„Córka Węża Midgardu” to druga część cyklu „Saga Asgard” autorstwa Wolfgana Hohlbeina. Poprzednia część „Thor” nie za bardzo przypadła mi do gustu, jednak kiedy dowiedziałam się, że wychodzi drugi tom, postanowiłam go przeczytać z czystej ciekawości. Tym razem nie zawiodłam się.
Książka opowiada historię Katheriny, która nie zna swoich rodziców i jest wychowywana przez księdza. Pewnego dnia na jej wioskę napadają wrogowie i zabijają wszystkich. Przeżywa tylko ona. Wraz z Ansgarem – wikińskim chłopakiem – i jego plemieniem wyrusza do ich osady. Jak się później okazuje ją i jej wybawiciela łączy nie tylko zwykła sympatia, a całe jej życie zostaje odwrócone do góry nogami i poskładane od nowa. Kara stara się dowiedzieć, czemu każdy chce ją chronić lub porwać. Nie wie, że ta prawda może wszystko zmienić.
Jak już wspomniałam „Thor” – odrzucał, nużył i odstraszał liczbą stron. Kiedy odkryłam, że ta część ma ponad 300 stron mniej byłam zaciekawiona. Ten tom jest napisany całkiem inaczej niż poprzedni i nie ma wiele wspólnego ze swoją drugą częścią. Jest to duży plus, ponieważ pierwszą część czytałam dość dawno temu i bałam się, że nic nie będę pamiętała. Jak się okazało, znajomość poprzedniego tomu nie ma wielkiego znaczenia. Po prostu pod koniec książki można zacząć kojarzyć fakty, jednak i tak na końcu dowiadujemy się prawie wszystkiego.
Fabuła jest teraz o wiele ciekawsza, tajemnicza i całkiem inna. Poznajemy lud wikingów oraz całkiem inne obyczaje i zachowania niż w poprzedniej części. Nie spodziewałam się takiej historii po „Thorze”. Myślałam, że będzie to kontynuacja opowieści o tytułowym bohaterze pierwszej części. Zaskoczyło mnie to, że główną bohaterką jest dziewczyna, która ma 12 lat. Tamta część była dojrzalsza pod względem postaci, ale jeśli chodzi o całokształt była o wiele gorsza.
Jak już wspomniałam nasza Katherina ma 12 lat i gdyby nie dopisek na okładce „Saga Asgard”, to nie zorientowałabym się prawie do samego końca, że jest to ten sam cykl. Kara jest sierotą i nie zna nikogo ze swojej rodziny. Kiedy dowiaduje się, że łączą ją więzy krwi z wikingami, to jest co najmniej zdziwiona. Jednocześnie chce ich opuścić, ponieważ zdaje sobie sprawę, że przez nią wszyscy chcą rozpocząć wojnę z jej krewnymi. Odkrywa również przepowiednie, która mówi o tym, że kobieta ze znamieniem Węża Midgardu poprowadzi ich ród na żyzne ziemie. Jak na osobę, która nigdy nie widziała świata poza swoją wioską, jest niezwykle dojrzała, choć jednocześnie ma w sobie dużo dziecinnej naiwności. Nie jest to postać przerysowana, jednak nie wyróżnia się na tle innych.
Ważnymi osobami są również np. Erik – jej dziadek, Ansgar oraz wiele innych postaci, które czasami jej pomagają, oszukują, kłamią, bronią. Nikt nie potrafi zdecydować się, którą stronę trzyma. Przynajmniej Kara ma takie wrażenie. Jednocześnie są oni dla niej wsparciem i pomocą, choć nie zawsze potrafią to okazać.
Jeśli chodzi o styl pisarski pana Hohlbeina, to muszę przyznać, że tym razem jestem pod wielkim wrażeniem. Kiedy czytałam poprzednią część nie rozumiałam, jak ktoś mógł go nazwać królem fantasy, jednak teraz zdałam sobie sprawę, że tak jest naprawdę. Autor opisuje wszystkie sytuacje w tak dynamiczny i jednocześnie poukładany sposób, że książkę, mimo pięciuset stron, czyta się bardzo szybko, a nawet za szybko. Kiedy kończymy ją, to pozostaje w nas pewien niedosyt. Jest to jednak duży plus, bo tym razem pisarz przekonał mnie do siebie i z niecierpliwością wyczekuję kolejnej części, która – mam nadzieję – ukaże się niedługo.
Cała historia jest opisana w niesamowity sposób. Autor w bardzo ciekawie i interesująco ukazuje nam tamte czasy. Podczas czytania tej powieści, miałam się wrażenie, że autor wciągnął mnie do tego średniowiecznego świata fantasy i sama wraz z Karą przeżywam wszystkie jej przygody. Dawno żadna książka nie zafascynowała mnie tak jak „Córka Węża Midgardu”.
Smuci mnie niestety fakt, że osoby, które nawet są zainteresowane tą powieścią, odwrócą od niej wzrok, kiedy popatrzą na pierwszą część. A szkoda, bo ten tom jest napisany całkiem inaczej. Nie ma w nim już tyle opisów i dialogów. Wszystko jest wyważone i stonowane. Nie ma żadnej przesady.
Tą książką Wolfgan Hohlbein udowodnił, że naprawdę zasługuje na miano króla fantasy. Ta powieść jest inna. Wyróżnia ją nie tylko nietypowa fabuła oraz ciekawa historia, ale pasja z jaką została napisana. Widać, że pisarz włożył w nią swoje serce i przelał na papier swoje uczucia. Osobiście czekam na kolejny tom „Sagi Asgard” i już wypatruję kolejnej jego powieści.
Polecam tę książkę fanom fantasy – tym zagorzałym, jak i tym, którzy dopiero zaczynają lub jeszcze nie zaczęli swojej przygody z tym gatunkiem. Obiecuję, że ta powieść nie będzie stratą czasu.