Do książek okrzyczanych i popularnych podchodzę z pewną nutą rezerwy. Mój stosunek do tego typu pozycji zmienił się po wielkim "bum" na sagę Zmierzchu. Zraziłam się nie tylko do popularnych serii, ale też do książek z akcentem paranormalnym, obfitujących w fantastyczne stworzenia. Do "Cinder" również podeszłam ostrożnie, jednak z nadzieją - chyba nie bez powodu została nominowana do najlepszej książki 2012 w kategorii "young adult fantasy & sf" na portalu Goodreads.
Nowy Pekin po IV Wojnie Światowej. W codziennym życiu oprócz wysoko zaawansowanej techniki ludziom pomagają roboty-androidy. Cinder - młoda i zdolna dziewczyna parająca się profesją mechanika - jest inna niż wszyscy. W połowie ludzka, w połowie mechaniczna - jest cyborgiem. Wersja wydarzeń, w którą wierzy od dawna jest taka, że awiar, którym podróżowała ze swoimi rodzicami uległ wypadkowi. Aby ją ratować trzeba było przeprowadzić ciężką operację połączenia resztek jej ciała ze zmechanizowanym systemem. Są jednak plusy. Cinder wie, kiedy ktoś kłamie.
Od lat mieszka z przybraną matką Adri i dwoma siostrami - Pearl i Peony, a jedynymi przyjaznymi jej istotami są ta ostatnia, oraz jej ukochany android Iko. Jednak wszystko się zmienia, kiedy przyjmuje zlecenie naprawienia robota należącego do księcia Kaia (za którym szaleje cała żeńska część Nowego Pekinu), w mieście wybucha dziesiątkująca społeczeństwo nieuleczalna zaraza lutemosis, a na Ziemię, w celach zawarcia sojuszu poprzez małżeństwo z księciem Kaiem przybywa okrutna Lunarka, królowa Księżyca - Levana.
Oczywiste jest nawiązanie do Kopciuszka - osierocona Cinder, poniewierana przez przybraną matkę i starszą siostrę, zmuszana do pracy za pieniądze, których nigdy nie zobaczy, bo idą na potrzeby "gospodarstwa domowego", w końcu nawet jej odkręcana stopa, która sprawia tyle problemów. Autorka w bardzo ciekawy sposób zainspirowała się klasyczną baśnią, by stworzyć ciekawą, pełną nieoczekiwanych zdarzeń historię.
Główna bohaterka jest bardzo dobrze zbudowaną postacią. Ma specyficzny, indywidualny charakter, tok myślenia i zachowania. Kreacja bohaterów wypadła autorce naprawdę świetnie. W przeciwieństwie do pierwowzoru, czyli baśni, nie znajdziemy tu postaci czarno-białych (no, może póki co nie licząc Levany) - wydawałoby się, że książę Kai będzie nieskazitelny, a opiekunka prawna Cinder - Adri - do szpiku zła i wyrachowana. Jednak oboje przeżywają różne emocje, co czyni ich postaci barwnymi i nieliniowymi.
Udanym przedsięwzięciem okazało się też osadzenie historii w przyszłości - świecie pełnym elektroniki, futurystycznych technologii i rozwiązań. Tego najbardziej się w książce obawiałam, a środowisko stworzone przez autorkę jest teraz według mnie jej największym atutem!
"Cinder" jest zarazem smutną, tajemniczą jak i ciepłą pozycją. Wciąga od pierwszych stron dając czytelnikowi wiele niejasnych momentów i pole do wyciągania własnych wniosków. Rozwiązania jednego z najważniejszych wątków domyśliłam się już po przeczytaniu 30% książki. Wbrew moim obawom absolutnie nie zniszczyło to satysfakcji z czytanej książki - zakończenie zwaliło mnie z nóg i teraz z ogromną niecierpliwością czekam na kolejną część! Pisząc to nadal nie mogę wyjść z szoku, że ta historia potoczyła się w ten sposób...