Z okładki książki wydanej przez Wydawnictwo Dolnośląskie potencjalny czytelnik dowiaduje się, że "Żałując za jutro" to pierwsza powieść Sebastiana Uznańskiego, psychologa z wykształcenia, znanego z wcześniej ukazanych opowiadań. Robert J. Szmidt napisał, że "Niekiedy ociera się w tych kreacjach o granicę szaleństwa, któremu niedaleko do geniuszu". Myślę, że jest to dosyć trafna opinia. Powieść jest pyszną ucztą dla wyobraźni, przy której poruszone zostają problemy kulturowo-cywilizacyjne, złe strony każdego człowieka i pęd do władzy. To wszystko w obrębie fantastycznego wszechświata, niesamowitych czasów rozwoju, w których każdy próbuje uszczknąć coś najlepszego dla siebie.
Młody Zanael jest synem augura Lorda Kandamona - władcy światów oraz królowej Fenelity. Królewska para zostaje zamordowana przez czarnoksiężnika, Lorda Sanitha, który uzurpuje sobie władzę wraz z dwojgiem czarnych charakterów - rycerzem De Borgiem oraz królową Szekrą. Zanael musi ewakuować się do innego wszechświata, aby ocalić tylko to, co mu pozostało - własne życie. Nie posiada bowiem doświadczenia i wystarczająco siły, aby dokonać zemsty i pokonać wrogów. Musi odejść z ramion scholastów do naturalnej szkoły życia, która będzie dla niego okresem dojrzewania i fascynującą ścieżką poznania. Czekają go liczne spotkania z nietuzinkowymi postaciami innego wymiaru - m.in. wojownikiem posiadającym zbroję z tysiącem po tysiąc broni, akolitami, z którzy żywią się wspomnieniami i doświadczeniem napotkanych, a wygrać z nimi można za pomocą rzutu kostkami, księżniczką demonów, elfami... Nieobce mu będą zmagania z pętlą czasową, cierpiętnicze rozterki, a także miłość. Bohater musi ewoluować z oczytanego młodzieńca do potężnego i inteligentnego wojownika, aby być godnym następcą swojego ojca. Ale nikt nie powiedział, że będzie łatwo.
W czasie czytania tej powieści fantastycznej moja wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach, dawkując mi także uczucie chaosu. Nie mogło go nie zabraknąć w obliczu tylu wielorakich postaci, połączonych misternymi relacjami i miejsc, obrazowo opisanych i rozwijających eskapadę. Czy to sympatyczne uczucie? Zależy od czytelnika. Rotacja zarówno towarzyszy jak i przeciwników Zanaela z jednej strony jest intrygująca - czytelnik czyta książkę, siedząc jak na szpilkach i oczekuje nowej niesamowitej postaci, z drugiej strony - gdy postać mnie zainteresowała, jak na pstryknięcie palców już jej nie było. Mogę tylko wyjawić, że niektóre powracają i towarzyszą o wiele dłużej, co mnie uradowało. Do głowy przyszła mi myśl, że bohater powinien cierpieć na urojenie prześladowcze po częstym napotykaniu się na osobliwe zagrożenia. Naprawdę zaskakujące zmiany akcji można by policzyć na palcach jednej ręki, lecz pozytywnie mogę stwierdzić, że są one dosadne i zdecydowanie ukierunkowują szalenie bogatą fabułę.
Główny bohater ewoluuje powoli - na początku jest bezradny i niekiedy bezmyślny mimo posiadanej wiedzy, zdarza mu się wysławiać frazesami oraz nieodpowiednio do sytuacji. Wraz z przeczytanymi stronicami czytelnik może obserwować zmiany w charakterze Zanaela, lecz moim zdaniem najważniejszy etap dojrzewania jest zatracony w bujnej fabule i nie ma odpowiedniego wydźwięku. O wiele bardziej polubiłam postacie negatywne czy też Kahisa - owego uzbrojonego wojownika. Postacie są dobrze zarysowane, tworzą silne charaktery, pewne siebie . Swoim wypowiedziom nadają zarówno dramaturgię jak i humorystyczne zabarwienie. Są uplastycznieni także w otoczce seksualnej - nie narzucającej się, dodającej dodatkowego klimatu i wiarygodności bohaterom.
Pośrednie uczucia mam do stylu pisania Uznańskiego. Wg mnie powieść zyskałaby więcej plusów i pochlebnych opinii czytelników, gdyby język był bardziej swobodny i mniej wypieszczony przez pisarza. Niektóre ekscentryczne peryfrazy i niefortunnie dobrane wyrażenia, czy też nawet synonimy często spotykanych słów tworzyły komiczne efekty - nie wiem, czy były one zamierzone czy nie, ale galaretowaty stwór poruszający się bardziej majestatycznie niż wcześniej i podobne smaczki nie zdobyły mojej akceptacji. Odnosiłam wrażenie, że autor nie mógł się wyzbyć chęci bycia bardzo oryginalnym i pisania artystycznym, górnolotnym językiem, który niekoniecznie zawsze pasował do sytuacji. Czułam się sporadycznie przytłoczona niektórymi emfatycznymi rozważaniami w chwilach, w których bohater był zagrożony śmiercią.
Muszę przyznać, że owy styl nie należy do łatwych, lecz może komuś przypadną do gustu wszystkie objaśnienia i myśli. Na szczęście forma książki nie przerasta jej treści. Uznania należą się przede wszystkim szalonej wyobraźni autora, którą imaginowałam sobie jako wór bez dna i wypełniony po brzegi. Uznańskiemu nie można zarzucić źle wykreowanej fikcji - ja jestem nadal pod wrażeniem i jeśli nawet komuś tak jak mi nie stuprocentowo spodoba się styl pisarski, po książkę warto sięgnąć dla jej bogactwa fabularnego, którym jestem zachwycona. Rewelacyjne są także przypowieści przytaczane przez różne postacie, pozostawione bez komentarza, jakby dla refleksji czytelnika. Powieść próbuje m.in. wymusić zastanowienie nad tym, jakim kosztem rozwinęły się wszelkie cywilizacje, przy okazji dostarczając rozrywki dla wyobraźni i intelektu. Mimo wymienionych przeze mnie wadliwych elementów językowych, nie potrafię przyznać tej powieści niższej oceny niż 4/5.