Co, jeśli... recenzja

Co, jeśli... oczami #Ivy

Autor: @Aleksandra_B ·5 minut
2015-12-15
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Z przyjaźniami zawartymi między ludźmi w dzieciństwie bywa różnie, co każdy z nas wie. Jedne bywają tak silne, że wspieramy się w każdej sytuacji życiowej i nie potrafimy sobie wyobrazić naszej przyszłości bez tej drugiej osoby. Razem przeżywamy swoje sukcesy i opłakujemy porażki, pocieszając się. Niestety zdarza się także tak, że kontakt między nami a przyjaciółmi zostaje niespodziewanie urwany i każda próba przywrócenia go kończy się fiaskiem. Przyczyny tej rozłąki bywają różne: przeprowadzka, poważna kłótnia, a nawet zwykłe niedopowiedzenie zamienione w lata ciszy.
Cal miał wyśmienitą paczkę przyjaciół, w skład której wchodziły Rae, Richelle oraz Nicole. Razem spędzili wiele wspaniałych godzin na zabawie, zapominając o codziennych troskach. Chłopiec traktował każdą z przyjaciółek tak samo, żadnej z nich nie faworyzował, jednak to właśnie Nicole najbardziej go intrygowała. Nie umiał zrozumieć jej dziwnych zachowań, lecz nauczył się je akceptować.
Lata mijały, a z grupki utworzonej w dzieciństwie ostali się jedynie Rae i Cal. Richelle, z niewiadomych przyczyn, z dnia na dzień wyprowadziła się, a Nicole porzuciła ich na rzecz najpopularniejszej ekipy w liceum. Chłopak nie może zapomnieć o swoim dawnym obiekcie zainteresowań i bardzo często szuka sposobu, aby nawiązać z dziewczyną kontakt, ale na próżno. I bardzo żałuje swych nieudanych podejść w chwili, gdy odkrywa, że Nicole zniknęła. Jej nowi „przyjaciele” nie wiedzą, gdzie mogła się udać, a nawet ich to nie interesuje.
Cal przeżywa szok, kiedy pewnego dnia staje oko w oko z Nicole, jednak potęguje go fakt, że dziewczyna przedstawia się jako Nyelle. Wygląda zupełnie jak jego przyjaciółka z dzieciństwa, lecz różnią się zachowaniem. Nowo poznana przedstawicielka płci pięknej zaskakuje swoimi pomysłami i zaraża swoim optymistycznym podejściem do życia, kiedy jej zaginiony klon należał do osób bojaźliwych oraz nieśmiałych. Świeżo upieczony student jest zafascynowany znajomą i postanawia ją poznać bliżej.
Kim tak naprawdę jest Nyelle? Co takiego skrywa w sobie to radosne dziewczę? Czy Cal rozgryzie nową znajomą? A jeżeli tak – to czy prawda mu się spodoba?
Bo trzeba pamiętać: najgłośniej śmieją się ci, którzy w samotności płaczą po cichu.


Wiele razy obiecałam sobie, że swoją przygodę z twórczością Donovan zacznę od jej trylogii Oddechy. Pisałam o tym praktycznie wszędzie, ale ten plan poszedł w odstawkę, kiedy uzyskałam możliwość przeczytać „Co, jeśli...”. Z niecierpliwością wyglądałam listonoszki, a gdy książka trafiła w moje ręce już nie mogłam doczekać się jej lektury. Niestety musiała swoje odczekać, a gdy przyszła kolej na nią, to... zaraz wszystko opowiem.

„Wyrzuty sumienia to przebiegłe bestie. Ranią głęboko, a kiedy rana już się zabliźnia, posypują ją solą.”

Wraz z pierwszym rozdziałem przenosimy się do małej mieściny, jaką jest Crenshaw. To właśnie tam Cal rozpoczął studia i aktualnie zażywa atrakcji związanych ze swoim nowym statusem społecznym. Nieco obawiałam się, że wszystko będzie się kręcić wokół imprez, gdzie alkohol leje się strumieniami, a ludzie pokazują tę niezbyt przyjemną twarz, jednak pojawienie się Nyelle wszystko zmieniło. Dziewczyna nakręcała lawinę szalonych zdarzeń, co rozruszało głównego bohatera. Ta dwójka bywała praktycznie wszędzie, dostarczając mi wiele wrażeń. Bawiono się moimi uczuciami, co powodowało niezrozumiałe przez moją mamę ataki śmiechu, niekontrolowane obgryzanie paznokci (a raczej paznokcia kciuka, ale to już nieważne). Bywały także chwile, gdy słowa bohaterów trafiały w moje serce i czułam się tak, jakby ktoś mówił je w moim kierunku.
Muszę także wspomnieć o retrospekcjach zdarzeń, bo one także miały tutaj znaczącą rolę. To właśnie one powoli odpowiadały nam na zadawane wcześniej pytania i rozwiązywały wiele kwestii. Może wiele osób nie lubi tego typu zabiegów, ale w „Co, jeśli...” były one obowiązkowe i – moim zdaniem – w tej książce będziecie do nich nastawienie nieco pozytywniej.
Z początku nie umiałam przekonać się do Cala. Udało mu się przekupić moją osobę dopiero po kilku rozdziałach, lecz nadal odnosiłam wrażenie, że jest taką ciepłą kluchą, która za wiele rozpamiętuje. Dopiero Nyelle pokazała mu możliwość ucieczki od rutyny, czemu przyklasnęłam. Dziewczyna zmieniła jego podejście do świata. Wprowadziła w jego życie zasadę carpe diem, sama z niej korzystając. Główny bohater poddawał się jej zabiegom z czystej ciekawości, korzystając z możliwości odkrycia całej prawdy o Nyelle. Z początku szło mu topornie i widziałam, jak robiąc jeden krok do przodu automatycznie robił dziesięć kroków wstecz. Powoli zdobywali swoje zaufanie, a cierpliwość została wynagrodzona. Tylko czy Cal dostał to, czego chciał? Czy Nyelle otworzyła się przed nim tak, jak on tego chciał? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w książce.
Nie byłabym sobą, gdybym nie nakreśliła paru słów o postaciach pobocznych. Nie będę pisać kilkostronicowego wywodu na ich temat, bo pragnę jedynie wspomnieć o Rae – dziewczynie, która pozostała przy Calu do końca. Buntowniczka spełniająca swoje pasje i wspierająca przyjaciela w każdej sytuacji. Taka osoba to największy skarb! Tylko mam jedno ale... czemu w kilku retrospekcjach ta dziewczyna umie jedynie pokazać swoją niechęć do kogoś poprzez... pokazanie środkowego palca? Czyżby Rae nie umiała przyswoić innych form komunikacji międzyludzkich?
Teraz napiszę nieco tajemniczo, jednak gdybym tego nie poruszyła, to zapewne biłabym się później z myślami i byłoby krucho. Nie mogę za wiele zdradzić, bo popsułabym lekturę, ale jeżeli powiem wam, że „Co, jeśli...” to mieszanka cukru i pieprzu, gdzie tego pierwszego jest nieco więcej i czytelnicze kubki smakowe proszą o litość, to nie ujawniam zbyt dużo? Pewnie w tym momencie nad waszymi głowami widnieje wyobrażony znak zapytania, ale naprawdę nie wiedziałam, jak inaczej o tym napisać. Wybaczycie mi?

„Niebo pełne możliwości i bólu. Przecież to sprzeczność. Chyba, że możliwości zawsze więcej niosą ze sobą cierpienie...”

Rebecca Donovan posługuje się prostym i zrozumiałym językiem dostosowanym do nastoletniej grupy czytelników. Autorka, zaprawiona w swoje pióro, bawi się opisami, kolorując rzeczywistość swoją wyobraźnią. Jednak nie można zapominać o przesłaniu, jaką niesie ta książka. „Co, jeśli...” pokazuje, że chore ambicje rodziców potrafią wyrządzić wiele szkód w życiu dziecka, co może znacznie odbić się na jego późniejszym życiu. Zasiane ziarenko strachu kiełkuje, przez co boimy się wykonać jakikolwiek ruch, by nie odczuć zawodu.
Z serii „rozkminy bluszczyny”: W notatce od autorki jest informacja, że po przeczytaniu książki i odkryciu prawdy warto sięgnąć po ten tytuł raz jeszcze. Wtedy będziemy inaczej odbierać niektóre kwestie. Postaram się to kiedyś zrobić.

Podsumowując:
„Co, jeśli...” to książka, która wprowadzi w nasze życie nieco zamętu i nie pozwoli na ogarnięcie go przed wyznaczonym czasem. Nietuzinkowi bohaterowie, ciekawie skonstruowana fabuła, narastająca ciekawość względem tajemnicy zawartej w rozdziałach... Czego chcieć więcej? Owszem – zdarzają się potknięcia, jednak po obdarciu kolan człowiek nadal normalnie funkcjonuje. Rany nieco szczypią, dają o sobie znać, ale życie toczy się dalej. Po prostu nie wolno się poddawać i dać tej powieści szansę. Ona jest tego warta!
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Co, jeśli...
Co, jeśli...
Rebecca Donovan
7.1/10

Nowa, samodzielna powieść autorki bestsellerowej serii „Oddechy”, równie pełna emocji i zapierającej dech akcji! Co, jeśli dostałbyś drugą szansę na to, by kogoś poznać po raz pierwszy? Cal Logan dozn...

Komentarze
Co, jeśli...
Co, jeśli...
Rebecca Donovan
7.1/10
Nowa, samodzielna powieść autorki bestsellerowej serii „Oddechy”, równie pełna emocji i zapierającej dech akcji! Co, jeśli dostałbyś drugą szansę na to, by kogoś poznać po raz pierwszy? Cal Logan dozn...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

W pewnym wieku każdy marzy o tym, aby być lubianym, otaczającym się wieloma osobami. Przyjaźń to bardzo ważna rzecz w życiu człowieka, tak samo sadzić Cal Logan. Aż do momentu, kiedy jego paczka nagl...

@pollyann_20 @pollyann_20

Każdy w dzieciństwie marzy o swojej paczce przyjaciół. I często właśnie taką ma. Może dlatego, że w dzieciństwie jakoś wszystko wydaje się łatwiejsze. I zawieranie znajomości przychodzi z mniejszym tr...

@Black_Vampire @Black_Vampire

Pozostałe recenzje @Aleksandra_B

Rok próby
Podążając w mroczne dzieje...

Miesiące temu dane mi było przeczytać popularną powieść „Opowieść Podręcznej”, która – choć nie zachwyciła mnie do szpiku kości – pozostawiła po sobie wiele pytań związa...

Recenzja książki Rok próby
Hegemon Apopi. Córa lasu
To nie jest bajka dla dzieci...

Bajki. Najczęściej to właśnie one kształtują nasz pogląd na przeróżne magiczne krainy, jakie wtedy poznajemy. Przesiąknięte feerią barw, zamieszkałe przez wspaniałe nadn...

Recenzja książki Hegemon Apopi. Córa lasu

Nowe recenzje

Największa radość, jaka nas spotkała
Największa radość
@gosia.zalew...:

Co można powiedzieć o tej książce? Na pewno to, że ma ciekawą okładkę i jest ... sporych rozmiarów. 700 stron historii ...

Recenzja książki Największa radość, jaka nas spotkała
W poszukiwaniu zagioninej chwały. Historia reprezentacji Anglii 1872-2022
Piłka Nożna w prawdziwym (...bo angielskim) wyd...
@konrad.mora...:

Jeżeli kochasz piłkę nożną, to urodziłeś się w Europie lub Ameryce Południowej. Jeśli piłka nożna to dla Ciebie soccer,...

Recenzja książki W poszukiwaniu zagioninej chwały. Historia reprezentacji Anglii 1872-2022
Zakład psychiatryczny Arkham
Witaj w Arkham
@dominika.na...:

Stało się! Zwariowaliśmy i wylądowaliśmy w wariatkowie! I to nie byle jakim, bo w Arkham. Jednym słowem – mamy przerąba...

Recenzja książki Zakład psychiatryczny Arkham
© 2007 - 2024 nakanapie.pl