Córeczka recenzja

Cześć i czołem!

Dzisiaj mam dla Was recenzję książki, która totalnie mnie zniszczyła, choć z początku nie zapowiadało się na to, że to będzie jedna z "tych" właśnie książek. Mówię konkretnie o "Córeczce" Kathryn Croft.

"Osiemnaście lat temu porwano ci córkę. A dziś do ciebie wróciła".

Osiemnaście lat przed wydarzeniami opisywanymi w powieści nieznany sprawca uprowadził sześciomiesięczną córkę Simone Porter - Helenę. Mimo że ból po stracie dziecka dalej tkwi w Simone i jej mężu, dali radę otrząsnąć się z tych wydarzeń i nauczyć się z tym żyć. Pewnego dnia jednak w centrum handlowym naszą bohaterkę zaczepia młoda kobieta, która przedstawia się jako Grace. Twierdzi, że może być jej córką, a na dowód pokazuje pluszowego królika, którego Helena miała ze sobą w wózku w dniu porwania. Tajemnicza dziewczyna znika jednak tak szybko, jak się pojawiła i ślad oraz słuch po niej zaginęły. Jednak zdesperowana Simone nie zamierza się poddać, mając cień nadziei, że uda jej się odzyskać swoją zaginioną przed laty córeczkę i rozpoczyna poszukiwania Grace na własną rękę, która albo jest Heleną, albo zna miejsce jej pobytu.

BOŻE. Ja nawet nie wiem, jak to ubrać w słowa. Recenzję piszę zaraz po przeczytaniu tej książki, zanim emocje opadną. Powiem tak: z początku nie zapowiadało się, że powieść będzie porywcza, z czasem jednak akcja zaczęła nabierać tempa, co chwilę dowiadywałam się nowych rzeczy o sprawie zaginionej Heleny, jednak nic nie łączyło się w logiczną całość. Na ostatnich stu stronach kartki, autorka dosłownie zadawała mi cios za ciosem ujawniając nowe i makabryczne fakty. Po prostu mnie zniszczyła. Najpierw jeden fakt, którego kompletnie się nie spodziewałam i który mocno we mnie uderzył, a zaraz na koniec następny, który był ostatnim ciosem do knockdownu.

Ksiązka na dłuuuugo zostanie jeszcze w mojej pamięci i nie da o sobie zapomnieć.
Polecam wszystkim, naprawdę warto, mimo że z początku nie zapowiada się świetnie.

Bookstagram: http://www.instagram.com/strazniczka_ksiazekx/