„Biedne dziecko. Niczego nie można dla niego zrobić, jedynie utrzymywać w czystości. Rodzice powinni oszczędzić sobie kłopotu i oddać malucha do domu opieki.”*
Dla każdego rodzica dziecko jest największym cudem i oczkiem w głowie. Żadna matka czy ojciec nie wyobraża sobie, że mogłaby oddać swoje maleństwo. Nie ważne czy jest zdrowe, czy chore, prawda? Nie mogli by oddać bo jest inne, za mocno jest kochane… A jednak…
Są lata sześćdziesiąte, Dawid i Norah są szczęśliwym małżeństwem, które jest jeszcze młode. Właśnie spodziewają się dziecka. Pewnej zimowej nocy Norah zaczyna czuć skurcze jednak to za wcześnie na poród i bierze to na krab „fałszywych sygnałów”. Skurcze z czasem się nasilają i są coraz częstsze. Budzi męża, który już śpi i jadą do kliniki gdzie miał czekać lekarz, który miał odbierać poród. Niestety warunki pogodowe sprawiły, że uległ wypadkowi. Dawid musiał sam pomóc żonie w porodzie, pomaga mu w tym pielęgniarka Caroline Gill. Na świat przychodzi silny syn Paul. Gdy mąż myśli, że już wszystko się skończyło okazało się, że Norah urodzi bliźniaki. Drugi poród był szybki i na świat przyszła córeczka Phoebe. Niestety dziewczynka ma zespół Downa.
Zrozpaczony ojciec nie wie co ma zrobić, w tych czas takie dzieci nie mają prawa bytu Mówi się, że nie przeżyją długo, a jeśli już społeczeństwo nieakceptuje chorych ludzi. Doktor podejmuje decyzję by Caroline zawiozła Phoebe do ośrodka dla ludzi upośledzonych. I początkowo zamierza to zrobić. Jednak kiedy w momencie gdy zobaczyła jakie są tam warunki zmienia zdanie i postanawia ją wychować. Nie jest to łatwym zadaniem szczególnie gdy wszyscy nie mogą uwierzyć w to co robi i są sceptycznie nastawieni
W tym samym czasie mąż mówi Norah, że ich córeczka umarła. Kobieta jest załamana i chciałaby ją opłakiwać, rozmawiać o niej. Inni uważają, że to zły pomysł, że powinna cieszyć się Paulem. W małżeństwie Henry coś zaczyna się psuć od tego momentu. Dawid jest nękany wyrzutami tym co uczynił, a Norah czuje jakby coś jej zabrano.
Co się stanie z tymi dwiema rodzinami? Czy Norah dowie się o tym co uczynił jej mąż, odnajdzie swoją córeczkę? Jak postąpi Dawid? Zaakceptuje chorobę córki, będzie chciał ją odzyskać? A Caroline? Jak ona poradzi sobie w sytuacji samotnej matki? Czy podoła? Zrozumie Phoebe?
Spokojnie, to co opisałam to nawet nie ¼ książki. Niestety pierw miałam przyjemność obejrzeć film, który powstał na podstawie tejże książki, ale nijak nie przeszkadzało i to w odbiorze powieści. „Córka opiekuna wspomnień” to historia niesamowitym ładunkiem emocji. Tutaj nic nie jest takie jak się wydaje. Podczas czytanie z niesmakiem kręcimy głową na fakt jak kiedyś traktowane były pokrzywdzone przez los dzieci. Z niedowierzaniem czyta się, że chorzy umysłowo z góry byli skreślani. A tak naprawdę to są bardzo mądre osoby. Chorzy na zespół Dawna nie potrafią kłamać, dla nich jeśli coś jest czarne to jest czarne, nie ma innych kolorów. Jeśli kochają to tylko szczerze. A czy my potrafimy tacy być?
Bohaterowie są barwni i nieprzewidywalni. Od początku zastanawiałam się czy mam prawo oceniać Dawida, działał pod presją otoczenia, myślał, że tak było najlepiej dla Norah. Kochał ją, chciał ją chronić. Polubiłam Phoebe z jej prostym sposobem bycia. Normalni ludzie (tak o sobie mówią) mogli by się od niewiele nauczyć. Fakt życie z dzieckiem autystycznym nie jest łatwe, ale możliwe. Wystarczy chcieć. I właśnie to pokazała Caroline.
„Córkę…” czyta się szybko i przyjemnie. Autorka piszę w sposób łatwo przyswajalny i miły w odbiorze. Gra na naszych uczuciach i nie pozwala zapomnieć o czytanej książce. Powieść wzrusza, zmusza do myślenia, a nawet uczy. Polecam!
*str. 24