Moja [współpraca reklamowa], która powaliła mnie na kolana. Książka doskonała, napisana świetnym, lekkim piórem ;) i dawkująca napięcie, aby na końcu sięgnąć apogeum. A my zostajemy z milionem przemyśleń moralnych.
Książka zaczyna się wręcz bajkowo i nostalgicznie. Natalia wraz z mężem Dawidem i dwójką dzieci mieszkają w cudownym domu. Za sąsiadów mają całą rodzinę Dawida. Już to powinno obudzić wszystkie sygnały ostrzegawcze, gdyż jak wiadomo, z rodziną to najlepiej na zdjęciu, a my choćbyśmy nie wiem, jak bardzo kochali swoich bliskich, to zawsze wolimy, kiedy jest między nami jakiś dystans. Tu tego nie ma, W okolicy, wszystkie domy należą do rodziny, która codziennie się spotyka, wspólnie biesiaduje, wspólnie rozwiązuje problemy. Natalia weszła do nich i pokochała tę wspólnotę. W pierwszej chwili pomyślałam, że żyją jak sekta, jednakże bardzo się myliłam.
Tę idylliczną sielankę przerywa ogromna tragedia. Rodzina Natalii pogrąża się w rozpaczy. Niestety tu nic nie będzie tak jak w innych rodzinach. Kobieta zaczyna spostrzegać coraz więcej sygnałów, świadczących o tym, iż przez cały związek z idealnym mężczyzną, żyła z kimś, o kim nie wie praktycznie nic. Postanawia działać i zmuszona okolicznościami, musi uciec, jednak nie sama, zabiera swoje córki, a konsekwencje jej działania, poniosą wszyscy. Od tego momentu, zaczyna się przerażający wyścig z czasem, który może przerwać tylko jedno, a tego właśnie Natalia za wszelką cenę chce uniknąć.
Z dnia na dzień jej życie jest coraz bardziej zagrożone i przerażająca prawda zaczyna się przebijać przez postanowienie kobiety, iż z tą rodziną nie chce mieć już nic do czynienia. Niestety, aby żyć, będzie musiała podjąć współpracę z tymi, którzy tak bardzo zawiedli jej zaufanie. Czy poradzi sobie z taką odpowiedzialnością? Czy będzie umiała poświęcić coś najcenniejszego w życiu? A przede wszystkim, czy będzie umiała spojrzeć bardziej perspektywistycznie?
Autorka @klaudiazacharska napisała książkę doskonałą. Niczym na miarę skandynawskich horrorów, w których tak bardzo się zaczytujemy, wprowadziła nas, w nasz polski świat i pokazała, jak doskonale potrafimy pisać i jak potrafimy budować napięcie. Nie potrzebujemy już pisarzy zagranicznych! Mamy swoich, i to na takim poziomie, że to my możemy zdobywać rynki zagraniczne, a nie odwrotnie.
Przyznam również, iż ta właśnie historia, pobudziła moją wyobraźnię na tyle, iż miałam lekki dyskomfort psychiczny, a to już bardzo dużo, bo czytelniczo nie przestraszył mnie do tej pory nikt. Gdyby jednak przenieść tę książkę na ekrany kin, to na bank byłabym ostatnią osobą, która by to obejrzała, bo bałabym się, że zejdę na zawał.
Polecam niezmiernie i jestem zachwycona, że mogę czytać takie książki :)