"Serce pierwszego kontaktu" to historia, która otula swoim pięknem, niczym puch. Urzeka swoją realnością i przekazem, który Autorka wplotła w powieść. Pokazuje nam, jak ważna jest rozmowa. Bez niej możemy się pogubić i sprawić, że zaprzepaścimy coś, o co powinniśmy walczyć. Raz nierozwiązana sprawa potrafi ciągnąć się za nami przez lata, a raz utraconego zaufania nie jest tak łatwo odzyskać. Tak było w przypadku Meli i Oskara. Zatracili to, co od małego starannie pielęgnowali. Zapomnieli się, jedna chwila nieuwagi, niewypowiedzenia na głos swoich uczuć i wszystko się posypało. Co by było, gdyby jednak porozmawiali? Jak wszystko by się potoczyło? Na pewno o wiele lepiej, ale wtedy nie byłoby nam dane czytać tej cudownej książki.
Historia bohaterów wciągnęła mnie do swojego świata na kilka godzin i nie chciała mnie z niego wypuścić. Na te kilka godzin zapomniałam o całym świecie. Czytałam i nie mogłam się oderwać. Łzy niejednokrotnie napływały mi do oczu. Ta powieść wzruszała i bawiła mnie na zmianę. Rozpalała policzki i pozwalała wyobraźni działać na najwyższych obrotach. Koiła, ale i raniła. Łamała serce, by po chwili je posklejać. Sprawiała, że moje myśli krążyły wokół niej cały czas, choćbym na moment odwróciła wzrok, bądź chciała się czymś zająć, to chęć sięgnięcia po nią wracała niczym bumerang. Była emocjonalna, czarująca i po prostu piękna. Czyli taka jak lubię najbardziej. Była niczym muzyka dla mojej duszy. Czytając, czułam się wspaniale, choć nie była ona cukierkowa. Co to, to nie.
Bohaterzy zmagali się z problemami, które mogą dotyczyć każdego z nas. Nie jedna osoba mogła znaleźć się na ich miejscu. I to jest w tym najpiękniejsze. Autorka chciała pokazać nam, że z każdej sytuacji można wyjść obronną ręką. Wystarczy porozmawiać o tym, co nas boli, a jeśli się do tego nie palimy, to zawsze znajdą się przy nas osoby, które nas ku temu popchną. W tym przypadku było zamieszane całe grono takich osób, ale ten jeden jedyny, dziadek Meli, grał tutaj główną rolę. Mimo tego, że tak naprawdę robił to zza grobu... A w jaki sposób? Tego sami musicie się dowiedzieć. Powiem Wam tyle, że jest to postać tak barwna, tak przebiegła, że jestem nim oczarowana! Na pewno zostanie w topce moich ulubionych bohaterów! Dziadka Meli nie da się nie polubić! To jest po prostu niemożliwe! Zresztą sami powinniście się przekonać na własne oczy, co on tam narozrabiał.
Droga Olu! Dziękuję Ci ślicznie za tak piękną i wartościową historię, która na długo zapadnie w moim sercu! Jak już wiesz, jestem Twoją fanką numer JEDEN i to się nigdy nie zmieni! Pisz dalej i łam mi serce miliony razy, bo robisz to znakomicie! Potrafisz swoim piórem sprawić, że przez tę krótką chwilę mogę znaleźć się w innym świecie i nie chcę z niego wracać. Potrafisz zaszokować i sprawić, że emocje wylewają się z każdego zakamarka mojego ciała. Mam nadzieję, że w niedługim czasie zaskoczysz mnie jeszcze nie raz. Premiera Zaginionej tuż, tuż, a ja już zacieram ręce i wyczekuje tego, co nam przygotowałaś!
Jeszcze raz dziękuję ślicznie Autorce oraz wydawnictwu, za przysłanie mi egzemplarza Recenzenckiego! Polecam tę książkę całym serduchem!