Czasem trudne problemy nauki wyrastają z pogłębionego namysłu. W przypadku zagadki świadomości, jest to o tyle ‘oswojony’ problem, że niewiele trzeba kompetencji czy obserwacji świata, by sformułować fundamentalne pytanie o to, czym jest świadomość, jak się ją nabywa, czy da się jednoznacznie potwierdzić jej posiadanie przez konkretny organizm (ludzki i w ogólności inny). Jednak już odpowiedzi są piekielnie trudne do sformułowania. Ostatnie dekady, to renesans badań nad umysłem z użyciem narzędzi pozwalających wiązać jednoznacznie sygnatury świadomości z faktycznymi stanami psychicznymi. Po wstydliwym XX wieku, gdy więcej o świadomości chcieli powiedzieć filozofowie-kognitywiści, obecny wiek pomógł z neuronanuki stworzyć wyrafinowaną naukę eksperymentalną. Profesor Stanislas Dehaene to prominentny uczestnik tego procesu, w którym z jednej strony odsłania się i opisuje coraz bardziej spójnie kotłujące się w mózgu procesy automatyczne, podprogowe oraz przedświadome, z drugiej bada kliniczne stany utraty świadomości, pracuje nad ewolucyjną, gatunkową i rozwojową naturą formowania się świadomości. Książka „Świadomość i mózg. Odczytywanie kodu naszych myśli” jest bardzo dobrym podsumowaniem badań nad fenomenem mózgowych aktywności. Choć zapewne dziś wymagałaby kilku aktualizacji (*), to biorąc pod uwagę bardzo dobre zaplanowanie treści, stanowi wspaniały przykład solidnej popularyzacji nauki. Jasno sformułowane problemy, rozgraniczenie hipotez od otwartych pytań, a tych od mocno ugruntowanych przekonań środowiska, pomaga czytelnikowi względnie lekko przyswoić fascynujące wyniki badań nad pracę kluczowego organu każdego człowieka.
Nauka już wie o czym myśli mózg, nawet gdy jego właściciel nie jest tego świadom, a nawet potrafi przewidywać, że dopiero za chwilę jakaś myśl osiągnie status świadomego doznania, gdy przebije się na pierwszy plan (**). Dużo się dzieje w naszej głowie, a tylko nielicznym procesom udaje się zdominować kontrolowany globalnie namysł. Co określa moment przełączenia do świadomych myśli, jakie warunki pozwalają na tę podmianę w sekwencyjnym procesie mentalnego zaangażowania mózgu? Choć sporo odpowiedzi wciąż jest niepełna, niepewna czy otwarta, to niemało wiadomo. Dehaene z dużym kunsztem dzieli się aktualnym stanem badań docierając do sedna, które najpewniej będzie czytelnika nurtować, skoro zaciekawiło go tytułowe pojęcie. Szkielet książki oparł profesor na, fundujących wspomniane odrodzenie neuronauki w dojrzałej formie, trzech składnikach – podjętej ostatnio odważnej próbie uściślenia znaczenia słowa ‘świadomość’, odkryciu, że podlega świadomość intencjonalnej manipulacji eksperymentalnej i uznaniu subiektywności jej poczucia jako atutu badawczego. Każdy komponent w kolejnych rozdziałach został szczegółowo wyłożony w świetle najnowszych badań. I to był właśnie ‘dydaktyczny strzał w dziesiątkę’. To, co na poziomie rozważań filozoficznych stanowiło blokadę postępu w kognitywistyce (semantyczno-teoretyczne spory wokół definicji, z założenia brak eksperymentalnego komponentu i fiksacje filozofów na punkcie poszukiwania jednoznaczności, obiektywizmu i wspólnego mianownika dla każdego wyidealizowanego doznania w postaci ‘qualia’), sukcesywnie w laboratoriach badawczych i w jednostkach pracy klinicystów stało się innego rodzaju problemami postawionymi z zupełnie innej perspektywy pozwalającej na operacyjny krok w dobrym kierunku.
Wspomniane składowe postępu rozwijają narrację na wynikających z nich poziomach. Jest przywołana baza eksperymentalna – zarówno narzędzia techniczne jak i metody interpretacyjne wyników. Fakt niezbędności uwzględnienia subiektywizmu posiadacza umysłu poddawanego badaniu, realizuje się chociażby poprzez uzmysłowienie nam, jak intensywnie ‘surowy wsad bodźca wzrokowego’ przetwarza się w strukturach mózgowych Widzenie to coś bardzo różnego od tego, co obserwują oczy (str. 83-85). Sama próba precyzyjnego zdefiniowania ‘świadomości’ prowadzi do rozbudowanej dyskusji nad nieciągłością przejścia od stanu pobudzających umysł informacji poniżej progu świadomego, do myśli uświadomionej. Właściwie to centralny wątek opowieści Dehaene – pokazać postęp w badaniu takich procesów umysłowych, które nie mogą być świadomie artykułowane, bo z różnych powodów, które poddaje się subtelnym analizom, pozostają niesterowalne wolą czy zewnętrznymi potrzebami organizmu. Przywołując kolejne kluczowe eksperymenty, neurobiolog konstruuje opisową definicję świadomości szukając cech bodźców, które przekraczają barierę nieuświadomienia czy pokazując jej jednoznaczne sygnatury w postaci fal mózgowych, przepływów natlenionej krwi, itd. Spójnie prowadzi czytelnika przez kluczowe zagadnienia eksperymentalnej nauki o mózgu, by przygotować go do teoretycznego podsumowania w postaci autorskiej koncepcji przestrzeni roboczej, jako ‘teatru dziania się świadomości’.
Obalając mit, że świadomość jest wyłącznym źródłem naszych decyzji, pokazuje Dehaene, że przecenianie jej roli należy odpowiednio zmodyfikować. Jako ewolucyjny twór, mocno związany z częścią korową, odpowiada ona za autoprezentację i decyzję o wyborze mentalnej i fizykalnej drogi w ramach otaczającej rzeczywistości. Profesor do rozbudowania intuicji czytelnika posiłkował się wnioskowaniem Bayesowskim, by pokazać wieloetapowy i autokorygujący proces zmienności świadomej części umysłu (str. 129-130). Przyrównał sam moment wydobywania się informacji do świadomego stanu z fizycznym przejściem fazowym (jak przemiana wody w lód), by analogią pokazać jakościową przemianę na granicy umysłowej aktywności (str. 180). To nasuwający się dość oczywisty wniosek, jeśli bada się ilościowo sygnatury świadomości, chociażby wyładowania neuronalne, które w chwili uświadomienia bodźca sygnalizują istotną zmianę stanu pracy mózgu. Pokazując anatomiczne odmienności struktur korowych, procesy które pozwalają konkretnej aktywności pozostać w obszarze pierwszoplanowego stanu wspieranego decyzją mózgu podczas samoodniesienia, rozwija konglomerat 'duch-materia' do wspomnianej globalnej neuronalnej przestrzeni roboczej.
Przeczuwamy, że świadomość jest ważna, bo tylko z nią możemy 'porozmawiać' w ramach treningu samoświadomości. Należy jednak pielęgnować i doceniać całą resztę autonomicznych aktywności, bo odpowiadają za ok. 95% mózgowego zużycia energii. Choć neurobiolog pokazuje, że podprogowe aktywności mogą w wyniku losowych fluktuacji stać się świadome, to broni pewnej wersji 'wolnej woli' (str. 357-358), jako konsekwencji realizacji decyzyjności wysokiego poziomu (przekonania, wartości, doświadczenia interpersonalne) realizowanej w sprzyjających warunkach. Przy okazji wreszcie znalazłem sojusznika w krytyce szeroko akceptowanej konstrukcji Chalmersa, który problemy świadomości podzielił na łatwe i trudne (***), choć powinny być odwrotnie zaetykietowane.
Przygotowany piękną narracją formalną czytelnik, w przedostatnim rozdziale musi się zmierzyć z klinicznymi przypadkami zamknięcia, stanami wegetatywnymi i cząstkowymi uszkodzeniami pracy świadomego umysłu. Przypadki wybudzeń, uwięzienie motyla w skafandrze nurka krępującego ruchy (****), to samo życie, w którym czasem trafi się cierpienie, o którym nie można nawet zakomunikować. Są jednak przypadki, gdy laboratoryjna praca ludzi takich jak Dehaene pozwala nawiązać specyficznie dostrojony werbalny kontakt (str. 283-286) z pacjentami. Bardzo plastyczny i podany 'językiem etyczno-neuronalnym' opis schizofrenii (str. 343-351), to piękny przykład sensu poszukiwania naukowej prawdy. Bo to prawda badawcza pozwala w zrozumieniu przejść na poziom akceptacji procesu przyczynowo-skutkowego przy zachowaniu empatii wobec osoby. By pomóc, trzeba wiedzieć, nie wystarczy mieć chęci i moralne imperatywy.
Książka niemal nie ma wad. Ocena fragmentów jako słabszych oznacza, że są po prostu nieco poniżej typowego bardzo wysokiego poziomu. Trochę żałuję, że pomocne (a w większości nieodzowne) w analizie grafiki są dość małe i czasem nieczytelne. Szkoda, że całość szaty graficznej nie oczarowuje kolorowymi dobrze sformatowanymi wizualizacjami. Jednak zapewne wtedy cena publikacji przebiłaby magiczna barierę (*****). Jeżeli dodam, iż autor nie widzi jakiejś fundamentalnej przeszkody, która miałaby separować sztuczną inteligencję od pełnej (i rozumianej po ludzku) świadomości, to zwolennicy katastrofizmu podsumują zapewne 'a nie mówiłem'. To zagadnienie, które kończy książkę, jest jednak zniuansowane i wciąż problematyczne.
Jeżeli miałbym podsumować treść, przesłanie i status współczesnego rozumienia problematyki świadomości, podając ją komuś zainteresowanemu, kto jednak publikacji nie przeczyta, to byłby to chyba taki dłuższy cytat (str. 109):
"(...) w naszym mózgu funkcjonuje grupa wyrafinowanych nieświadomych mechanizmów, które nieustannie monitorują otaczający świat kształtujący myślenie. Dzięki tym podprogowym znacznikom bombardujące nas bezpostaciowe bodźce przemieniają się w pejzaż szans, pieczołowicie selekcjonowanych pod względem przydatności dla naszych bieżących celów. Uwagę przyciągają tylko najistotniejsze zdarzenia i to one zyskują możliwość wejścia do świadomości. Natomiast poniżej poziomu świadomości mózg bez przerwy wartościuje potencjalne okazje (...). "
Wiemy więcej. Nie jest już tak z opisem, że bodźce trafiają w czarną skrzynkę, która 'wypluwa' coś jako świadomość widzenia czy słyszenia. Sam na podstawie lektury, proponuję ułomną metaforę, w której głowa to garnek, w którym jest 'podgrzewana' interakcją zewnętrzną woda, czyli mózg. Sam umysł to miara wzrastającej temperatury cieczy kotłującej się pod przykrywką. Z czasem to wieko podskakuje, gdy do świadomości dobiją się konkretne treści.
"Świadomość i mózg" to wyśmienicie poprowadzona opowieść, która nie wymaga uzupełnień, jeśli poszukujemy odpowiedzi neuronauki na rudymenty w ramach jej przedmiotu zainteresowania. Każdy rozdział rozpoczyna zgrabny akapit sygnalizujący zagadnienia go wypełniające. Równowaga między każdym podanym aspektem codzienności badaczy mózgu pomaga kontrolować czytelnikowi poznawaną materię. Dehaene nie pozostawia nic przypadkowi. Sam język jest optymalnym kompromisem między ścisłością a przystępnością.
prawie WYBITNE 9/10
=======
* Dehaene książkę pisał w 2013, a CCP wydało ją po polsku 10 lat później.
** Ponieważ bardzo mnie zaciekawił pewien eksperyment (str. 109-115) związany z tym problemem, jedynie sygnalizuję go pozostawiając w niedopowiedzeniu, by nie odbierać innym szansy za zapoznanie się z jego ustaleniami.
*** W bardzo ważnej i wciąż przywoływanej książce „Świadomy umysł” (PWN 2017 - dodruk), David Chalmers definiuje dwa typy problemów świadomości. Proste dotyczyć mają wyjaśnienia mechanizmów pewnych czynności mózgu (rozpoznawanie twarzy, słów,…). Trudne to opis powstawania subiektywnych doświadczeń po zadziałaniu fizycznych bodźców.
**** Inspiracją dla użytych słów jest książka "Skafander i motyl" – auto-studium zamkniętego umysłu człowieka po wypadku, spisane przez Jean-Dominique Bauby’ego.
***** Okładkowa cena 89,9 - 'inflacyjnie słuszna' - stałaby się trzycyfrowa.