Na wstępie zaznaczę, że książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl, któremu bardzo dziękuję za możliwość zapoznania się z tym tytułem.
"Schowani do wora" to książka, która w pierwszej kolejności przykuła moją uwagę okładką, w kolejnej chwili zwróciłam uwagę na opis i doszłam do wniosku, że to jest właśnie to, co chcę przeczytać. Lubię od czasu do czasu zaznajomić się z tym, co dzieje się za więziennymi murami, które skrywają w sobie nieco tajemniczości, mroku i wiele różnych historii osób, które tam trafiły. Co jakiś czas pozwalam sobie więc na obejrzenie jakiegoś programu dokumentalnego, czy jak w tym przypadku przeczytanie książki czy artykułu skupiającego się na tej tematyce. "Schowani do wora" mają to do siebie, że jest to forma pamiętnika, gdzie autor spisał autentyczne historie, których był świadkiem, podejmując się pracy wychowawcy więziennego w ośrodku karnym.
Autor nie planował nigdy podejmować się pracy w tym zawodzie. Jak sam przyznaje, nie fascynował go mundur, a uniknięcie służby wojskowej było dla niego równie istotne co napisanie pracy magisterskiej. Pojedyncze sytuacje sprawiły jednak, że nie zastanawiał się długo, gdy otrzymał propozycję takiej pracy. Początkowo nie wierzył w to, że nie skończy się tylko na propozycji, więc z zaskoczeniem odebrał telefon, informujący go o tym, że dostał tę pracę i kolejnych dziesięć lat spędził w zawodzie, wśród więziennych strażników i więźniów, którzy siedzieli za rozmaitego rodzaju przestępstwa. Jedni kradli, inni dopuszczali się gwałtów, a jeszcze inni morderstw. Każdy z tych więźniów był człowiekiem, który miał swój charakter, ale w większości łączyło ich jedno. Wielu z nich uważało, że są niewinni. Ponadto autor miał okazję dostrzec nie tylko to, jak problematyczni potrafili być więźniowie. Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, tak zwani klawisze również do świętych nie należeli, a to jak funkcjonowało więzienie, niejednokrotnie pozostawiało wiele do życzenia. Idealnym tego przykładem był to, w jaki sposób traktowano więźniów, którzy pozwalali sobie na samookaleczenia, by zyskać choć kilka dni poza murami tego miejsca w ciepłym, szpitalnym łóżku, gdzie mogli również liczyć na wizytę bliskich. Autor opowiada nam o tym, jak sami więźniowie pogrywali sobie ze strażnikami, wychowawcami i pielęgniarkami, wynajdując coraz to nowsze sposoby na to, by wyrwać się ze swojej celi.
Trochę żałuję, że niektóre z przedstawionych historii, które zapowiadały się naprawdę ciekawie, zostały dość szybko urwane. W książce jest wiele takich, które czyta się z zainteresowaniem i przy kilku spotkałam się z momentem rozczarowania, widząc, że to już koniec i rozpoczyna się kolejna. Mimo to, nie mogę powiedzieć, że jakkolwiek wpływa to na jakość książki. Wręcz przeciwnie, nie sądziłam, że wciągnie mnie ona tak bardzo, bym pochłonęła ją w zaledwie jedno popołudnie.
Co ważne, podoba mi się sposób w jaki autor opowiada to wszystko czytelnikowi i cieszę się, że postanowił te wszystkie wspomnienia spisać na kartkach papieru, by można było się z nimi zapoznać. Jeśli więc macie ochotę na przeczytanie dobrej książki to szczerze polecam "Schowani do wora", gdyż jest warta uwagi. A jeśli interesuje was więzienny świat i tak jak ja macie od czasu do czasu ochotę zobaczyć, jak to wygląda "od kuchni", to tym bardziej powinniście sięgnąć po ten tytuł.