebie, rodziców i siostrę. Shoko miała też pecha do wybierania mężczyzn. Nigdy nie chciała być tą drugą, a zawsze nią była. Jednak kiedyś udało się jej wyjść za mąż, ale nawet wtedy ciągnęły się za nią długi. Najgorsze w tym przypadku było to, że przez nie musiała dokonać aborcji, bo gdyby tego nie zrobiła nie miałaby ani pracy, ani mieszkania, a w związku z tym nie miałaby gdzie i za co wychowywać dziecka.
Chociaż oczekiwałam zupełnie czego innego po tej książce, nie czuję, abym marnowała przy niej czas. Mimo to znalazłam w niej coś co mnie przyciągnęło i choć warsztat pisarski nie jest najlepszy to widać, że autorka z całego serca chce przekazać swoją historię. Pokazać, że mimo wszystko się nie poddała i żyła dalej. Według mnie napisanie tej autobiografii było dla niej jak terapia, dzięki której mogła spojrzeć jeszcze raz na to co działo się w jej życiu.
"W pierwszej połowie mojego życia nie było nic, co można by nazwać pięknym. Jeśli ktoś uzna, że było to życie puste, nie będę protestować."